Strach zżerać duszę

Maciej Bobula

„Skoro już myślisz, powinieneś przyjąć dobre życie. Nikomu nie daj się skrzywdzić, ale też nikogo nie krzywdź. Zwalczaj niesprawiedliwość wobec siebie i wobec innych. Bądź odważny, odwaga bowiem może pomniejszyć straty, których na swej drodze życia będziesz miał wiele. Jeśli będziesz powściągliwy, uchronisz się przed pychą, która niechybnie uczyni z ciebie trywialną miernotę.”

Ryszard Przybylski, Uśmiech Demokryta. Un presque rien

 

Przez niemal całe wakacje myślałem o tym filmie, w którym garstka żołnierzy biegnie walczyć z o wiele liczniejszym przeciwnikiem, czyli – nie owijając w bawełnę – biegnie na pewną śmierć. Nie pamiętam już, czy w tym filmie było pokazane, jak ci żołnierze jeden po drugim giną, czy też skończył się tak, że atakują oni tę liczniejszą grupę, a obraz się po prostu zatrzymuje i pojawia się wyciskający łzy z oczu napis, że imieniem jednego z tej garstki nazwali dworzec tymczasowy, imieniem drugiego kawałek miedzy w kujawsko-pomorskiem, imię trzeciego widnieje zaś na jakiejś szkole. Nieważne, jak się skończył, tak jak nieważny jest tytuł tego filmu i jego bohaterowie. Ważny jest ten akt, który ciśnie widzowi do oczu łzy jak grochy. Akt coraz rzadszy w życiu publicznym, a coraz częstszy na ekranach kin, w dziełach opiewających niezłomność postaci wyjętych z kart historii – akt odwagi.

Komentując słowa ministra ds. kultury Piotra Glińskiego, który publicznie wyraził swoje niezadowolenie z faktu, że w konkursie głównym nie znalazł się film Jerzego Zalewskiego Historia Roja, dyrektor artystyczny Festiwalu Filmowego w Gdyni, Michał Oleszczyk, napisał na swoim facebookowym profilu, że żyjemy w ciekawych czasach („Nikt nie powie, że przyszło mi pracować nad Festiwalem Filmowym w Gdyni w nieciekawych czasach”). Paradoksalnych, rozwinąłbym. Bo jak inaczej nazwać czasy, w których ze strachu przed faktem, że wroga, lewacka narracja może być narracją dominującą, na siłę promuje się filmy opiewające odwagę historycznych bohaterów. I ta retoryka strachu paradoksalnie staje się w rękach piewców odwagi retoryką dominującą.

Widzom w Polsce trzeba wyjaśnić, że nie było tak, że to Polacy mordowali Żydów, na co przecież mogą wskazywać wydarzenia w Idzie. Strach zżera duszę, że sobie jeden młody Polak z drugim pomyślą, że tak rzeczywiście było i może przestaną chcieć być Polakami. A wtedy czwarty rozbiór gotowy. Jak inaczej wytłumaczyć fakt wyparcia mniej przyjemnych wydarzeń z historii Polski, jak nie bojaźnią i drżeniem o dobre imię narodu, co może i samo w sobie nie byłoby niczym złym, gdyby nie fakt, że owe mniej przyjemne wydarzenia naprawdę miały miejsce, są poświadczone wiarygodnymi relacjami, pamięcią, której nawet najbardziej perfidnie działające mechanizmy polityki historycznej nie są i nie będą w stanie zatrzeć.

Na spotkaniu w Nowej Rudzie w trakcie Festiwalu Góry Literatury Karol Modzelewski mówił, że nie ma czegoś takiego jak patriotyzm, bez umiejętności poradzenia sobie z wrzodami na dupie własnego narodu. Tych, którzy radzić sobie próbują, pałuje się jak za komuny (tu jak na dłoni widać ten piękny paradoks, gdy pod hasłami ostatecznej dekomunizacji brnie się w nic innego, jak w PRL-owskie aparatczykowstwo właśnie), słowami-pałkami; wszak nikt narodowi bardziej nie straszny niż jego wrogowie i zdrajcy – wyimaginowani czy prawdziwi. Ważne, żeby utrzymywać społeczeństwo w przeświadczeniu (strachu), że takowi są, istnieją, i że społeczeństwo potrzebuje bojówek strzegących przed tym niepożądanym elementem.

 

Pogrzeb Gabriela Narutowicza

 

Nie to, żeby to była jakaś nowa w Polsce sprawa, bo sprawa to dawna. Jak już przy X muzie jesteśmy, niedawno po raz pierwszy widziałem Śmierć prezydenta Jerzego Kawalerowicza, znakomity film, dość wiernie obrazujący kilka ostatnich dni z życia pierwszego prezydenta Polski – Gabriela Narutowicza, prezydenta – co warto zaznaczyć – światłego, obytego w świecie, z nienaganną etykietą. Pytanie, w jakim kraju morduje się swojego pierwszego męża stanu pod zarzutem domniemanej antypolskości, zdrady narodu i podobnie idiotycznych zarzutów, łaskawie pozostawię bez odpowiedzi. Kto wie, czy właśnie to morderstwo nie jest ofiarą założycielską Polski XX wieku, ofiarą, która bardziej oddaje ducha konfliktu rdzennie Polskiego, rozdarcia między „krzyżem a zegarem”, Polską oświeconą i Polską ludową, niż postulowana przez Jarosława Marka Rymkiewicza w Kinderszenen ofiara założycielska, która dokonała się w Powstaniu Warszawskim. I, broń boże, nie odmawiam tutaj Rymkiewiczowi przenikliwości, bo jego teza, kontrowersyjną wprawdzie będąc, jest jak najbardziej do obrony, co zresztą autor Kinderszenen w świetny, choć kontrowersyjny sposób robi. Tylko porównując Polskę dzisiejszą, która boi się aktu pomocy kilku tysiącom uchodźców, i Polskę czasów wojny, która nikłymi siłami rzuca wyzwanie o wiele potężniejszej armii (zasadność tego czynu pozostawiam prywatnej refleksji), skłaniałbym się raczej ku twierdzeniu, że zabicie „demokraty i człowieka o nieposzlakowanej uczciwości osobistej” (Henryk Zalewski, Historia Polski 1914-1939) podyktowane strachem, że Polską rządzić może nie-katolik i „oświeceniowiec”, bliższe jest Polsce dzisiejszej, tak przecież zlęknionej armią islamistów czyhających u bram pod przebraniem potrzebującego.

Zdaję sobie sprawę, że igram tu z romantyczną warstwą symboliczną, która dłutem jest wryta w naszą podświadomość, niemniej ostatnio coraz częściej mam wrażenie, że ta polska romantyczna tożsamość wymaga jednak renegocjacji, bo im dłużej żyjemy w okresie geopolitycznego Sturmu i Drangu, tym mniej czuję ducha zrywu i woli przeciwstawienia się zastanemu status quo, bardziej zaś chłodną, cyniczną niekiedy, kalkulację, prostacki, z braku odwagi wynikły, oportunizm. I nie mówię tu, rzecz jasna, o walce zbrojnej, mówię choćby o bierności wobec innego, bierności wobec jego krzywdy (nawet Wikipedia nam powie, że romantyzm to nie tylko walka o niepodległość, ale też walka „z uprzedzeniami społecznymi i rasowymi”). Polska odwraca oczy – to znakomity tytuł znakomitej książki reportażowej Justyny Kopińskiej, jednej z moich ulubionych książek ostatniego roku, która w swojej bezceremonialności w pokazywaniu owej bierności jednych na krzywdę drugich albo, co gorsza, bezrefleksyjną chęć krzywdzenia, sprawia realny ból i wzmaga poczucie bezsilności. Niby ponad dwa tysiące lat temu Sokrates mawiał, że wyrządzać krzywdy to rzecz gorsza niż je znosić, ale kto by tam słuchał Sokratesa, skoro tutaj, jak pisze Konrad Góra w niewydanym poemacie Nie: „nikt jeszcze nie oślepł od odwracania oczu”. Co gorsza, próbując przeciwdziałać przemocy, łatwo można te oczy stracić.

Miast odwagi, ciemnota, warcholstwo i tumiwisizm. Taki tor myślowy współczesnej Polski dobrze wpisywałby się w tezę postawioną przez Janka Sowę w Fantomowym ciele króla, że paradygmat oświeceniowy nigdy się u nas na dobre nie przyjął. Wszelkie innowacje szturchane są tu witką niepewności i często, z zaprzaństwa i przede wszystkim ze strachu, odrzucane. Albo zabijane. Strach towarzyszący okoliczności morderstwa dokonanego na Narutowiczu opisał Julian Tuwim w Pogrzebie prezydenta Narutowicza: „Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni. / Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie, / Wy, w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni, / Chodźcie, głupcy, do okien – i patrzcie! i patrzcie!”.

Gdy okręt z częścią społeczeństwa obiera kurs radykalnie na prawo, popularne stają się jednoznaczne hasła i proste, nieprzemyślane odpowiedzi. Recepta na niepowodzenia wydaje się być na wyciągnięcie naszej ręki, co skrupulatnie wykorzystują rozmaici demagodzy nabijający słupki popularności, zwalając winę za niepowodzenia na obce elementy, które rujnują kraj od środka – Unię, Tuska, Żydów, imigrantów. Paradoksalnie, w Wielkiej Brytanii winnymi dyskomfortu Brytyjczyków są Polacy. Coraz częściej w dyskursie politycznym obecne jest nakręcanie spirali strachu przed potencjalnymi zagrożeniami, które biorą się nie z tego, co swojskie i znane, ale z zewnątrz, które przecież jest niepewne. Lubimy to, co znamy i co raz przynajmniej słyszeliśmy – inżynier Mamoń za punkt honoru stawia sobie zamanifestowanie swojej indolencji intelektualnej. Nie lubię tego, czego nie znam. Jestem, jaki jestem, i inny nie będę. Pewne dobrze znane układy na świecie się komplikują, co sprawia, że część ludzi może czuć się w swoim otoczeniu nieswojo – stąd bierze się owa mamoniowa postawa, ów manifest swojskości. Zanik poczucia swojskości nieźle zobrazował bodaj Radosław Sikorski, który komentując Brexit, skonstatował, że starsi ludzie w Anglii, gdy przychodzili kiedyś do pubu i pytali o mecz krykieta, który właśnie się odbył, od razu usłyszeli wynik meczu. Ale to się zmieniło. A jak się tak pozmieniało, że w szafie grającej nie ma więcej melodii, które znamy, zmieniamy reguły gry – wywracamy ową szafę i nikt nie będzie słuchał niczego. Mam duże wątpliwości, czy jest to postawa, którą warto kultywować. Świat bowiem ewoluuje i rzeczy w nim nie będą cały czas wyglądały tak samo. Przy czym chciałbym zaznaczyć, że owa antagonistyczna postawa względem przemian na świecie nie dotyczy wyłącznie ludzi starszych, młodsi również przejawiają tendencje do maksymalnego upraszczania rzeczywistości wokół siebie, stąd popularność jednoznacznych haseł, prostych odpowiedzi, stąd chęć zamknięcia się w wąskim kręgu twarzy dobrze znanych, w rzeczywistości oswojonej.

 

Bestsellerowa naszywka Roja

 

Najbardziej naturalnymi reakcjami na strach są ucieczka albo atak, przy czym przyjęło się myśleć, że atak wymaga odwagi, ucieczka zaś jest haniebna. Dlatego też na początku tego tekstu napisałem, że heroiczny gest kilku niezłomnych wojaków, by walczyć z liczniejszym przeciwnikiem, jest aktem odwagi. To była prowokacja; teraz słowa te odwołuję. I nie twierdzę też przy tym, że gest ów aktem odwagi wcale nie jest. Nie jestem w stanie wypowiedzieć się o nim w kategoriach dogmatycznych, bo coraz trudniej dziś o dogmatyczność, która wymaga jasnego podziału: to jest dobre, to jest złe. Im dłużej żyję na tym świecie, tym dobitniej widzę, że krytycyzm względem najbardziej nawet oczywistych sądów bywa zbawienny, zadaniem człowieka myślącego jest bowiem nicowanie świata (tytuł znakomitej książki Tadeusza Sławka o Szekspirze), zadawanie pytań i polemizowanie z własnymi odpowiedziami.

Jeśli miałbym powiedzieć cokolwiek dogmatycznego o zadaniach człowieka na świecie, byłoby to coś takiego: naszym zadaniem dziś jest przede wszystkim myśleć i nie pozwolić, by nasza refleksyjność względem świata ulegała spłyceniu. Bo aktem odwagi jest dla mnie przede wszystkim odwaga intelektualna, która nie poddaje się manierze upraszczania obrazu świata, nie sygnalizuje, jak reżyser owej nieszczęsnej, wyżej przywołanej Historii Roja, że oto jesteśmy my – nieliczni i bezgranicznie dobrzy, i są oni – liczni i bezgranicznie źli. Niestety (albo stety) rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i więcej w niej kolorów niż biel i czer(wie)ń. Tak jak nie wszyscy żołnierze wyklęci byli wzorem patriotyzmu, tak nie wszyscy aparatczycy komunistyczni byli wrogami ojczyzny, którzy zasłużyli na śmierć. Ta mącicielska, prowokacyjna dla niektórych, konstatacja burzy symboliczny ład, o który tak zaciekle się dziś walczy, i pewnie ustawia mnie po stronie wrogów ojczyzny. Niemniej, zanim zostanę postawiony pod murem i padnie komenda, w ostatnim zdaniu przed nieuchronnym chciałbym pokusić się o jeszcze jedno aksjomatyczne stwierdzenie o odwadze w świecie targanym burzami fasadowości i krzykactwa. Odwaga intelektualna, o której piszę w tym tekście, owo wyjście poza prostacki obraz świata, niezależność myślenia, powściągliwość sądów, niepoddanie się strachowi podsycanemu przez durne hasełka typu „Polska dla Polaków” lub „Śmierć wrogom ojczyzny” zawsze będzie udziałem sprawiedliwych, niezależnie od tego, czy będzie ich mniej, czy więcej. I żadna polityka historyczna tego nie zmieni.

• • •

Czytaj także:

• • •

Zobacz także:

• • •

Maciej Bobula – czyta, pisze, mieszka w Szalejowie Górnym.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information