Przyducha [fragment]

Maciej Piotr Prus

Mam wrażenie, że ktoś chodzi po mieszkaniu, słyszę skrzypiącą podłogę w przedpokoju. Z kuchni sączy się smuga światła. Powinienem wstać i sprawdzić, ale się boję. Nie mam żadnej broni, pistoletu ani szabli zawieszonej na ścianie, nie mam noża ani nawet laski. Jedynie książki. Mógłbym walczyć Dziejami kultury polskiej Bogdana Suchodolskiego albo jubileuszowym wydaniem Pana Tadeusza. Są na tyle duże, że powaliłyby intruza.

Najciszej jak potrafię zsuwam się z łóżka i podchodzę do półki z książkami. Poręczniejszy w walce byłby jednak album Arakiego. Taki Araki potrafi zabić. Nie zauważam jednak książki leżącej na albumie, strącam ją i przewaga wynikająca z efektu zaskoczenia bierze w łeb. Nie zostaje mi już nic innego jak chrząknąć i zapalić nocną lampkę.

Stoję i nadsłuchuję. W mieszkaniu panuje cisza. Wolno, kontrolując każdy krok, skradam się do kuchni. Album ściskam w dwóch rękach nad głową, jestem gotowy do uderzenia. Ostrożnie zaglądam, w kuchni nie ma nikogo. Świeci się lampa nad stołem, z czajnika wydobywa się para.

Arakiego zostawiam na stole, biorę duży kuchenny nóż. Z nim czuję się pewniej, chociaż nie wyobrażam sobie, że mógłbym go w kogokolwiek wbić. Otwieram drzwi łazienki, tam też pusto. Pozostał duży pokój. Zapalam światło, wyraźnie czuję papierosowy dym. Zaglądam za biurko, sprawdzam za zasłonami, ale nikogo. Mam jednak wrażenie czyjejś obecności, wręcz słyszę oddech.

Krążę po mieszkaniu, sprawdzam zamknięte od środka drzwi wejściowe. Jeszcze raz wchodzę do kuchni. Tym razem czajnik jest zimny. Czyżby mi się wszystko przywidziało?

Na Kazimierzu są duchy, wszyscy to wiedzą. Nocą dawni właściciele otwierają bramy i drzwi do wind, sprawdzają nowych najemców. Chodzą po klatkach schodowych, przemykają przez przedpokoje. Czasami są z nimi dzieci, które biegają po schodach i myszkują w szafach. Kazimierz pełen jest duchów, może więcej jest tylko za rzeką, gdzie było getto. Tam jednak straszy, a duchy kazimierskie są spokojniejsze, bardziej gospodarskie, pomocne. Może właśnie taki duch do mnie wpada, chce sobie posiedzieć, herbatę wypić, papierosa wypalić i nie należy mu przeszkadzać.

Odkładam nóż do szuflady – biorę album Arakiego i wracam do sypialni. Ale nie mogę zasnąć. W głowie pojawia się agent Marek. Może to on przychodzi, kiedy śpię? Prawdopodobnie ma klucze. Sprawdza, co jem, jaką pastą myję zęby i z kim uprawiam seks. Na pewno całe mieszkanie jest naszpikowane podsłuchami i kamerami. Śledzą każdy krok, każdy kieliszek, każdego skręta. Wiedzą wszystko, kontrolują całkowicie.

Zaczynam rozkręcać lampy, sprawdzam pod blatem stołu, pod obrazami, odsuwam meble, ale nie znajduję żadnej pluskwy, nie natrafiam na kamerę. Dochodzi pierwsza. Muszę wyjść, w dupie mam godzinę policyjną.

W Psie pełno, jak za dawnych czasów. Zamawiam whisky. Dookoła znajome twarze. W drugiej sali koncert zespołu Plastic Bag. Świetnie grają. Ludzie rozbawieni, tańczący. Wokalista prosi, żeby podczas refrenu publiczność skandowała za nim jedną frazę: „Nie bać”. I zaraz to „nie bać” zamienia się w „jebać”. I to „jebać” jak okrzyk wojenny wypełnia cały klub. Jest jak głos złotego rogu i wydaje się, że nie ma już odwrotu, że czas stawiać kosy na sztorc, odkopywać broń, budować barykady i ruszać, atakować Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Urząd Skarbowy, policję tajną i dwupłciową. Taka moc się budzi, że wierzymy, że przeciwstawimy się siłom zła i z tym okrzykiem „Jebać!” wylegniemy na kazimierską ulicę, i pociągniemy za sobą mieszkańców, że obudzą się bezdomni, dołączą klienci Alchemii, Kolorów i padną mury.

Piosenka się jednak kończy, a my wracamy do naszych kieliszków, piw i nic się nie zmienia. A przed chwilą wydawało się, że moc trucizny zadziała. Tę truciznę wsączano w nas od najmłodszych lat. Pokazywano szable, strojne mundury, wyświetlano filmy, w których przegrywaliśmy tragicznie i pięknie. Zdobywaliśmy Monte Cassino, powtarzaliśmy, że Kopernik to Polak, tropiliśmy polsko brzmiące nazwiska w napisach końcowych zagranicznych filmów. Wierzyliśmy, że należymy do najdzielniejszych narodów, że Polak nie będzie strzelał do Polaka, a zdrada nie istnieje. Obroniliśmy Europę przed Turkami i mieliśmy największą podziemną armię w czasie drugiej wojny światowej, rozszyfrowaliśmy wszystkie szyfry i ocaliliśmy Anglię. Byliśmy odważni i niezrównanie bohatersko umieraliśmy w powstaniach.

Bóg jednak obdarzył nas językiem, którego niewielu obcych może się nauczyć. Szeleszczącym, zgrzytającym jak torturowany metal. Tylko my, tylko nasze plemię umie się nim porozumiewać. My i jeszcze Matka Boska. Krzyczymy do innych w tym języku, ale nikt nas nie rozumie. Odpowiadają nam tylko rasiści, złodzieje, oszuści i tchórze. Oni w tym języku mówią doskonale. Koncert się skończył. Zamawiam jeszcze jedną whisky i jestem kompletnie pijany. Już nie mam siły, chciałbym, żeby ktoś przeniósł mnie do łóżka i okrył kołdrą. Zataczając się wychodzę z Psa. Jest ciepło, znowu wieje halny. Wywiewa strachy, policyjne patrole chowają się w bramach.

• • •

Kontakt w sprawie egzemplarzy recenzenckich: jakub.baran@ha.art.pl

• • •

Więcej o książce Przyducha Macieja Piotra Prusa w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art

Przyducha w naszej księgarni internetowej

• • •

Maciej Piotr Prus

Dziennikarz, literat, animator kultury. Był redaktorem wychodzącego w latach osiemdziesiątych poza cenzurą periodyku „Bez Dekretu”, redaktorem wydawanego w Paryżu miesięcznika „Kontakt”, zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „Playboy” i miesięcznika „Max”, redaktorem naczelnym tygodnika „Przekrój”. Opublikował tomy poezji „ Zacieranie śladów (1978), Czy ktoś o nie pytał? (1996) oraz prozę Błędnik (2003), Kukły i Wyznania właściciela klubu Piękny Pies (2009). Mieszka w Krakowie.

Czytaj dalej

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information