Burza w mózgu ("W głowie się nie mieści")

Gabriel Krawczyk

Po obejrzeniu W głowie się nie mieści Freud rzuciłby wszystko w cholerę, uświadomiwszy sobie, że niepotrzebnie pokomplikował tak czytelną dziedzinę, tytułowy bohater Czy Noam Chomsky jest wysoki czy szczęśliwy zapłakałby z żalu, że swoją obecność na ekranie ograniczył do filmu Gondry'ego, a Platon wziąłby się za reżyserowanie filozoficznych teorii – przeświadczony o wszechmocy kinowej ilustracji.

Czym, jak nie dalekim echem platońskiej alegorii rozumu jako woźnicy powożącego końmi pożądliwości i popędliwości, jest wszakże premierowa bajka teamu Disney-Pixar – opowiadająca o Radości, Gniewie, Smutku, Strachu i Odrazie, z wnętrza czaszki zawiadujących konsolą ludzkich zachowań. Można sądzić, że – podobnie jak autorom opartego na tym samym pomyśle, lecz powstałego zupełnie niezależnie, krótkometrażowego Mózgu podzielonego – twórcom W głowie się nie mieści przyświecała iście platońska intencja. Atrakcyjne przedstawienie cokolwiek skomplikowanych zagadnień ze styku filozofii poznawczej i psychologii ma szansę stać się edukacyjnym klasykiem na miarę Było sobie życie. To z tego serialu dzisiejsi dwudziesto- i trzydziestolatkowie dowiadywali się o tajemnicach ludzkiego ciała. Różnica między oboma tytułami polega na tym, że amerykańskich animatorów nie ograniczają fizyczne właściwości ilustrowanej anatomii. Zabierając nas w eskapadę przez ludzki umysł, do biblioteki wspomnień, na wyspy osobowości i niezgłębione tereny podświadomości, pokazują przygody na miarę tych przeżywanych przez Dorotkę w Krainie Oz lub Alicję wpadłą do króliczej nory. Podróż przez Fabrykę Snów (jak w tej hollywoodzkiej – snów reżyserowanych), ku wyidealizowanym przez dziecięcą wyobraźnię marzeniom i surrealnym strachom, stanowi równie trafną, co czytelną diagnozę tego, co tak naprawdę dzieje się z ludzkimi myślami.

 

 

Co jeszcze wdzięczniejsze dla kinowego widowiska, mowa o myślach finalizującej dziecięcą sielankę, przeżywającej pierwsze bolesne zawody, zaczynającej dojrzewać jedenastoletniej Riley. A młodość, jak wiadomo, durna i chmurna; młodość to – mówiąc Gombrowiczem – „niszczycielka wszelkich innych wartości, które nie są jej potrzebne, gdyż ona – samowystarczalna”. Burza w mózgu dziewczyny przyjmuje postać a to lawiny blaknących wspomnień (czyli animowanych kuli, chyba rodem z jakiegoś mózgowego flippera), a to zapadających się fundamentów osobowości. Frazeologia, którą wykorzystujemy do opisu myśli i emocji, dzięki animatorom Pete'a Doctera (reżysera Potworów i spółki, a później Odlotu) przyjmuje postać zgoła namacalnej apokalipsy. Namacalnej dla nas, oglądających to widowisko, lecz przede wszystkim dla obecnych na pierwszym planie, zamieszkujących umysł Riley, niestabilnych emocji. Czy raczej Emocji. Właśnie dojrzewająca interakcja Radości (niepoprawnej optymistki), Smutku (zakompleksionej defetystki), Strachu (szacującego ryzyko księgowego), Gniewu (Hellboya w fazie chłopięcej) i Odrazy (wybrzydzającej damulki) stanowi humorystyczny samograj. To żart uniwersalny dla siedmio- i siedemdziesięciosiedmiolatka. Żart nieraz slapstickowy, od którego zaśmiewać się będą mający pierwszą styczność z technologią 3D malce. Żart nie polegający wcale na popkulturowym puszczaniu oka i cynicznej zgrywie, lecz żart czułości znanej z Małej Miss i Toy Story 3 (wszystkie trzy filmy łączy osoba scenarzysty, Michaela Arndta).

W głowie się nie mieści to, jak głosi utarty slogan, kino dla całej rodziny. Wbrew oczekiwaniom niedzielnych widzów, wychowawcza opowieść o przenikaniu emocji i trudach dorastania nie popada jednak w łatwy optymizm. Stanowi przenikliwą lekcję emocjonalnej solidarności, wspólnego działania, przełamywania lęku przed negatywnymi fragmentami naszej osobowości. Te ostatnie są przecież nie mniej ważne. Bez nich te lepsze nie zaistnieją. Przyznanie się do własnej słabości, pogodzenie Radości ze Smutkiem – takiej lekcji potrzeba dziecku w każdym z nas.

• • •

Gabriel Krawczyk – rocznik '91. Jeśli wierzyć opiniodawcom, był już błaznem, kombinatorem, niedoszłym księdzem, przyszłym jazzmanem, głuchą kurwą. Aktualnie rowerzysta, łasuch, student (w tej kolejności). Pisze o kinie (wszelakim). Publikował lub publikuje m.in. w „Kulturze Liberalnej”, „Ekranach”, na portalach O.pl, Esensja.pl. Prowadzi bloga http://kinomanhipomaniakalny.blogspot.com/

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information