Orgia śmiechu. O filmie "To właśnie seks"

Gabriel Krawczyk

Gdyby śmiech działał jak afrodyzjak, po seansach To właśnie seks urządzano by masowe orgietki. Film Josha Lawsona przypomina lekcję wychowania seksualnego poprowadzoną przez Woody'ego Allena – o ważkich sprawach mówi się tu z entuzjazmem erotycznych eksploratorów i lekkością godną najlepszych łóżkowych anegdot twórcy Annie Hall.

Australijska komedia tym różni się jednak od romansów z opowieści Allena, że przedstawione w niej postacie happy end mają już za sobą. Wydawać by się mogło, że spełniona miłość to śmierć dla filmowego romansu. A jednak, właśnie pościelowe perypetie zakochanych w sobie par – par o różnych stażach – napędzają całą tę mocno anegdotyczną fabułę. Zachowanie (przed)małżeńskiej wierności nie stanowi tu problemu. Problem pojawia się wówczas, gdy dwójka wiernych sobie osób nie potrafi szczerze ze sobą rozmawiać. Na przykład o fantazjach erotycznych, tyleż być może wstydliwych, co nieszkodliwych. Lub o równie nieszkodliwych seksualnych perwersjach – nawet jeśli akceptowanych przez samego bohatera, to wstydliwie skrywanych przed najbliższą mu osobą. Utrzymany w zbawiennie lekkiej tonacji To właśnie seks udowadnia także, że czasem porozmawiać trzeba i o tym, kiedy erotyczne gierki biorą górę nad szczerą rozmową.

 

 

Wbrew pierwszemu wrażeniu film Lawsona zajmuje przeciwny biegun wobec kaskad libertynizmu kojarzącego się z Shortbus Johna Camerona Mitchella. To właśnie seks zdobędzie raczej poklask najpopularniejszego katolickiego entuzjasty wewnątrzmałżeńskiej frywolności – ojca kapucyna Ksawerego Knotza, jednego z niewielu polskich duchownych otwarcie rozmawiających o płynących ze współżycia przyjemnościach. Można sądzić, że autor książki Seks jest boski z uznaniem przyklasnąłby błyskotliwości tych epizodów z filmu, w których łóżkowe niedopowiedzenia i nieporozumienia powodują iście hiobowe dla bohaterów (i rozbrajające widza czarnym humorem) skutki. Reżyser i scenarzysta, a przy tym odtwórca jednej z głównych ról, mógłby równie dobrze cytować ustępy z Knotzowej bibliografii: o tym, że małżeński seks nie musi ograniczać się do pozycji misjonarskiej, lecz oferuje cały katalog wyszukanych pieszczot; o tym, że pruderia może zrodzić paraliżujące związek poczucie winy; także o tym, że w przyjemności płynącej z eksperymentów nie ma niczego złego i że to poszanowanie drugiej osoby jest w związku najważniejsze. Bohaterów Lawsona co prawda odróżnia od wspomnianego duchownego całkiem areligijna motywacja, lecz obie strony hołdują tym samym wartościom: szczerości, otwartości na potrzeby drugiej osoby i wzajemnemu zrozumieniu. Nauka to niby podstawowa, lecz w pruderyjnym środowisku, jakim bywa nasze polskie poletko – doprawdy nie do przecenienia.

Nie uciekającemu się do pretensjonalnego moralizatorstwa Lawsonowi udaje się pokazać, że kochać też trzeba umieć. Lecz najpierw wypada nauczyć się o tym rozmawiać.

• • •

Gabriel Krawczyk – rocznik '91. Jeśli wierzyć opiniodawcom, był już błaznem, kombinatorem, niedoszłym księdzem, przyszłym jazzmanem, głuchą kurwą. Aktualnie rowerzysta, łasuch, student (w tej kolejności). Pisze o kinie (wszelakim). Publikował lub publikuje m.in. w „Kulturze Liberalnej”, „Ekranach”, na portalach O.pl, Esensja.pl. Prowadzi bloga http://kinomanhipomaniakalny.blogspot.com/

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information