Handluj z tym (9): Sokół, sam się wyloguj
W końcu ukazał się krótkometrażowy film Wyloguj się do życia, będący częścią kampanii społecznej o tym samym tytule. Właściwie nie trzeba oglądać całości – trwający minutę teaser sprzed paru tygodni wyraźnie pokazuje, z jak tendencyjnym opisem rzeczywistości mamy do czynienia. Rozumiem, że to filmik stargetowany na gimnazjalistów i konieczny jest prosty język, jednak nie mogę zgodzić się z łopatologicznie ładowaną do łbów nieprawdą. Sokół, prawdopodobnie ustami scenopisarzy, powtarza brednie brzmiące jak panika moralna z okresu milenijnego. Przyzwyczailiśmy się chyba już wszyscy, że kampanie społeczne w Polsce są wybitnie chujowe, ale tym razem grubo przesadzono. Internet jest tu wrzucony do jednego wora z alkoholem i „narkomanią”.
Na stronie wylogujsie.org możemy przeczytać, jak bardzo groźny jest Internet: „Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń wynikających z niekontrolowanego używania Internetu i komputera. Wszystko to sprzyja rozwojowi uzależnienia, a każde uzależnienie jest równie niebezpieczne i prowadzi do utraty relacji, osamotnienia, smutku”. No tak, a co z całymi rzeszami samotnych ludzi, którzy odnajdują swoją tożsamość online? Ba, są też tacy, którzy znaleźli swoje żony/mężów/partnerów dzięki sieci. Twórcy tej kampanii żywcem kopiują wizerunek internauty z jeszcze głupszego filmu Sala samobójców – niezrównoważony emo-nastolatek, podkrążone oczy jak u narkomana, blada cera, nerwowy, rzuca przekleństwami i klawiaturą (przypominam, że kultowy Angry German Kid powstał w roku 2006 i jest fejkiem). Poza tym, co to jest „niekontrolowane używanie Internetu”? Czy to znaczy, że mamy instalować swoim dzieciom filtry w przeglądarkach, czy może zgodzić się na globalne filtrowanie treści przez dostawców Internetu?
W świecie Sokoła na zewnątrz świeci słońce, urodziwe gimnazjalistki spacerują w promieniach światła, młode Sebki jeżdżą na deskorolkach w slow motion i grają w ping ponga. Jest też poczciwy papa Sokół na ławce, który poucza, jak fajnie się wylogować do życia, bo nikomu nie imponują twoje osiągnięcia na komputerze, a gry wideo to nie jest prawdziwy sport. Tymczasem w prawdziwym świecie jest brzydko i ponuro, wszędzie błoto i słaba komunikacja miejska, piwo kosztuje 10 zł i jest chrzczone wodą, a na festiwalach muzycznych gra Sokół. Nic dziwnego, że mistrzostwa świata w grach komputerowych rozwijają się prężnie od 2003 roku, a Polacy regularnie zdobywają w nich złote medale. W obecnej statystyce ESWC (Electronic Sports World Cup) Polska plasuje się na 7. pozycji wśród wszystkich krajów uczestniczących, znajdźcie mi drugą taką dyscyplinę. Nie będę nawet wspominać o kolosalnej różnicy w stosunku do tego, jak gracze wideo traktowani są w Azji. U nas lepiej przelewać grube miliony na sport, w którym naprawdę jesteśmy słabi, czyli na piłkę nożną.
Jak się okazuje, wsparciem dla całej akcji jest oficjalny profil na Facebooku. Można na nim posłuchać piosenek Macklemore'a lub odpowiedzieć na pytanie, czy uprawiamy jogging z aplikacjami mierzącymi przebyte kilometry. Nie wiem, może jestem jedynym, który dostrzega śmieszność tej sytuacji, ale czy ktoś tu nie miał likwidować czasu spędzanego w Internecie?
Za kampanię odpowiedzialna jest Fundacja FIRST, czyli Fundacja Innowacyjnych Rozwiązań Społecznych i Terapeutycznych. Wcześniej zajmowała się między innymi organizacją konferencji Alkoholizm u kobiet – pułapka w poszukiwaniu siebie lub kampanii społecznej AlcoSfery. Picie w biznesklasie. Nie mam pojęcia, w czym alkohol jest podobny do Internetu, może to dalekie echa słynnej wypowiedzi Jaro Kaczyńskiego (w jednym fragmencie filmu dowiadujemy się, że w Internecie nastolatki są atakowane seksem), jednak filmik Wyloguj się do życia wydaje się faworyzować niektóre uzależnienia. Podczas napisów końcowych wybrzmiewa utwór o byciu zajaranym życiem, gdzie w jednej zwrotce (na wysokości 10:20) ktoś rapuje: „Kubek kawy, szlug, czuję się jak młody bóg”. Najwyraźniej nikotyna i kofeina są w porządku, ale alkohol i Internet już nie bardzo.
Już nawet nie chodzi o to, że mnóstwo ludzi spędza całe dnie przed komputerem, bo musi, bo pracuje lub uczy się w Internecie – bo całe gałęzie gospodarki opierają się na necie; nie chodzi o to, że gros rozrywki i mediów przenosi się w pewnym stopniu do sieci; nie chodzi też o to, że w Polsce mamy całe zastępy wybitnych programistów i koderów, którzy regularnie wyjeżdżają za granicę, bo tam dostają lepsze pensje. Główny błąd, jaki popełnia Fundacja FIRST, Sokół i Żulczyk to tzw. cyfrowy dualizm (digital dualism), czyli mylne pojmowanie świata jako podzielonego na dwie części: wirtualną i rzeczywistą. Za taki stan rzeczy odpowiedzialne są po części filmy science-fiction, po części zaś błąd logiczny – tak się składa, że życie na fejsbuczku i kwejku nie jest żadnym matrixem, tylko częścią (jedynego) prawdziwego życia. O czym można się łatwo przekonać aplikując o pracę w korporacji – śledzenie naszego cyfrowego śladu nie jest żadną nowością, o praktykach działów HR pisano już wielokrotnie, również na „Wyborczej”, która jest patronem akcji Sokoła i wspiera ją wzruszającymi artykułami.
Na koniec – tak, doskonale zdaję sobie sprawę, że uzależnić można się od wszystkiego, również od Internetu i gier, i że może to być poważnym problemem, jednak nie tędy droga, takie problemy załatwia się indywidualnie, a hajs wydany na reklamę muzyki Sokoła można było spożytkować w lepszy sposób, choćby na terapię dla najbardziej potrzebujących.
• • •
Czytaj także:
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (10): Egzekucje na fejsie
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (8): Wprowadzenie do sztuki krytycznej
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (7): Nowa ekonomia x3 - jak fajnie jest pracować przy taśmie, jak dyma nas Steam, jak gra nami iTunes
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (6): 10 korzyści płynących z całowania*
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (5): Stare było. Wprowadzenie do hauntologii
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (4): Outsider AD 2012
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (3): Nowa Estetyka
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (2): HA!
- Jakub Mihilewicz - Handluj z tym (1): Digital Decay
• • •
Jakub Mihilewicz – prawdziwe nazwisko Fleischman, wróg #1 Polskości, Narodu Polskiego i Wolnego i Niepodległego Państwa Polskiego, polonofob, dywersant, polakożerca, fanatycznie i zajadle nienawidzi polskości, Polaków i Polski. Nie płakał po papieżu, nie umie nawet skończyć lewackich studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim. W bezpośrednim starciu niegroźny, można go napotkać w nocnych klubach grającego nieznośną antypolską muzykę pod pseudonimem Justice Beaver. Pisze o muzyce i internecie od kilku lat, obecnie głównie na Lineout.pl. Uzależniony od internetu.