Więcej filmów o kaczkach! (Simon Stone, "Powrót")

Gabriel Krawczyk

Bardzo prawdopodobne, że Simon Stone zamarzył sobie ożywić Henryka Ibsena. 31-letni reżyser z Australii, niczym doktor Frankenstein, chciał wgrać powstałemu z martwych Norwegowi dzisiejszą mentalność. Z jego strategii twórczej chciał zdjąć jarzmo teatralności i jednocześnie uwrażliwić go na język kina. Ponieważ Stone nie posiadł cudownej mocy przywracania do życia klasyków XIX-wiecznego dramatu – zrobił film. Po seansie jego pełnometrażowego debiutu, adaptacji Ibsenowskiej Dzikiej kaczki, marzenie okazuje się rzeczywistością.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Powrotowi ciążyć będą schematy często wykorzystywane w tego typu dramatach. Zwiastun filmu budzi skojarzenia z Sierpniem w hrabstwie Osage, Festen i legionem antyfamilijnych epizodów o zjeździe po latach, w trakcie którego niektórym przyjdzie odkryć brudy dawno zamiecione pod dywan, a innym zdjąć maski zakrywające prawdziwe oblicza. Choć podobieństwo bez wątpienia istnieje, Powrót chlubnie wyróżnia się w tym tłumie. Z choroby trawiącej podstawową komórkę społeczną nie robi się tutaj taniej sensacji, nie ma mowy o szarżowaniu emocją. Twórcy, z plejadą aktorskich gwiazd na czele, zgrabnie lawirują między groteskowym sentymentem a szyderczą ironią – najczęstszymi pułapkami tego niełatwego gatunku. Jak dobrze ma się Ibsen we władaniu Simona Stone'a, niech zaświadczy fakt, że choć doskonale słyszymy tykanie bomby wrzuconej w sam środek domowego ogniska, to jej wybuch – podskórnie wyczekiwany – potrafi nami wstrząsnąć z siłą antycznej tragedii.

Jak udaje się zachować emocjonalną równowagę, utrzymać wysokie rejestry, nie popadając przy tym w pretensjonalność? Aktualizacja – w swoim problematycznym sednie ponadczasowej sztuki – lokuje Ibsenowskie konflikty we współczesnej małomiasteczkowej społeczności robotników przemysłowych na południu Australii. Pozostają oni na łasce i niełasce skażonego mieszczańską moralnością pracodawcy. Głównym celem takiego umiejscowienia nie jest diagnoza klas, lecz nadanie pierwotnie zamkniętym w czterech ścianach dialogom rzeczywistego kontekstu – niepozbawionego jednak symbolicznych treści. I tak na przykład, naszkicowane kilkoma środowiskowymi ujęciami tło społeczne, postępujące bezrobocie i wymuszane na całych rodzinach przeprowadzki, już na wstępie umownie naruszają fundamenty bezpiecznej przystani. Zapowiadają zmianę życiowych priorytetów, test przywiązania i pytania o tożsamość – ugruntowaną więzami krwi lub miejscem urodzenia.

 

 

Stanowiąca symboliczną klamrę historii (i tytuł oryginalnej sztuki) dzika kaczka, postrzelona przez lokalnego krezusa i seniora dawno rozpadłego klanu (Geoffrey Rush), nie jest już tylko sygnałem przeszłych krzywd wyrządzonych niemajętnej rodzinie i znakiem jej niepewnej przyszłości. Reżyser wykorzystuje ten prosty symbol raju utraconego, by skojarzyć go z naturą w ogóle, monumentalną i kojącą. Już w samym sposobie filmowania rozległych panoram australijskiego lasu kontrastuje przyrodę z człowiekiem, panem życia i śmierci, który nie jest w stanie utrzymać blisko nawet najbliższych mu osób. Rzadko kiedy mamy okazję oglądać bezludne panoramy, które nie byłyby tylko estetycznym zdobieniem. W tym wypadku łagodzą rejestrowane nerwową, pozbawioną dystansu kamerą dramaty dotkniętych fatum jednostek.

Ostatecznie zresztą wspomniane fatum, przechodzące bezwiednie z ojca (trafnie stłumiony Rush jako cyniczny przemysłowiec) na syna (wahliwy Paul Schneider), traci w Powrocie rację bytu. Oddając bohaterom głos, dosłownie pozwalając im mówić z offu, Stone obdarza ich siłą sprawczą; inaczej niż w tragicznym finale u Ibsena, pozostawia wybór. Mimo popełnionych niegodziwości, zawsze warto dać sobie drugą szansę. Sugestię potwierdza przykład skonfliktowanej z tamtymi dwoma pierwszoplanowej rodziny, błyskotliwie zagranej przez Ewena Leslie, Mirandę Otto, zachwycająco naturalną debiutantkę Odessę Young i Sama Neilla w roli sklerotyka-opoki rodu (uwaga, symbol!). Nie bez powodu Stone-humanista wydobywa z tej aktorskiej plejady całą gamę emocji: czułą radość rodzinnego współistnienia, zaciekawienie światem w wydaniu wchodzącej w dorosłość bohaterki, przeraźliwy ból z uświadomienia sobie dotychczasowej iluzji i egzystencjalne zagubienie po zderzeniu z brutalną rzeczywistością.

Słowa – w filmie używanie oszczędniej niż w sztuce – mają tu niebagatelne znaczenie. Dowcip słowny buduje intymną relację w rodzinie, wprowadza powiew prozy życia. Scenopisarski słuch Stone'a pozwala skorzystać z palety emocji skuteczniej niż w przypadku przemawiających teatralną metaforą, pozbawionych naturalności figur ludzkich u Ibsena. Co istotne dla podjętego w Powrocie pojedynku zabezpieczającego kłamstwa z cyniczną prawdą – słowa potrafią również zburzyć tajemnicę, zatruć rzeczywistość, wywołać tragedię. Gdy zza kadru słychać głos widocznego przed chwilą bohatera, a obraz ucieka od synchronizacji z dźwiękiem, daje się odczuć nieodwracalną konsekwencję wypowiadanych zdań. Moralną dwuznaczność prawdy wypowiedzianej za wszelką cenę unaocznia otwarte zakończenie. Symbolicznie sugeruje ono, że klęska nigdy nie jest przesądzona; ale działa na nas jak otrzeźwiający kubeł zimnej wody. U Stone'a oszczędne środki wcale nie przekładają się na oszczędność treści, a tym bardziej emocji.

• • •

Gabriel Krawczyk – rocznik '91. Jeśli wierzyć opiniodawcom, był już błaznem, kombinatorem, niedoszłym księdzem, przyszłym jazzmanem, głuchą kurwą. Aktualnie rowerzysta, łasuch, student (w tej kolejności). Pisze o kinie (wszelakim). Publikował lub publikuje m.in. w „Kulturze Liberalnej”, „Ekranach”, na portalach O.pl, Esensja.pl. Prowadzi bloga http://kinomanhipomaniakalny.blogspot.com/

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information