Wojciech Bruszewski - Big Dick. Fikcja dokumentalna [fragmenty]

Redakcja

Big DickFRAGMENT 1

Zaraz na samym wstępie pragnę wyraźnie określić gatunek tej książki. Jest to bajka dla dorosłych. Dzieci i dorastająca młodzież nie powinny jej czytać. Zdarzają się tutaj wulgaryzmy, elementy rasistowskie, seks w miejscach publicznych, pornografia i brak szacunku dla autorytetów.

Nazwiska, takie jak Bill Gates, Lech Kaczyński, George Herbert Walker Bush czy Izabela Cywińska, są zmyślone, a ich zbieżność z podobnymi nazwiskami funkcjonującymi w realnym świecie jest całkowicie przypadkowa.

Rzeczywistość tej książki przypomina spektakl grany na efemerycznej granicy jawy i snu. Opisywane fakty, zbliżone pod wieloma względami do wydarzeń historycznych, są tworem wyobraźni autora. Nikt nie powinien mieć pretensji o naruszanie czyichkolwiek dóbr osobistych.

Jeżeli jednak Bill Gates, Lech Kaczyński, George Herbert Walker Bush lub Izabela Cywińska; Manfred Stoss, Wulf Eichhorn, Eva Piantoni, Michael Bock, Peter Meibel lub Zenobiusz Chucierewicz poczują się po lekturze tej bajki nieco dotknięci, autor z góry przeprasza nie tylko ich, ale również innych obywateli wszechświata, których prawdziwe nazwiska brzmią identycznie. Nie oni, ale nazwiska zostały, zupełnie niechcący, ponownie wymyślone.

 

FRAGMENT 2

Niedługo po upadku berlińskiego muru wznowiono zakazane wcześniej wycieczkowe loty na niewielkich wysokościach. Jako znak rozpoznawczy nowych czasów na niebie pojawiły się kolorowe awionetki. Odrodził się również sport balonowy.

Pasażerowie małych statków powietrznych przelatujący nad gminą Zernikow przez większość dni w roku widzieli tylko zielone wierzchołki drzew dojrzałego lasu. Byli pewnie wśród nich i dziadkowie, którzy wnukom chcieli pokazać ten las. Snując opowieści o pięknych czasach albo wstydliwie unikali nazwy Hitlerjugend, albo mówili ją dzieciakom na ucho.

Jesienią, kiedy drzewa iglaste pozostają zielone, a modrzewie, tak jak drzewa liściaste, zaczynają zmieniać barwę igliwia w kierunku rudych odcieni złota, zawieszonym w powietrzu dziadkom i wnukom na krótko pojawiał się zupełnie nieoczekiwany, nadzwyczajny widok.

14 listopada 2000 roku, a więc wtedy, kiedy „mimozami jesień się zaczyna, złotawa, krucha i miła”, podający się za dziennikarza agent BND wyczarterował na dwie godziny sportową awionetkę. Wystartowali z berlińskiego lotniska Tempelhof o 14:00.

Kiedy „dziennikarz” kazał lecieć do Zernikow, pilot poinformował go, że tego dnia już tam był. Wynajął go niezależny fotoreporter pracujący dla brukowej prasy ilustrowanej.

– Czy lecimy zobaczyć te piękne modrzewie?

Kolorowe zdjęcie, wykonane z wysokości 300 metrów, zwykłą pocztą trafiło do Agencji Reutera. Nadesłał je anonimowy fotograf. W zielonym iglastym lesie rosła ogromna, czerwono-złota swastyka.

00111443870

[Książka zawiera 44 kody, które są odsyłaczami do „elektronicznej biblioteki” zawierającej zaszyfrowane pliki audiowizualne oraz fotografie. Specjalnie przygotowana przez artystę strona internetowa staje się integralną częścią powieści. Czytelnik w konkretnych partiach przerywa lekturę tekstu i dzięki znajomości kodu dostaje się do „elektronicznej biblioteki”, gdzie konfrontuje świat przedstawiony w słowach z dowodami audiowizualnymi w Internecie, które stawiają jeszcze więcej znaków zapytania i potęgują poczucie halucynacyjnego porządku świata. http://www.bigdick.pl/bigdick.html]

 

FRAGMENT 3

Tytuł koncertu był dosyć długi. Zapamiętał tylko „…für zwei Klaviere”.

Obok niego siedziała chudziutka dziewczyna. Okularki na drucikach, subtelna uroda zbuntowanej madonny. Wojskowa bluza i błękitne dżinsy ukrywały nie więcej niż 40 kilogramów anorektycznego piękna. Stopy chroniła miniaturowa wersja wojskowych buciorów. Rząd foteli był prawie pusty, a oni siedzieli obok siebie jak para dobrych znajomych.

– „Chucherko. Ostra intelektualistka. Radykalna” – ocenił sąsiadkę Dick.

Podczas Prélude et danse, pour 2 pianos en quarts de ton, op. 16 Dick zerknął na nią najwyżej dwa razy. Całą uwagę poświęcił czarnej głowie. Centralnie ustawiony statyw, a na jego szczycie czarna, ludzka głowa. Nie mógł oderwać od niej oczu. Statyw stał w przejściu pomiędzy fotelami, dokładnie na wysokości szóstego rzędu.

Głową nikt się nie interesował. „Patrzyła” na estradę, tak jak pozostałe głowy obecnych na sali melomanów.

„Cztery minuty, pięć sekund” – przeczytał w programie koncertu.

W czasie Deux études de concert, op. 19 (1931) jego sąsiadka obdarzyła go sympatycznym uśmiechem. Dick skinął głową.

– „Na nic nie licz maleńka”.

Za chwilę jeszcze raz mignęła uśmiechem.

– „Libido nie rzuca mnie dziś o ścianę tak, jak kiedyś”.

 

FRAGMENT 4

Dick postanowił szybko przerwać odczytywanie listy możliwych inwestycji zagranicznych. Delikatnie zmienił temat i popchnął rozmowę w kierunku problemów międzynarodowych.

– Największym dziś zagrożeniem dla Polaków są Szwedzi. Nie Ruscy, nie Niemcy, a Szwedzi! Patrzę na to z dystansu i wierz mi, Lechu, dostrzegam to, czego wy nie widzicie.
– Ze Szwedami nie mamy kłopotów od 350 lat – odparł spokojnie Lech.
– To się wam tylko tak wydaje. Dzisiaj są najgroźniejsi. Tysiące Polaków sezonowo jeździ do Szwecji zbierać truskawki. Wracają z niewielką forsą, ale za to kompletnie zauroczeni szwedzkim systemem socjalnym. Przy najbliższych wyborach parlamentarnych będą chcieli wprowadzić go w Polsce. Tylko czekają, kto im zaproponuje dobrobyt z urzędu. A do czego to doprowadzi? To widać już po Szwedach. Bogaczy wygnali z kraju. Borg, były tenisista, i Bergman, były reżyser filmowy, dali nogę do Monako i wyparli się szwedzkiego obywatelstwa. Ci, którzy nie mogą żyć bez widoku fiordów, bulą osiemdziesięcioprocentowe podatki. A naród myślisz zadowolony? W Szwecji jest największy odsetek samobójstw, jaki notują agendy OeNZetu. Mają dobrobyt, a jakże, darmowa szkoła, darmowy lekarz, stuprocentowe emerytury i tak dalej. Czy się stoi, czy się leży, 10 tysięcy koron się należy. Więc leżą i palma im odbija. Piją, wieszają się, skaczą z mostów, topią się w lodowatej wodzie urokliwych fiordów. Tego chcecie, Lechu?

 

FRAGMENT 5

Był 8 marca 1968. W tym samym momencie w Warszawie rozpoczęła się kolejna, nieudana rewolucja. Rozpoczęła się w Dzień Kobiet, a sukcesem zakończyła się dopiero po 20 latach. Tego samego dnia w Brazylii dwudziestoletnia neofaszystka, Sabine Baumgardt, otrzymała tytuł Miss Nazi ’68. A w Berlinie Zachodnim parowiec Kaiser Friedrich wracał do macierzystej przystani pod obcą, nikomu nieznaną banderą.

Dick zabawiał rozmową sympatyczne prostytutki, otwierał kolejne butelki musującego wina, klepał po tyłkach bardziej urodziwe damy, ale w duchu wciąż zadawał sobie pytanie o sens i istotę bytu. Myśli takie dopadały go zawsze w rocznicę urodzin. Nie mógł pojąć strategii Matki Natury, która misję przetrwania realizowała tak szalonym przeinwestowaniem. Podczas tylko jednego orgazmu możliwość zainicjowania nowego życia okupiona została zagładą aż 500 milionów niewystarczająco szybkich plemników. Nie dość tego. Kolejny orgazm, zwany czasami „małą śmiercią”, zdarza się na kuli ziemskiej częściej niż co sekundę.

06100575901

 

• • •

Wojciech Bruszewski (1947-2009) – polski reżyser, operator filmowy, artysta multimedialny, wykładowca. Prekursor sztuki wideo w Polsce. Ukończył studia na wydziałach: operatorskim w 1970 roku i reżyserii w 1975 roku, w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Jako artysta związany był ze sztuką awangardową. Był współzałożycielem i jednym z filarów łódzkiej grupy Warsztat Formy Filmowej. W latach siedemdziesiątych, jako członek Warsztatu, uczestniczył w międzynarodowym ruchu Kina Strukturalnego. Najważniejszą manifestacją tego ruchu była seria wystaw Film Jako Film. Pierwsza edycja miała miejsce w Niemczech (w Kolonii, Stuttgarcie, Essen i Berlinie), a druga w roku 1978 w Londynie. Członek grupy Zero61. Od 1981 roku członek Internationales Künstler Gremium w Niemczech. W latach 1990-1992 Prezes Konstrukcji w Procesie. Współzałożyciel Stowarzyszenia GUST (Grupy Użytkowników Systemu TeX). Jako filmowiec i twórca sztuki wideo brał udział w prestiżowych wystawach artystycznych, takich jak: documenta 6, documenta 8 w Kassel czy Presences Polonaises w Centrum Pompidou w Paryżu.

• • •

Więcej o książce Big Dick Wojciecha Bruszewskiego w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art

Big Dick. Fikcja dokumentalna w naszej księgarni internetowej

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information