Mariusz Pisarski - Nie podpalajcie stosów! "Blok", internetowa cenzura i ślepota krytyków
Czy to możliwe, by podlewając sąsiadom kwiatki podniecić się telewizyjnymi wiadomościami i defekować na stojąco w ich łazience? Możliwe. W Bloku Sławomira Shutego. Kto nie wierzy, niech sprawdzi. O ile zdąży, gdyż z powodu nieprzyzwoitych scen dostępna w sieci od 7 lat powieść hipertekstowa zaczyna być blokowana przez internetową cenzurę.
Oto widok, jaki zobaczyłem ostatnio po wystukaniu adresu http://blok.art.pl w obrębie jednej z uniwersyteckich sieci.
Za komunikatem o braku dostępu nie stoi żaden konkretny człowiek, grupa, czy instytucja. Cenzorem jest najprawdopodobniej algorytm, robot sieciowy przeczesujący zasoby internetu, najczęściej wewnętrzne, w poszukiwaniu sprośności i wulgaryzmów. Sieciowy “bot” raczej nie zatrzyma się na chwilę refleksji, by niczym disnejowski Wall-e ruszyć lornetkową główką, błysnąć oczkami i westchnąć: “aha, to jest tekst artystyczny, jego zamiarem nie jest obrażanie Jasia, Stasia lub pani od polskiego”. Rozpoznanie intencji tekstu znajduje się poza jego zasięgiem.
Niedawno do redakcji Ha!artu docierały sygnały także z innych stron, iż Blok potrafi w niewyjaśnionych okolicznościach zniknąć z sieci. Niektórzy z was mogą zatem nie tylko nie dotrzeć do sceny, w której Rysiek Mitronik, jeden z blokowiczów, zasiada w mieszkaniu państwa Paschalskich do wypasionego telewizora z dolby "serand" i doprowadza się do rozkoszy, gdy przylizany spiker trajkocze o zwolnieniach grupowych i czystkach na Bliskim Wschodzie. Niektórzy mogą Bloku nie zobaczyć w ogóle.
A szkoda. Korzystając zatem z okazji pierwszej w historii Ha!artu próby cenzurowania wydawanej tu literatury oraz siedmiu lat, jakie upływają od cyfrowej publikacji powieści Shutego, chciałbym w trzech krótkich punktach wyjaśnić cybernetycznym i biologicznym czytelnikom, dlaczego Blok to nie tylko wyśmienita proza ale też wyśmienita proza hipertekstowa. O ile bowiem czytelnik cybernetyczny, nasz sieciowy Wall-e, zamyka stronę i siedzi cicho, o tyle odbiorca z krwi i kości potrafi się głośno odezwać i bez żadnych argumentów zaprosić do wyrzucania Bloku do kosza. Oto przykład:
Blok jest przykładem [...] modelu, niestety, literacko absolutnie chybionego [...] jest…- przemówię na wstępie jako jej czytelnik - tak słaba, że pisząc teraz słowo „słaba” wiem, jak niewiele z mierności tego przedsięwzięcia ono wyraża.
Ta nie podparta żadnym argumentem opinia pojawiła się zarówno w “Techstach” jak i w “Tekstach drugich”. Być może to sprawiło, że nawet sam autor zaczął w wywiadach pokornie zaniżać wartość Bloku. Współtwórcy projektu sami do takiej defensywnej postawy zachęcali, siedząc cicho, gdy na tych czy innych konferencjach padały słowa krytyki i niezrozumienia. Lepiej się w końcu na zarzutach uczyć niż ślepo obstawiać przy swoim. Tymczasem istnieje kilka powodów, dla których Blok broni się sam. Oto one:
1. Hipertekstowy serial i plotka jako motor opowiadania
Sąsiedzkie historie, do których czytelnik dostaje się poprzez uruchomienie łącza “otwórz drzwi” na stronie tytułowej i przejście do spisu lokatorów - przeplatają się ze sobą w Bloku niczym w serialu Alternatywy 4 Stanisława Barei. Gdy jedna opowieść ociera się drugą, na przykład poprzez wzmiankę o innym sąsiedzie, odbiorcy daje się wybór kierunku. Serial Barei jest jednym ze strukturalnych punktów odniesienia dla powieści Shutego. Jednak ten ostatni umieszcza schemat serialowy bliżej odbiorcy, pozwala mu wybierać odcinki. Dzięki temu zapoczątkowuje nowy gatunek: serial hipertekstowy. Przy okazji Shuty pokazuje, jak w hipertekście wykorzystać można dyskursywną siłę plotki. Nie ma lepszej receptury na hiperłącza niż formuła: “jedna baba drugiej babie mówi o trzeciej babie” i Blok to wyraźnie pokazuje.
2. Nagroda za czytanie: dalsze czytanie
Lektura Bloku ma charakter gradacyjny: powieść odsłania swoje kolejne, ukryte partie “w nagrodę” za dotychczasowy postęp lektury. W druku byłoby to niemożliwe. Oto jak do “nagradzania” czytelnika dochodzi. Spis lokatorów odsłania przed odbiorcą 31 historii, każda z nich rozłożona jest na dwa, trzy segmenty. Daje to najwyżej 120 ogniw. Tymczasem całość Bloku to ponad 200 fragmentów. Gdzie jest reszta? Otóż Shuty dzieli powieść na strefy. Do najdalszej z nich zachodzą najwytrwalsi śmiałkowie. Czytelnik pobieżny skończy lekturę szybko, przebiegając w przód i w tył między spisem lokatorów a początkiem którejś z historii. Czytelnik zaintrygowany fabułą, lecz nie ryzykujący odskoków od domyślnego toru lektury (woląc strzałki nawigacji niż linki tekstowe) dotrzeć może do co najmniej 120 stron. Tylko czytelnik wnikliwy, uruchamiający zarówno linki tekstowe jak i nawigacyjne, dotrze do wszystkich 200 segmentów. Oto schemat lektury: model pionowy jednego z dziesięciu pięter Bloku:
Strefa pierwsza wyznacza strony, które pojawiają się tuż po spisie lokatorów. Strefy kolejne obejmują segmenty kolejne, wskazują na ruch w głąb poszczególnych historii (tutaj - A, B, C). Jak widać, dopiero dostanie się do strefy drugiej i trzeciej pozwala na odnalezienie ukrytych odnóg (x1, x2, x3).
3. Polisemiotyczny rock’n’roll
Głos narratora przebiega w Bloku kilkoma torami. Tekstowi głównemu towarzyszy ukryty, zdawkowy komentarz, który wyświetla się tylko, gdy zamierzamy uaktywnić hiperłącze. Jeśli tego nie zrobimy, komentarz zawarty w żółtych “dymkach” pozostaje niewidoczny. Monika Karpiel z VI piętra, jak czytamy, “mogła z palcem w tyłku być modelką”. Ulotna, pikanta riposta z cyfrowego offu brzmi: “z palcem w tyłku lub w innym otworze”. Informacje w dymkach to ludowe mądrości, kąśliwe uwagi, wulgarne odzywki, jakie można zasłyszeć na niejednej podblokowej ławce. Trzecim głosem narratorskim są towarzyszące Blokowi ilustracje Marcina Maciejowskiego. Życie mieszkańców toczy się tu równoległym do głównego tekstu torem, nie tylko ilustrując, ale dostarczając nowych informacji o bohaterach. Tam, gdzie obrazkom towarzyszy dodany przez Shutego tekst, współzależność równoległych kanałów jest jeszcze większa. Zdanie “wiele osób twierdzi, że jestem podobna do Alexis” w opowieści o Różyckiej nie pojawia się w tekście głównym. Na moduł ikoniczny (ilustracje) i numeryczny (dymki nad łączami) spada zatem w Bloku poważny obowiązek równoległego dopowiadania historii swoich bohaterów, które nie jest ani ilustracją, ani powtórzeniem już zasłyszanych szczegółów, lecz stanowi autonomiczną formę przekazu.
Czy to wciąż mało by Blok zacząć traktować z nieco większym szacunkiem ? Oceńcie sami zanim wyrzucicie do kosza lub na cenzorski stosik, roboty, ciała, cyborgi...
• • •
Mariusz Pisarski - (urodzony w 1973 r.) redaktor naczelny serwisu Techsty - Literatura i Nowe Media. Kurator, tłumacz i producent literatury hipertekstowej.