O Śmierci raz jeszcze. Debiut Marcina Nowaka Lubeckiego "Łza i morze"

Michał Sowiński

I
Są różne pomysły na pierwszą powieść – najczęściej pisze się o samym pisaniu (najgorszy pomysł), równie często opisuje się świat za oknem, którego szarość i nudę próbuje się performatywnie odegrać przy pomocy 500. stron wymęczonej prozy (równie zły pomysł). Tematów, które bardzo rzadko wypalają przy pisaniu pierwszej książki, jest mnóstwo. Marcinowi Nowakowi Lubeckiemu udało się w większości je ominąć, gdyż postanowił pójść na skróty (choć wysoko postawił sobie poprzeczkę). Swoją debiutancką powieść Łza i morze zaplanował jako drugą część Śmierci w Wenecji.

Autor Łzy i morza głównym bohaterem powieści uczynił podstarzałego polskiego pisarza Tadeusza Sokołowskiego. Akcja rozgrywa się w roku 1964, gdy Tadeusz, zamiast na sympozjum literackie w Rzymie, udaje się do Wenecji, gdzie liczy na odrobinę samotności i szansę na przemyślenie swojego dość nijakiego życia. Już na początku autor niedwuznacznie sugeruje nam, iż mamy do czynienia z mannowskim Tadziem, tyle że pół wieku później. Nowak Lubecki odwraca sytuację, podstarzały Tadeusz, który niegdyś był obiektem fascynacji i pożądania literata Gustawa von Aschenbacha, teraz sam jest uznanym pisarzem, który poszukuje swojego efeba. Łza i morze to historia, która zatoczyła koło, przez co skazana jest na repetycję. Sokołowski wpada w tę samą pułapkę co wcześniej Aschenbach – zakochuje się w młodym chłopcu, który w okrutnie szczery i brutalnie bezpośredni sposób szydzi z jego miłości. Tadeusz jednak z masochistyczną konsekwencją brnie w tę relację, wiedząc, że karą za jego pychę będzie śmierć.

 

 

 

II

Pomysł, żeby w debiutanckiej powieści przepisać utwór Manna, jest o tyle ciekawy, co niebezpieczny. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to, co w tej książce najlepsze, zostało już napisane sto la temu. Nowak Lubecki wchodzi we wcześniej zaprojektowaną ramę narracyjną, starając się ją wypełnić na nowo, co powoduje liczne zgrzyty i konsternację. Niemniej nie można mu odmówić interesującego pomysłu na reinterpretację fabuły Manna. W rozmowie, którą główny bohater prowadzi z przywódcą weneckiej cyganerii, wyrażony jest on wprost:

„– Wszyscy mówią, że trzeba być oryginalnym – podjął Steve – ale dla mnie jest w tym coś podejrzanego. Po pierwsze, kto powiedział, że szczera ekspresja przejawia się tylko w czymś, co oryginalne? […] Widzisz, powtórzenie czegoś istniejącego sprawia, że to coś staje się już czymś innym, rozumiesz?”.

Łza i morze to historia powtórzona, ale powtórzona z pewnym przesunięciem. Czasy się zmieniły, Wenecja w 1964 roku to miasto na granicy rewolucji obyczajowej i społecznej – wszędzie już widać zapowiedzi roku 1968. Tadeusz Sokołowski ze swoją konserwatywną wizją świata i „złotą nicią tradycji prowadzącą przez labirynt kultury” wydaje się wyjęty żywcem z mannowskiej belle époque chylącej się ku upadkowi. Nie potrafi odnaleźć się wśród młodych, lewicujących artystów. Mimo że pochodzi z kraju socjalistycznego (gdzie uchodzi za wybitnego pisarza), w zderzeniu z anarchicznym, lewackim żywiołem coraz bardziej uświadamia sobie własne skostnienie i niedopasowanie do nowych czasów. Wątek ten, choć niewątpliwie ciekawy, wydaje się już dostatecznie wyeksploatowany w oryginalnym utworze. Powtarzając go, Nowak Lubecki czyni z niego uniwersalną metaforę ludzkiego losu, a tym samym popada w nieunikniony banał.

Mannowska epoka przeminęła bezpowrotnie, a wraz z nią cała paleta subtelności i półtonów, którymi posługiwał autor Czarodziejskiej góry. Platoniczna miłość Aschenbacha rozgrywająca się w złożonej sieci spojrzeń i półgestów zastąpiona zostaje scenami homoseksualnych orgii. Tego typu przesunięć, polegających na wzmocnieniu akcentów, jest w powieści więcej, niektóre wychodzą ciekawie, inne nie, niemniej ciężko oprzeć się wrażeniu, że Nowak Lubecki stara się zbyt mocno, zbyt dosłownie traktuje niektóre wątki, przez co, paradoksalnie, tracą one na sile i znaczeniu.

 

III

Powieść Nowaka Lubeckiego, szczególnie na tle innych debiutów ostatnich lat, mimo wszystko wypada bardzo ciekawie (nie licząc oczywiście fatalnego tytułu, którego nie sposób obronić). Autor odważnie postawił na nieoryginalną oryginalność, oczywiście używając Manna jako trampoliny, niemniej jest to sztuczka niełatwa. Gdy Luchino Visconti przenosił Śmierć w Wenecji na ekran, zmienił profesję głównego bohatera z pisarza na kompozytora, gdyż chciał przez to stworzyć dzieło o kondycji kultury w ogóle. Wydaje się, że Nowak Lubecki poszedł tą samą drogą, jednakże jego diagnoza jest odmienna, zapewne dlatego, że Visconti był jednym z ostatnich przedstawicieli europejskiego modernizmu. Łza i morze to, wydaje się, że bardziej zgodnie z wizją Manna, kameralny dramat, który rozgrywa się na dwóch płaszczyznach – z jednej strony widzimy egzystencjalną klęskę pisarza, który torturowany jest samoświadomością swojej przeciętności i anachronizmu. Z drugiej – przymus nieustannego powtarzania i przepisywania tych samych historii, z którym zmaga się debiutujący autor. Połączenie tych wątków wypada bardzo przekonująco.

Kończąc, jak można nie polubić powieści, w której pojawia się taki fragment:

„Odwrócony tyłem, uświadomił sobie, że jeśli chce dzisiaj uprawiać z Chłopcem seks, będzie musiał mu udostępnić swój odbyt. Nie lubił tego robić od czasu, kiedy wydał swoją trzecią powieść i został prezesem Związku Literatów Polskich”.

 

Marcin Nowak Lubecki, Łza i morze, W.A.B. 2014

• • •

Czytaj także:

• • •

Michał Sowiński (1987) – absolwent Filologii polskiej (UJ), obecnie doktorant (WPUJ). W Ha!arcie zajmuje się różnymi rzeczami. Myśli o sobie jako o literaturoznawcy (miłośnik prozy), czasem para się krytyką literacką. Dyrektor programowy Festiwalu im. Jana Błońskiego.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information