Sen autora

Martyna Nowicka

Bardzo długo nie mogłam napisać tego artykułu, ponieważ marnowałam czas w Internecie. Czas pochłonięty w dużej mierze przez sprawdzanie postów na fejsbuku czy klikanie w rzeczy na feedzie nie musi być jednak bezproduktywny. Zamiast niepokoić się o zawartość artykułu, mogłabym napisać go metodą, której mój bohater poświęcił w tym roku specjalne zajęcia akademickie, zatytułowane Marnowanie czasu w Internecie. Uczestnicy tego kursu co tydzień przez trzy godziny zajmowali się przeglądaniem sieci, a jedyne interakcje między nimi odbywały się za pośrednictwem komentarzy i wpisów na forach. Brzmi jak marzenie polskich studentów? Wbrew pozorom te zajęcia to nie ciekawostka z krańców Internetu, a interesująca propozycja teoretyczna Kennetha Goldsmitha. Ten amerykański poeta konceptualny od lat zajmuje się praktykami związanymi z codziennością – pisaniem niekreatywnym i marnowaniem czasu. Ci, którzy w tych metodach chcieliby widzieć tylko dzieło przypadku, nie mogą się jednak bardziej mylić – działalność Goldsmitha od początku ma solidne podłoża teoretyczne, a jego poematy obwołano „emblematycznymi dla XXI wieku”. Pierwszym polem działania Goldsmitha, choć trudno w to dziś uwierzyć, spoglądając na jego dokonania (dziesięć tomików poetyckich, zbiór esejów i kilka zredagowanych książek), nie była jednak literatura. Karierę zaczynał jako rzeźbiarz, wykształcony w Rhode Island School of Design. Nigdy jednak nie interesowały go tradycyjne rzeźbiarskie środki ekspresji, ani trwałe materiały. Jego uwagę od początku skupiał tekst. Przez lata definiował się jako artysta wizualny, od początku zajmował się głównie słowami. To podejście bardzo dobrze widać w jego licznych książkach poetyckich, w których korzysta on właściwie z popularnej w sztukach wizualnych koncepcji ready-made'u. Sam Goldsmith, będący nie tylko (niezwykle samoświadomym) twórcą, ale także akademikiem, wielokrotnie dawał do zrozumienia, że jego wyzwaniem, jako pisarza czy poety, nie jest wynajdowanie nowych sformułowań. – To przekonanie wypowiada następująco: „Nie potrzeba nam nowych zdań, wystarczą nam te stare w nowej odsłonie” („We don't need a new sentence, an old sentence reframed is good enough”); „Interesuje mnie dekontekstualizacja normatywnego języka” („I'm interested in decontextialisation of the normative language”). Oba zdania, z równym zaangażowaniem Goldsmith wypowiada w poświęconym mu filmie Sucking on Words Simona Morrisa. Według uprawianej przez Goldsmitha teorii literatury, liczy się nie tyle świeżość frazy, co jej umiejętne użycie. To właśnie ono wyróżnia go spośród setek współczesnych anglojęzycznych poetów – w większości tomików poetyckich nie używa on właściwie zdań własnego autorstwa, całkowicie zdając się na te już istniejące. Jak to może wyglądać? W jednym ze swoich pierwszych zbiorów, zatytułowanym No. 110 10.4.93-10.7.93 wymienia w porządku alfabetycznym słowa i frazy kończące się na literę „r”. Wszystkie zaprezentowane przez Goldsmitha słowa zostały przez niego zasłyszane lub przeczytane w ciągu trzech miesięcy – między dziesiątym kwietnia a dziesiątym lipca 1993 roku. Tom (trudno tu mówić o tomiku – powstała z tego książka całkiem pokaźnych rozmiarów) rozpoczynają jednosylabowe słowa, a kończy go poemat… Wydany dekadę później – w 2003 roku – Day to transkrypcja całego tekstu „New York Timesa” z 1.09.2000 – rzecz jasna również reklam i ogłoszeń. „Po tym doświadczeniu nie jestem już w stanie czytać gazet”, mówi sam artysta. W Soliloquy Goldsmith spisuje z przenośnego dyktafonu wszystko, co usłyszał w ciągu tygodnia (łącznie z własnym głosem), Traffic to opisy sytuacji drogowej z całego dnia, które co dziesięć minut podaje nowojorskie radio. W swoim tomie Seven American Deaths and Disasters poeta kompiluje transkrypcje radiowych doniesień o śmierciach i katastrofach m.in. o zabójstwie prezydenta Kennedy’ego. Te i inne przykłady wykorzystania przez Goldsmitha żywego słowa, wskazują jasno, że jego podejście nie przypomina klasycznej poezji czy prozy. Zadanie, które przed sobą stawia jest podobne raczej do tych przypisywanych średniowiecznym skrybom. „Kiedy zabieram się za jakiś temat, zawsze zadaję sobie pytanie – czy robiąc to, będę pisarzem? Jeśli odpowiedź brzmi – Tak!, od razu sobie odpuszczam. Jeśli z kolei myślę – Nie, to po prostu przepisywanie – biorę się do pracy. Kopiowanie wydaje mi się bardzo ciekawe” – mówi artysta. Jego teksty to więc kompilacje innych, istniejących wcześniej zdań, wybrane ze względu na różne kryteria, najczęściej czasowe. O ile w literaturze tradycyjnej czas bywa traktowany najczęściej umownie, a akcję wielkich dziewiętnastowiecznych powieści można rozciągać na wiele lat, dla Goldsmitha tekst staje się właściwie zapisem performansu. Esencją większości jego książek są nie tyle konkretne słowa czy frazy, ale pomysł zapisania ich po raz drugi, wyjęcie z pierwotnego kontekstu i zaprezentowanie jako literatury. Zdaniem poety pisanie jest rodzajem zarządzania informacjami – dlatego pisarz nie musi sam pisać, ale raczej ma wedle swoich kryteriów powtarzać to, co już zapisane (lub powiedziane). Skoro na świecie istnieje już tyle, całkiem udanych, zdań, czemu właściwie mielibyśmy cały czas szukać nowych, zdaje się pytać Goldsmith. Po raz kolejny pojawia się tu zresztą temat jego wcześniejszej rzeźbiarskiej edukacji – język, w którym pracuje, staje się materiałem podobnym do kamienia, z którego sprawny twórca bez problemu wydobywa to, na czym mu zależy. Prawdziwy kunszt w tej dyscyplinie to dla poety nie wynajdowanie nowych rodzajów marmuru, ale umiejętne wydobycie wymyślonego kształtu z tego już istniejącego. Dlatego właśnie Kenneth Goldsmith stara się jak najskuteczniej rzeźbić w języku. Jakie efekty daje taka technika? „Wiele osób mówi mi, że lektura moich książek jest wciągająca i hipnotyczna. Cieszę się, że tak sądzą, ale ja sam zasypiam w trakcie korekty” – mówi autor. Swoje książki uważa za lepsze pomysły niż dzieła i zachęca nie tyle do ich czytania, co raczej do zapoznawania się z koncepcjami. Z drugiej strony – to właśnie w czytelniku Goldsmith widzi nadzieję dla swojej prozy (cóż, niezbyt oryginalnie). Zdaniem poety w wypadku literatury konceptualnej czytelnik, tak samo jak autor, może w tekście wybierać własne ścieżki. Każde odczytanie jest formą nowego zapisu – jeśli więc na jednej z książek Goldsmitha spróbujemy powtórzyć jedną z jego strategii pisarskich – cóż, jesteśmy doskonałymi, konceptualnymi czytelnikami. Strategie pisarskie Goldsmitha niezwykle mocno przypominają o jego artystycznym rodowodzie. To, co robi na płaszczyźnie języka, jest zanurzone w praktykach artystów konceptualnych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a także w istniejącym już wcześniej pojęciu ready made. Jako motto w filmie Sucking on Words pojawia się cytat z Briona Gysina, głoszący, że „Literatura jest pięćdziesiąt lat za malarstwem”, z którym Goldsmith wielokrotnie się zgadzał. Nie da się ukryć, że to opóźnienie ludzi pióra sam skutecznie wykorzystuje. Jego praktyki, na gruncie sztuk wizualnych nieco już opatrzone, na polu literatury faktycznie mogą wydać się świeże. Konceptualizm z awangardowego ruchu stał się już niemal pół wieku temu nurtem konsekrowanym przez pokazywanie w najważniejszych muzeach na świecie, lecz jako działalność ściśle literacką uprawia go i rozpoznaje niewielu. Dlatego także Kenneth Goldsmith może czuć się ze sobą tak dobrze. Nie da się bowiem ukryć, że chociaż jest on poetą bardzo niekonwencjonalnym, to czuje się prawdziwym wieszczem. Jedna z badaczek zajmujących się twórczością Goldsmitha przytacza anegdotę, według której pewnego razu na Uniwersytecie Pensylwanii artysta zapytał studentów o innych awangardowych twórców literackich. Gdy ci udzielali mu odpowiedzi, on skwitował je wszystkie tylko wybuchem śmiechu. „Ja jestem jednak nieporównywalnie śmielszy od nich” – miał powiedzieć. Barbara Cole przytaczając tę anegdotę, zachwyca się samoświadomością artysty – inni mogą go jednak uznać za chama i bufona. Takie opinie na temat Goldsmitha pojawiły się zresztą w ciągu ostatniego roku, kiedy ze świata literatury (a dokładniej literatury konceptualnej) udało mu się przebić do mainstreamu. Wszystko za sprawą jednego poematu. W marcu 2015 roku na festiwalu Interrupt-3, który odbywa się na Uniwersytecie Browna w Rhode Island, Goldsmith postanowił zaprezentować tekst The Body of Michael Brown, który okazał się odczytaniem raportu z sekcji zwłok zastrzelonego przez białego policjanta w Ferguson czarnoskórego nastolatka, którego śmierć wstrząsnęła Stanami Zjednoczonymi. I chociaż na festiwalu okazję do wysłuchania odczytu miało zaledwie 75 osób, to sprawa wzbudziła wiele kontrowersji i zyskała drugie, niezwykle intensywne życie w mediach społecznościowych. Poza zwyczajowymi w takich sytuacjach komentarzami z gatunku: „Sama bym to mogła zrobić” czy: „Mój trzyletni syn przeczytałby to lepiej” (choć to drugie to akurat nieprawda, Goldsmith-performer to temat na osobną opowieść), poeta zebrał też solidną porcję krytyki od akademików. Tweetujący zarzucali mu niezrozumienie podstawowej prawdy, że jego biała skóra i kapitał kulturowy nie dają mu prawa do tego akurat zapożyczenia. I chociaż zasługi Kennetha Goldsmitha jako konceptualnego literata wydają się niezaprzeczalne, może będzie musiał się on pożegnać jeśli nie z pozycją, ale przynajmniej z irytującym samozadowoleniem. Może tak właśnie skończy się kariera autora, który zasypia nas własnymi książkami?

 

* Ponieważ „nowe zdania są niepotrzebne, wystarczą te stare w starym kontekście”, a Kenneth Goldsmith sam zachęca do twórczego wykorzystania komendy copy+paste, postanowiłam w niniejszym tekście porzucić dyscyplinę przypisów. Wszystkie cytaty z wypowiedzi bohatera niniejszego tekstu pochodzą z filmu Simona Morrisa Sucking on Words, który za darmo zobaczyć można na portalu ubu.com. Ten portal to zresztą kolejne dziecko Goldsmitha, który jest jego założycielem i prowadzącym – dzięki niemu można zobaczyć niezliczoną ilość świetnych awangardowych materiałów wizualnych.

• • •

Martyna Nowicka – doktorantka na Wydziale Historii Sztuki UJ. Jej zainteresowania badawcze skupiają się na muzealnictwie, archeologii mediów, a także na historii i teorii fotografii. Początkująca kuratorka i krytyczka sztuki.

• • •

Tekst ukazał się w 50. numerze magazynu „Ha!art” (Numer specjalny konceptualny)

Ha!art nr 50 - Numer specjalny konceptualny w naszej księgarni internetowej

• • •

• • •

 

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information