Zdaje się, że młodymi nie rządzi już czytelne pozycjonowanie: egzystencja rozgrywa się raczej gdzieś pośrodku, pomiędzy skrajnymi biegunami, w szczelinach, zapadniach, w sprzecznościach i ambiwalencji. Z tego też względu nazbyt wiążącą i wyabstrahowaną kategorię pokolenia należałoby zastąpić poszukiwaniem wspólnych, niezobowiązujących dominant.
Zamiast jednego Mistrza , postanowiłam zaadoptować od razu gromadkę, dzięki czemu mam nadzieję otrzymać soczysty ekstrakt ze zjawiska, jakim jest „polski mężczyzna sztuki”. Jak się okazuje, jest to składanka tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Szanowni Państwo, oto oni: frustraci, narcyzi, wieczni chłopcy, hipochondrycy, panowie porządni, marzyciele, wychudłe wymoczki i wielcy pokrzywdzeni.
W ekonomii afektywnej, która bazuje na naszej uwadze i emocjach, wszyscy przegrywamy nierówną walkę z lolkontentem. Poprzez architekturę Fejsa żaden esej naukowy, żaden zaangażowany politycznie manifest nie ma szans w starciu z kotkami i cyckami. Zresztą nawet śmieszkostrony nie są bezpieczne.
Zamkniętej w pokoju Susan sączone są przez hotelowe radio demoniczne pogróżki, które następnie zostają wcielone w życie. Zaraz zostanie znarkotyzowana marihuaną... DOŻYLNIE. Wielkie oczy przerażonej Susan, że oto siłą zostanie jej podana Mary Jane, skontrowane zostają pustym spojrzeniem zobojętniałej, zmaskulinizowanej szefowej gangu lesbijek, skumanych z Meksykanami stojącymi za porwaniem.
Stosunek do czarnych mężczyzn w sadze o Conanie mocno przesiąknięty jest homoerotycznym napięciem, nie mogącym jednak znaleźć zaspokojenia, obarczonym widmem unoszącej się nad cała sytuacją tanatycznej energii, widmem śmierci. Opis wodza plemienia Abombi ze Szkarłatnej cytadeli jest tego świetnym przykładem.
Nawet przy dużej dawce czytelniczego ekumenizmu – a do tej pory sądziłem, że jestem od niego specjalistą – trudno przełknąć osobliwą celebrację urojenia, w jakie na kartach swojej debiutanckiej powieści popada Engelking. Pozornie sytuacja jest (beznadziejnie) prosta: dostajemy do ręki kolejną historię o młodych ludziach na tle medialnej Warszawki.
Będzie to historia (w długiej pozycji) dwóch kobiet. Dwóch Brytyjek, z których starsza (o dwa lata) badała młodszą o urodzie rusałki. Uroda, jak i natura, starszej miała bardziej niewinny charakter. Młodsza wychowywała się w lesie, starsza w ogrodzie. Tak mi się przynajmniej zdaje...
Wiadomo przecież: najpierw dopuszczamy do tego, żeby szturmowiec był czarnoskóry – a potem, zanim się człowiek obejrzy, mamy w Gwiezdnych Wojnach postacie LGBTQ, a edyktem Nowej Republiki zabrania się mówić „mama” i „tata”. Michał Stonawski z portalu Efantastyka nie pozostawia złudzeń w tej kwestii.
Kto w nastoletni czas burzy i naporu wchodził w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, a burzę i napór kanalizował sobie przez słuchanie muzyki ciężkiej, głośnej, a jazgotliwej – ten pamięta podejmowane przez starszych, mroczniejszych, bardziej długowłosych kolegów próby „odsiewania pozerów”.