Przypadki Piotra Polaka (6): Lotnisko dla radomiaka

Marcin Kępa

Piotr Polak i Melchior Ostrówski, goście o całkiem odmiennych charakterach, mieszkają w Radomiu. Wrócili tutaj po studiach polonistycznych i pracują w kulturze. Organizują wystawy, piszą teksty, łażą po mieście. Jak wszyscy inteligenci, stykają się z absurdami świata, ale że jest to Radom, odczuwają je w dwójnasób. Lokalne piekiełko przypala skrzydełka. Remedium na radomską rzeczywistość znajdują we wspólnym piciu alkoholu i długich, sokratejskich rozmowach o wszystkim i o niczym. Napędzają się tym samym i motywują do działania. W bliższym tle żyje ćwierćmilionowe miasto, raz lepiej, raz gorzej. W tle dalszym – Polska współczesna. Na pierwszym planie – zmęczony życiem Piotr Polak, tuż za nim – kreujący się na narodowego (na razie lokalnego) wieszcza Ostrówski.

Czy praca w radomskiej kulturze, marnie nagradzana, ma sens?
Czy Polak znajdzie wreszcie żonę?
Czy Ostrówski zrobi w końcu literacką karierę?
Czy komuś w Radomiu potrzebne jest lotnisko?
Czy Radom to miasto, czy sposób myślenia?

 

 

Przypadki Piotra Polaka. Głosy z Radomia (6): Lotnisko dla radomiaka

 

Piotr Polak, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, bał się wysokich lotów. Wychodził z założenia, że człowiek jest stworzeniem lądowym i latać – w przeciwieństwie do ptaków wyposażonych przez naturę w skrzydła – nie powinien, bo może skończyć jak Ikar. I nikt go nie pożałuje, jak na obrazie u Bruegla. Kolej – owszem, samochody – jak cię mogę, ale awiacja-wariacja czy samolot? Nic z tych rzeczy. Dlatego z narastającym niepokojem obserwował żywiołowe i brawurowe poczynania lokalnych władz, zmierzające do uruchomienia w jego rodzinnym mieście cywilnego portu lotniczego. Pompowano w tę inicjatywę gigantyczne, jak na miejski budżet, pieniądze, pompowano też – pozostając w lotniczej nomenklaturze – olbrzymi balon propagandy, która kreśliła radomskie lotnisko jako okno na świat i lokalną inwestycję tysiąclecia. Któryś z lokalnych polityków, niesiony euforią, pokusił się nawet o buńczuczne stwierdzenie, że radomskie lotnisko (już właściwie gotowe, ale jeszcze nieczynne) to jeden z najważniejszych tego typu obiektów w Polsce i Europie. Tematem tym od kilku lat żyły też wszystkie lokalne media, każdy dziennikarz był już tak wyspecjalizowany w lotniczej problematyce, że mógłby z powodzeniem robić za pilota, nawigatora, inwestora albo Telesfora. Siłą rzeczy temat poruszany był także przez Polaka i Ostrówskiego, jako że bieżąca sytuacja w mieście to była woda na ich piwne młyny. Nieraz kłócili się nad zasadnością tej inicjatywy przedsięwziętej w mieście, z którego pociągiem do stolicy jedzie się dwa razy wolniej niż przed wojną.

– Po ciężką francę to lotnisko? – huczał zdenerwowany Polak, popijając piwo w swoim ulubionym lokalu opodal dworca kolejowego i patrząc wyczekująco, co na takie dictum powie lokalny wieszcz Ostrówski. Niech najpierw kolej uzdrowią.

Melchior, o dziwo, wcale nie zamierzał kontestować kwestii cywilnego portu lotniczego.

– Jak będą regularne loty, to dopiero się tutaj gospodarczo zagotuje – powiedział spokojnie z miną analityka rynku.

Zasłyszał gdzieś tę opinię i tej jednej wersji się ostatnio trzymał, trochę jak ten facet z dowcipu, który wrócił pijany późnym wieczorem do domu i utrzymywał przed małżonką, że pomagał przy żniwach. Tyle, że to był luty.

– Ehe, jasne – mruczał Piotr i wykrzywiał usta w podkówkę. – Przecież, panie prezesie, w ciągu najbliższych kilkunastu lat trzeba będzie do tego interesu dokładać! Pozamykają szkoły, domy kultury i pójdziemy na zieloną trawkę. Tak ci się gospodarczo zagotuje...
– E tam – Ostrówski odpalił papierosa. – Zatrudnisz się na lotnisku jako rzecznik prasowy albo jakiś tłumacz. Ewentualnie jako ekipa sprzątająca tudzież sokolnik (lubisz ptaki), i tak będziesz więcej zarabiał niż teraz. Albo, o, jako steward lepiej. Tylko ty masz chyba problemy z błędnikiem...
– Jaki, kurwa, steward? – Piotr nerwowo rozglądał się po przyjaznym i ciepłym wnętrzu lokalu. – Czy ty niczego nie rozumiesz? Przecież z tego lotniska nic osobowego jeszcze nie wyleciało i nie wyleci. Gwarantuję ci to. To jest Mrożkowski słoń. Nadęta żaba, którą trzeba będzie zeżreć.
– Spokojnie – Melchior z przyjemnością zaciągnął się chesterfieldem. – To nawet dla nas lepiej. W razie czego zrobi się tam muzeum lotnictwa albo historii Radomia i po krzyku. Robotę mamy jak znalazł. To nawet byłby taki fajny, wiesz, radomski patent: muzeum lotnictwa w porcie lotniczym, z którego nikt nigdy nie wyleciał. Suma odlotów równa sumie przylotów. Nieźle brzmi, co? Takie kulturalno-techniczne, jak nasz zacny uniwersytet, lotnisko-widmo. Tłumy będą walić, jak nic. Większe niż na Air-Show.
– Proponuję je jeszcze do kompletu nazwać imieniem Honorowego Obywatela Radomia, profesora Lecha Kaczyńskiego – powiedział ponuro Polak i zabębnił gładko spiłowanymi paznokciami o lepki blat.
– O, kolego, nie kpij, proszę – Ostrówski spojrzał z dobrze udawaną dezaprobatą na przyjaciela. – Wystarczy, że w roku Korczaka nazwano jego imieniem pociąg... Debile jedne.
– Może nie widzieli filmu Wajdy.
– Może. W każdym razie ja takim pociągiem „Korczak” niespecjalnie chciałbym pojechać. I na lotnisku Kaczyńskiego lądować.
– To lotnisko, panie prezesie, nie ma racji bytu – Polak z niesmakiem patrzył w dno kufla. – Jest koszmarem, zmorą, z którą trzeba się będzie mierzyć przez kolejne lata. Wiesz, ile kosztuje utrzymanie portu w stanie gotowości?
– O rany, wielki mi problem i zdziwko. Jakby trzy czwarte stanowisk w spółkach miejskich czy urzędach było potrzebne. A tak przynajmniej ludzie pracują, znaczy są gotowi do pracy, dostają pieniądze, prezesi i zarząd nawet większe niż premier. No i ciągle mówią, że niedługo będą odloty... No, do Berlina przez Rygę i do Sztokholmu via Praga.
– Odloty bocianów, bo jesień za pasem, tu się zgodzę – sarkał Piotr. W ogóle dyskusja przybierała niecodzienny przebieg. Oto atakował Polak, zaś Ostrówski ślepo się bronił, a raczej bagatelizował Piotrowe jeremiady. Coś tutaj nam się pokiereszowało...
– Aleś się napiął na to lotnisko! – Melchior parzył z grubym zdziwieniem na Polakowe zawzięte oblicze. – Take it easy, baby. Przecież to bardzo ciekawa inwestycja, zwłaszcza z punktu widzenia socjologii, socjotechniki, antropologii kultury czy filozofii. Zadęcie musi być, jak spadać to z wysokiego konia, znaczy, tego, pułapu powietrznego. Można by też zatroszczyć się o jakieś fajne logo tego przedsięwzięcia, może z kiwi albo pingwinkiem...
– Lotnisko zajebie Radom gospodarczo. Zbankrutujemy – wycedził Polak. W oczach miał szaleństwo pomieszane z rozpaczą.
– To są wszystko wirtualne długi. Nie można zamknąć miasta, no chyba że będzie dżuma. Ale to były herezje Jasieńskiego, i to w dodatku dotyczące zgniłego Paryża. Nie może też ono, szanowny kolego, zbankrutować – mądrzył się Melchior, chociaż o ekonomii i gospodarce nie miał zielonego pojęcia. Rachunki płaciła żona, a urząd skarbowy kojarzył mu się z tajemniczym sezamem, w którym znajduje się kuferek, a w nim złote monety, perkal i paciorki.
– Przeraża mnie twoja beztroska.
– A mnie twoje faryzejskie zatroskanie. A jak, cholera, rżnęli Stary Ogród i zrobili z niego plażę, toś się, landrygo, cieszył, że jest wreszcie przestrzeń! – Melchior wreszcie przeszedł do kontrnatarcia. – Jak spierdolili park Kościuszki, to kiwałeś głową, że bardzo dobra nawierzchnia, tylko podglebie nie takie i dlatego są jeziorka zamiast alejek! Jak zrobili fontannę przypominającą Wielką Krokiew czy betonowego jednorożca, to chrzaniłeś, że śmiały architektonicznie projekt, że moderna. No to teraz masz moderne! Polatasz se dookoła samolotu. Razem z kiwi albo pingwinkiem. Dobrze ci tak.

Ostatnie słowa Melchior mówił w prawdziwym wzburzeniu. Ocucił się potężnym łykiem piwa. Polak milczał.

– Zatkało kakao?
– Piwo jakieś dzisiaj niedobre.
– Co?
– No, gorzkie takie czy co.
– Gorzko to ci dopiero będzie, jak ci jeszcze zrewitalizują park Planty. Woda będzie stała, jak w Kościuszki, w alejkach. Kaczki sobie pokarmisz.
– On już jest po rewitalizacji. Kaczki pojawiają się sporadycznie, jedynie na gościnnych występach.
– Jakoś mi umknęło. Wygląda podobnie. Ale kaczki chyba nie latają...
– Jak nie latają? – obruszył się Piotr. – Oczywiście, że latają, i to jak! – tu podniósł rękę i zatoczył spory krąg.
– Tak jak młode orły.
– Albo młode lwy – dokończył z rozrzewnieniem Polak, bo szlagier ów kojarzył mu się z jego wielkim romansem z pielęgniarką. Zwykł nucić go ukochanej przed zaśnięciem.

Humory im się trochę poprawiły.

– To co, lecim na Szczecin? – Ostrówski zgasił papierosa i podniósł się dziarsko z krzesła.
– Spadom na Radom – burknął Polak i ani myślał wznieść się z niewygodnego siedzenia.

Znów atmosfera zrobiła się nie do wytrzymania. I jak tu, w takim ciężkim powietrzu, wzbijać się w przestworza? No jak?

• • •

Przypadki Piotra Polaka. Głosy z Radomia – spis odcinków

• • •

Marcin Kępa (ur. 1977, w Radomiu) – pisarz, publicysta, animator kultury. Absolwent polonistyki UW i zarządzania kulturą UJ. Współpracownik „Gazety Wyborczej”, gdzie prowadzi stałą rubrykę „Literacki Atlas Radomia”. Współautor (z Ziemowitem Szczerkiem) zbioru opowiadań Paczka Radomskich oraz autor książki Twierdza Radom. Napisał teksty do wielu popularnonaukowych i naukowych wydawnictw poświęconych rodzinnemu miastu, m.in. Radom. Spacer sentymentalny i Na pamiątkę. Radomianie na starych fotografiach. Opowiadania publikował w ukraińskim „Granosłowije”, „Gazecie Wyborczej” i „Miesięczniku Prowincjonalnym”. Wieloletni pracownik Ośrodka Kultury i Sztuki „Resursa Obywatelska” w Radomiu, w którym kieruje Działem Dziedzictwa Kulturowego. Twórca Klubu Dobrego Filmu i Radomskiego Festiwalu Filozofii „Okna” im. prof. Leszka Kołakowskiego. Od 2010 r. prezes Radomskiego Towarzystwa Naukowego. Laureat Radomskiej Nagrody Kulturalnej za 2013 r. Kocha skomplikowaną i trudną miłością swój prowincjonalny Radom, dlatego czasami mu tu ciasno i wyściubi nos poza rogatki. Tylko po to, żeby przekonać się, że wszędzie jest podobnie, a Radom to Polska w pigułce.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information