Juliusz Strachota, Kuba Woynarowski - Żołnierze. Odcinek 1.

Żołnierz – kopiąc piłkę o wartownię – zapytał: wolisz, żeby każdy w dzielnicy wiedział, z kim dymała się twoja Ahava, czy wolisz, żebyśmy wiedzieli o tym tylko ty, ja, ona i jeszcze parę innych osób.
– Nie kop już tego tak, bo nie wiem, czy rozmawiam z poważnym człowiekiem.

– Z poważnym człowiekiem, to nie – kopnął tak, że piłka poleciała za druty strefy zamkniętej – rozmawiasz z najważniejszą sprawą swojego życia. Przynajmniej dziś z rana – dodał ruszając po piłkę.
– Ile chcesz? – zapytałem, ale on powiedział, że musi już zaczynać wartę, bo nie chce stracić takiego zachodu słońca. Jutro mieliśmy pogadać.

Czekałem na niego już, kiedy kończyła się jego zmiana. Nie był zadowolony. Prawdę mówiąc, wyglądał jak to małe, wkurwione dziecko z metra w Moskwie, które zaraz wbije ci nóż w plecy tylko dlatego, że masz na nogach nowe Nike.
Ehud, ten żołnierz, wie, że ja wiem, że on ją chce zerżnąć tak, żeby krzyczała moje imię. Ehud, który po wybuchu miał wypadek śmigłowcem i teraz nie może prawie chodzić. Kopie tylko piłkę dla niepoznaki, ale i tak wszystkie dzieciaki mają z niego niezły ubaw.
Mój brat z Nowego Jorku, on śpiewa w takiej kapeli i wysyła mi co jakiś czas nowe Nike. Sprzedaję je czasem, bo swoim wyglądem przypominają mi wybuch elektrowni w Czarnobylu.
Żołnierz Ehud siedział na murku i dłubał patykiem w ziemi.
– Fajne masz Air Maxy – stwierdził, ale na mnie nie spojrzał.
– Chcesz kupić?
Kiwnął głową, że nie, a ja poszedłem do Cafe Zajin, bo chciało mi się wypić ze dwa piwa. Właściciel mnie tam lubił i od razu zapytał, jak tam z Ahavą.
– Srak tam.
– Dwa dni nie była w pracy. Co, kurwa, jest?
– Żołnierze.
– Żyje?
– Co? – ocknąłem się.
– Barmanka moja, pytam, czy żyje.
– Żyje.
Do baru wlazł mój żołnierz i powiedział, że jednak weźmie te buty.

– Już nie są na sprzedaż.
– Pocałowała mnie.
– Co?
– Pocałowała mnie.
Zapłaciłem i wyszedłem. Zadzwoniłem, ale nie odebrała. Nie odbierała od dwóch dni, a teraz jeszcze skurwiła się z jakimś trepem, który też pochodził z Polski.
Chyba, że wcale nie. Że nie skurwiła się, bo ten chuj był bankowo z Polski.
Ahawa wstała tego dnia wcześnie rano. W łóżku zalegał jakiś jełop, więc kazała mu wynieść się w ciągu pięciu minut, przepłukała usta pastą do zębów i wyszła na poranny spacer. Od dwóch dni świeciło słońce i czuła się naprawdę dobrze.
Gdy wróciła, światło odbijało się w zdjęciu babci Ahavy z czasów Powstania Warszawskiego. Dziadka na nim nie było, bo wywieźli go do obozu kilka dni wcześniej. Babcia wyglądała, jakby chciała cofnąć czas, ale dziadek uciekł z obozu i umarł zupełnie niedawno.
Faceci oglądali się za tyłkiem i ustami Ahavy, jak u tej aktorki z filmu Tarantino. Słońce świeciło od dawna, a ona od dwóch dni czuła się naprawdę dobrze. Powtarzała to sobie co chwilę. Co minutę odrzucała telefony od jej byłego i jeszcze jednego debila z wartowni obok. Patrzyła z uśmiechem na ich gasnące numery telefonu. Byli pewnie w porządku, ale co ją to obchodziło.
Jej były szef do niej nie dzwonił, ale bał się jej po prostu, tylko za jej plecami przebierał językiem w jej otworach. Zwykła, tłusta świnia. Jak każdy facet, chociaż była pewna, że właśnie ona spotka tego, który nie jest durnym i obleśnym fiutem. Czemu nie ona?
Poszła do małej kawiarenki na końcu ulicy i zamówiła czerwona herbatę. Pamiętała, że lubi ją taki miły prezenter z radia, ale nie pamiętała, którego. Od tego czasu też ją lubiła i nawet to, że pachniała oborą. Zwłaszcza to.

Ten miły prezenter, to pamiętała, nie pił w ogóle alkoholu i nie śmierdział fajami. Czasem w taksówce słyszała jego głos i myślała wtedy o krowach, dojeniu kozy i takich pierdołach, które przecież ludziom się bardzo różnie kojarzą.
Zadzwonił telefon.
– Proszę, słucham.
– He, ja też.
– Co, ja też?
– Co masz na sobie?
– Znam cię?
– Nie, ale ja wiem, gdzie mieszkasz.
– Jesteś prawdziwym zboczeńcem, czy tylko walisz konia?
– Każdy facet wali konia.
– Nawet ci, co nie muszą?
– A jacy to?
– Słuchaj, może się po prostu spotkamy?
– Na bank.
– To za pięć minut na komisariacie na Allenby.

Rozłączyła się, zapisała gościa pod waligrucha i poszła do siłowni. Trener lubił zaczynać od tego, że dziś ćwiczymy najszerszy łechtaczki. Ahava współczuła mu, że ma żeńskie narządy, ale poza tym był niezły. Można by go zerżnąć. Gdyby tylko nie był taki wsiowy. Pędziła na bieżni i zastanawiała się, czy może nie jest jednak aż tak wsiowy. Po treningu jednak stwierdziła, że zapach jego potu nie pasuje do tego, że chłopak tylko poleguje na rzymskiej ławeczce i coś mówi. Cały czas tylko coś mówi. COŚ. Kiedyś musiał mniej mówić, bo miał fajną klatę, ale teraz jego spocone teksty odebrały mu urok, który kiedyś może miał. Ciekawe, czy kiedyś miał dużego fiuta.
Ahava poszła na komisariat, gdzie opowiedziała o całym zajściu, którego według dyżurnego policjanta wcale nie było.
– To za mało – powiedział on – ale jest pani piękną kobietą. Trudno się gościowi dziwić.
Po tym, jak strzeliła go w ryj, miała odsiedzieć swoje na dołku, ale w końcu miała szczęście, bo jakaś dziwka akurat przyszła i zaczęła rodzić na środku policyjnej poczekalni. Chwilę patrzyła na nią z pogardą, splunęła pod nogi i wyszła na ulicę. Dopiero za rogiem usłyszała trzaskanie drzwiami i czuła, że wisi jej ktoś na ogonie.

• • •

Żołnierze - spis odcinków

• • •

Juliusz Strachota - urodzony w 1979 roku w Warszawie, którą kocha. Autor tomów opowiadań „Oprócz marzeń warto mieć papierosy” (Warszawa 2006), „Cień pod blokiem Mirona Białoszewskiego” (Kraków 2009) oraz powieści „Zakłady nowego człowieka” (Warszawa 2010). Swoje teksty drukował w magazynie „Ha.art”, „Lampie”, „Polityce” oraz „Gazecie Wyborczej”. Studiował kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim i fotografię na Łódzkiej Filmówce.  Przez młodzieńcze lata żył z handlu rzeczami, które zapamiętał z dzieciństwa. Skupował między innymi wyposażenie barów mlecznych, saturatory, budki telefoniczne, a potem sprzedawał je kolekcjonerom. Jest kuratorem literackiego projektu Filia Nowa Huta. Pracuje jako senior copywriter w Agencji Eskadra. Razem z Żoną mieszka w Nowej Hucie.

• • •

Kuba Woynarowski - urodzony w 1982 roku w Stalowej Woli; mieszka i pracuje w Krakowie. Studiował na Wydziale Grafiki (dyplom w Pracowni Animacji prof. Jerzego Kuci – 2007) oraz w Międzywydziałowej Pracowni Intermediów ASP w Krakowie; obecnie asystent w Pracowni Obrazowania Cyfrowego.
Rysownik, designer, muzyk, niezależny kurator. Tworzy animacje (Grand Prix 13. OFAFA w Krakowie – 2007), video, obiekty i instalacje; realizuje projekty site-specific w przestrzeni publicznej. Autor eksperymentalnych komiksów („Hikikomori”, „Historia ogrodów”); laureat Grand Prix 18. Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi (2007) i Grand Prix konkursu Com.X w ramach 3. Festiwalu Myśli Drukowanej w Szczecinie (2006). Swoje prace publikował w „Lampie” i „Autoportrecie”. Współpracował m. in. z TVP Kultura, F2F TV, MFK w Łodzi i Muzeum Narodowym w Krakowie.
Kurator projektu „Orbis Pictus”, poświęconego związkom komiksu z innymi zjawiskami sztuki współczesnej; współorganizator (wraz z Darkiem Vasiną) corocznych eksperymentalnych warsztatów „Niepodległość komiksów” na krakowskiej ASP. Organizator wykładów i dyskusji na temat współczesnej kultury wizualnej, autor esejów z zakresu historii i teorii sztuki.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information