Polskie drogi (5): Sen o Warszawie

Jakub Socha

Jeden ze znajomych napisał niedawno, że ten film jest spełnionym snem polskiej krytyki o rodzimym kinie środka. Nie mam takich snów, nie śnię o polskim kinie środka, wolę nie tracić czasu na ustalanie, gdzie jest ten środek. W ogóle rozmowy o snach wydają mi się trochę nudne. A jednak obejrzałem Faceta (nie)potrzebnego od zaraz Weroniki Migoń – choć dopiero w momencie, gdy trafił na DVD – żeby przekonać się, jak wygląda ten „spełniony sen”. Czy przypomina on koszmar? Nie, to by było zbyt łatwe.

Początek filmu jest burzowy. Zosia dostaje w głowę piorunem, następnie znajduje w swojej szafie obcą dziewczynę, która szybko okazuje się kochanką jej narzeczonego. Postanawia więc coś zmienić w rozpadającym się życiu – najpierw przepędza faceta, a potem rusza w podróż do przeszłości. Popędzana lękiem przed samotnością po trzydziestce, postanawia odwiedzić poprzednich chłopaków, licząc po cichu, że coś się wydarzy. Czemu nie, pomysł jak pomysł, choć trzeba przyznać, że ten akurat nie jest jakoś specjalnie oryginalny. Z perspektywy głównej bohaterki można nawet powiedzieć, że jest on idiotyczny oraz bezsensowny, z perspektywy reżyserki jednak wdaje się on bardzo wygodny, bo pozwala uciec w epizody. Tu wszystko im zostaje podporządkowane. Skaczemy z kwiatka na kwiatek, a na każdym z nich czeka odpowiednio odróżniający się od reszty truteń, momenty między skokami wypełniają spacery po mieście.

Migoń zapytana o to, czemu wybrała taką, a nie inną formę dla swojego filmu, pewnie odpowiedziałaby, że wielkie narracje are over, że żyjemy w epoce fragmentów. Cóż, niech już będzie, ale czy naprawdę te fragmenty muszą być tak mało subtelne? Zosia spotyka kolejno: intelektualistę, narkomana, muzyka, ojca rodziny, geja. Intelektualista mówi tylko o sobie, narkoman się skończył, muzyk preferuje otwarte związki, ojciec trenuje krav magę, gej przyznaje się Zosi do tego, że jest gejem. I to w zasadzie wszystko, więcej raczej się nie dowiemy. Każdy z facetów pojawia się na scenie jedynie na chwilę i w zasadzie nie do końca wiadomo po co – bohaterka rozprawia się z nimi, no może poza jednym, tak szybko, że naprawdę trudno powiedzieć, dlaczego zawracała sobie nimi głowę. Bezproblemowość kolejnych konfrontacji nie świadczy dobrze o Zosi, jedynie uwypukla jej infantylizm. Z tych krótkich zderzeń nie dowiemy się, dlaczego życie bohaterki wygląda tak, a nie inaczej, jedynym wytłumaczeniem może być tu chyba tylko przypadek. Trudno jednak traktować film debiutującej reżyserki jako przypowieść o jego obezwładniającej sile i specyficznym poczuciu humoru.

Zabawa epizodyczną strukturą kończy się tym, że wszystko staje się tu bzdurne, co bynajmniej nie spędza Migoń snu z powiek. Reżyserka bowiem dzięki obranej strategii może do woli biegać z kamerą po stolicy. Warszawa w polskim kinie zazwyczaj jest jednym wielkim folderem turystycznym, Facet (nie)potrzebny od zaraz wyznacza jednak nowe trendy w tym temacie. Jest tu w zasadzie wszystko to, co modne i ładne, wszystko, czym należy się chwalić; filmowy Nowy Jork przy tej Warszawie wygląda jak biedny, brzydki kuzyn. Przed oczami przewijają się: Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Plac Zbawiciela, kino Iluzjon, plaża nad Wisłą, Plac Zabaw, Syreni Śpiew, Warszawa Śródmieście, Uniwersytet, knajpy na Tamce, knajpy na Mokotowie, piękne mieszkania na Pradze, jest nawet Empik na Marszałkowskiej i Dom Kereta. W jednym miejscu Zosia pożywia się kawą ze specjalnego ekspresu, w drugim pije piwo z lokalnego browaru, w trzecim patrzy na ludzi tańczących z ogniem, w czwartym rozmawia o życiu, w piątym śpiewa karaoke, w szóstym słucha koncertu, w siódmym czyta antykwaryczne książki. W tych peregrynacjach towarzyszą Zosi w zasadzie tylko fajni ludzie z budzącą tylko podziw bogatą osobowością: niedoszli absolwenci astrofizyki, muzycy, beatboxerzy, lekarze, piosenkarki, pisarze, ludzie filmu.

„Cappuccino urbanizm” – pisał niedawno w jednym ze swoich tekstów Grzegorz Piątek – „polega na malowaniu milusich akwarelek pokazujących scenografię dla białych – deptaki, place i bulwary”. W Facecie (nie)potrzebnym od zaraz mamy do czynienia z ta samą chorobą, to kino cappuccino, kino zrobione przez „białych” dla „białych”. Nie ma w nim zapadających się ruder, blokowisk, dziur w jezdniach, supermarketów; nie ma „czarnych”: bezdomnych, biednych, bezrobotnych, emigrantów; nie ma tu nawet słoików, zmęczonych dorobkiewiczów i ludzi spod krzyża. Wszystko natomiast jest czyste, zachodnie i miłe (nawet umowy śmieciowe); wszyscy są czyści, wrażliwi i oryginalni. Nie wiadomo tylko, jak im się udaje ten stan osiągnąć. Bo jak to się udaje głównej bohaterce, to akurat wiadomo. Zosia buja się po mieście, pływa statkiem po Wiśle, chodzi pięć razy na Czerwoną pustynię Antonioniego, bo o szaro-bure pieniążki nie musi się troszczyć, ma przecież bogatego tatusia, tego samego, który zostawił jej dwupiętrowe mieszkanie z ogródkiem, gdzie teraz córeczka ustawiła basenik dla dzieci, w którym puszcza statki z papieru. A gdy już nudzi jej się ta zabawa, pakuje plecak i jedzie do Izraela nakręcić dokument o jej ulubionym pisarzu, Edgarze Kerecie. Jak tylko wróci, znajdzie sobie męża. Komu, jak nie jej, ma się udać?

Powiecie, że się czepiam, że tego typu lukrowanych filmów są miliardy i tony, i będziecie mieli rację. Nic jednak na to nie poradzę, że bardziej niż klasyczne polskie rom-comy męczą mnie tego typu niezależne, zwariowane opowieści. W tych pierwszych przynajmniej gra się w otwarte karty, oglądając je od razu widzimy, że nie dla psa kiełbasa. Migoń natomiast przekonuje, że kiełbasa jest wegetariańska i bezglutenowa, i że znajduje się na wyciągnięcie ręki.

• • •

Czytaj także:

• • •

Jakub Socha – krytyk filmowy, redaktor w piśmie dwutygodnik.com, gdzie kieruje działem filmowym. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Kinie” i „Filmie”. Pochodzi ze Stalowej Woli, mieszka w Warszawie.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information