(…) zapamiętałem go już wcześniej, kiedy tutaj na rogu, przy Drobnerówce, jeszcze wtedy istniejącym pięknym, drewnianym pawilonie, sprzedawał obwarzanki. To musiało być we wczesnych latach pięćdziesiątych.
A zapamiętałem go, jak sprzedawał obwarzanki, bo był bardzo charakterystyczny, w okularach, z niebieskimi oczami, niski.
Opowiadał mi, że przed wojną zrezygnował z gimnazjum, bo chciał pracować nad swoim ciałem i duchem — zamieszkał wtedy na Krzemionkach w jakiejś grocie i przewoził ludzi przez Wisłę, we własnej płaskodennej łodzi. Zajmował się tym, dopóki go mieszkańcy Dębnik nie przyszli pobić w nocy, bo wydawał się im jakimś czarownikiem, który odprawia swoje gusła.
(…) I remembered him from before, when he was selling pretzels here on the corner, by Drobnerówka, in the beautiful, wooden pavilion that used to exist back then. That must have been in the early 1950s.
And I remembered him selling those pretzels because he was a real character, a short guy in glasses, with blue eyes.
He told me that he dropped out of middle school before the war because he wanted to train his body and soul — he was living in Krzemionki, in a cave of sorts, and he carried people across the Vistula River in his own flat-bottom boat. He did that until the residents of the Dębniki area came and attacked him during the night, because they thought he was a sorcerer cooking up some sort of devilry.