Joanna Dziwak - Gry losowe. Odcinek 3.
O wiele przyjemniejsze jest natomiast śpiewanie piosenek, których nie jest się – niezbyt rozumną – autorką i – jeszcze gorszą – bohaterką, tak jak przyjemniej generalnie byłoby żyć jakimś innym życiem niż to, które zostało ci przydzielone i bezlitośnie opatrzone twoim imieniem i nazwiskiem.
Kiedy wracasz w nocy do miejsca, które bardzo umownie można nazwać domem; kiedy wracasz tam przez miasto, którego jedynym trwałym stanem jest upojenie alkoholowe, czujesz, że lepiej odnalazłabyś się w innej melodii, innym rytmie i zdecydowanie innym tekście. Że chętnie zamieniłabyś męczącą głębię na optymistyczny refren.
Pojawia się pytanie, jak daleko można zajść w tej wymianie, gdy okoliczności są jej tak bardzo przeciwne. Oto sprzedawca nocnego jedzenia z rozpadającej się budy pragnie zaproponować Jo swój numer telefonu, a w dalszej perspektywie spotkanie. Imigrant mówiący bezokolicznikami, piewca bezpośredniości w kontaktach z kobietami, posiadacz żony oraz sieci kochanek, poszukujący kolejnych, w czym nie onieśmiela go nawet fakt, że wygląda gorzej niż kebab, który sprzedaje. Jo nie może sobie pozwolić na bycie uprzejmą, urażona propozycją, odchodzi w ciemną noc, która to, podła świnia, nie ma jej do zaoferowania nic lepszego niż poszkodowanego na ciele i umyśle faceta.
Tandetny blask świateł i światełek, miasto mimo pory najwyższej nie chce zmówić wieczornego paciorka i pójść grzecznie spać, woli trwać tak sobie i jak brzydka kurwa czekać na ewentualnych frajerów z całym wątpliwym dobrodziejstwem na wierzchu. Ktoś rzyga wszystkimi pieniędzmi, jakie tego wieczora zainwestował w alkohol, ktoś inny robi mu zdjęcie, jakaś kobieta chcąc poczuć się jak Anita Ekberg w „La dolce vita”, włazi do fontanny i nie zdaje sobie przy tym sprawy, że zarówno fontanna, jak i ona sama, to tanie kopie oryginałów i całe to miasto jest zbiorem kopii innych miast. Sfrustrowane tą wiedzą, miasto musi chodzić ciągle pijane i, paradoksalnie, jest to jedyne, co ma naprawdę własne.
Jo dotarła wreszcie do domu, odczuła w związku z tym coś w rodzaju radości, nie ma to jak posłuchać sobie Betty Davis i wypić drinka przed snem, fantazjując, że jest się Betty Davis. Nie mogła się zdecydować, czy lepiej być Betty Davis, żoną Milesa Davisa, czy Betty Davis, kochanką Jimiego Hendrixa. Obie opcje były na swój sposób atrakcyjne, ale czy nie najlepiej być Betty Davis śpiewającą „Anti love song”? No, I don't wanna love you, cause I know how you are, zero bezsensownej ckliwości, zachodów słońca i łez produkowanych w nierozsądnych ilościach, zero listów, na które nigdy nie przychodzi odpowiedź. Z tej pięknej wizji wyrwał Jo ryk sąsiada zza ściany rutynowo grożącego żonie, że tym razem naprawdę ją zabije. Co wieczór wybiera inny sposób, lecz pozostaje konsekwentny w jednym: proces uśmiercania ogranicza wyłącznie do narracji. Ma też stałą porę i są to oczywiście godziny nocne – przez cały dzień zdąży się nazbierać wystarczająca ilość powodów, by chcieć kobietę udusić/zadźgać/wypchnąć z okna. Prawdopodobnie kiedyś ona również czekała na list, który nigdy nie przyszedł, czytała smutne wiersze i używała w nadmiarze słowa „pustka”. Potem zdecydowała się z dwóch nieszczęść wybrać, w jej mniemaniu, mniejsze i podporządkować swoje życie apodyktycznemu mężowi i jego narracji, tracąc tym samym szanse na własną narrację, zyskując za to poczucie bycia potrzebną, choćby była to potrzeba uduszenia. Emocje, jakie wzbudzała w swoim mężu, kombinowała psychologicznie Jo, cieszyły tę kobietę, ponieważ były wyrazem jego zaangażowania w związek i zainteresowania nią samą. Mając w pamięci obojętność tego, który nigdy nie odpisał na list, wolała zdecydowanie obecną wersję. Jo by nie wolała, prędzej sama wypchnęłaby go z okna, poza tym – czy takie życie może być materiałem na jakąkolwiek piosenkę? Pamiętny list zniechęcił kobietę do jakiejkolwiek twórczości i inicjatywy do tego stopnia, że oczywiście nie miała tego typu dylematów. Jo je ma i w związku z tym przez chwilę czuje się lepiej; kwestia wymiany głębi na optymistyczny refren odchodzi w zapomnienie. Mężczyzna za ścianą kolejny raz osiąga cel i uśmierca żonę, za oknem wstaje nowy dzień, to znaczy sztuczne światło na parę godzin zostaje zastąpione prawdziwym.
• • •
Gry losowe – spis odcinków
• • •
Joanna Dziwak – urodzona w 1986 roku w Puławach. Autorka książki ze smutnymi wierszami o dorastaniu „sturm&drang”. Mieszka w Krakowie i w Dęblinie.