Łukasz Orbitowski - Warszawiacy. Odcinek 40.
– Nie rób mi tego. Proszę.
Kamila klęczała przed półprzytomnym Piotrkiem. Podłożyła mu palec pod brodę, szukała zrozumienia w pustych oczach – proszę cię, nie rób mi tego.
Trochę człowiek, trochę Warszawiak. Falujące czoło, dłonie bez czucia. Gdyby tylko mogła chwycić to świństwo za rogi i z niego wyciągnąć. Obcy, odległy stwór, którym stawał się Piotrek, przerażał ją bardziej, niż martwy komisarz Werner.
– Kochanie moje – powiedziała – już cię nie wystawię do wiatru. Nie opuszczę. Będzie tak, jak miało być na początku. Znajdziemy pracę w innym mieście. Pójdziesz do tej swojej ochrony. Kupię nam koc i wielki telewizor, żeby oglądać sobie filmy, jeść popcorn i pić wino. – wzięła mu twarz w ramiona – dostaniesz komputer, jaki zawsze chciałeś. Taki biały. Wiesz? Tylko wyjdź z tej dziupli, mój najdroższy idioto. Bo to jest najdziwniejsze, najbardziej niespodziewane w całej tej awanturze. Że ja odkryłam, że ja wiem, ja cię kocham.
Nie wiedziała, czy zrozumiał. Zamknął oczy i zaraz otworzył. Takie paciorki namokłe. Objął ją jednak i ostrożnie położyli się na ziemi. Pomoże mu zasnąć, choć tu się nie sypia. Wtulił się w nią cały. Słuchała bicia jego serca, nierównego oddechu, który tłumił dalekie krzyki i sapanie Świętka. Kroków Kosmy nie stłumił.
Kosma pojawił się niespodziewanie, jak zły duch. Nagi i mocny. Kamila zasłoniła Piotrka sobą. Świętek wciąż kucał z boku. Zacisnęła palce na bagnecie. Ma tylko jedną szansę. Kosma wysunął rękę i poszedł prosto na Kamilę. Udawała, że boi się jeszcze bardziej, niż naprawdę. Zaraz zapłacze, poprosi o litość, byleby tylko łajdak zbliżył się na odległość ciosu. Ale łajdak tego nie zrobił. Poleciał na ścianę, pchnięty niewidzialną siłą. Kamila aż upuściła bagnet z wrażenia.
Z podłogi podnosił się Świętek. Przemieniony. Wściekły.
Machnął Kosmą pod sam sufit. Stanął na ugiętych nogach, klatka do przodu, barki ściągnięte, przepełniony nową mocą. Kosma rąbnął o ziemię. zakręcił kółeczko. Przywalił szczęką, splunął na czerwono. Oczy Świętka mówiły, mam cię skurwysynu.
Lecz nie miał.
Kosma wystrzelił w powietrze i opadł jak spadochroniarz, bez gestu, bez mrugnięcia obalił Świętka i pociągnął po ziemi. Świętek wrzeszczał, próbował się opędzać, wyprowadzić kontrę: Kosma dostał w brzuch, ledwo się zgiął. Walnął Świętka.
Stali naprzeciw siebie, krótką chwilę. Świętek stężał, jakby coś w nim się przelewało, wyrzucił oba ramiona, Kosma dał odpór. Świętek zakaszlał, poczerwieniał, chwycił się za gardło. W tym wszystkim otępiały Piotrek, podnoszący się z ziemi.
Świętek uwolnił się z uścisku, otrzepał dłonie. A Kosma nakreślił w powietrzu znak krzyża. Brzuch Świętka otworzył się gwałtownie, od mostku po krocze, chlusnęły wnętrzności. Świętek zachwiał się, próbował je chwytać, zaplatał się, upadł. Może widział jeszcze Kamilę, jak skacze i wbija nóż w bark Kosmie.
Ostrze odbiło się jak od kamienia. Brzęknęło o ziemię.
Świętek już tego nie widział, Kamila cofała się w jego stronę. Poczuła pchnięcie między piersi. Runęła obok rozprutego Świętka. Jeszcze się ruszał, jeszcze głowę uniósł – z niedowierzaniem przyglądał się własnej ranie. Dotykał jej brzegów, westchnął jeszcze, jak człowiek, któremu nie udało się skorzystać z obiecanej przeceny, głowa walnęła o ziemię, koniec. Kamila cofała się na łokciach. Wrzasnęła w stronę Piotrka.
– Pomóż mi!
Piotrek zatrząsł się, jakby próbował coś z siebie zrzucić i tanecznym krokiem ruszył w kierunku Kosmy. Zamarł zaraz, rozglądał się, półprzytomny. Pomóż mi!, zawołała znowu, a Kosma pokazał ostre zęby. Wyrwał nóż z ciała, kopnął w kąt. Pomóż mi. Piotrek obejrzał się za siebie, przejęty innym wołaniem. Z dołu dochodził ryk potępionych. A Kosma miał dosyć. Nie mówił. Nie odwlekał. Stanął nad Kamilą. Złączył dłonie, jakby coś w nich zgniatał.
Poczuła, jak krew szybciej krąży w jej żyłach, mogła przysiąc, robi się gorąca. Tłukła się o skronie.
Dzikie, trzepoczące serce.
Napuchnięty język wypełnił jej usta, oczy chciały wyskoczyć z czaszki, mózg napierał na czaszkę, jakby nagle zaczął rosnąć. Uśmiech na twarzy Kosmy. Zagryzła zęby. Spróbowała się oprzeć, ale ciemny pokój, to miejsce, przed którym próbowała umknąć, całkiem się otworzył. Wciągał ją do siebie.
Kosma zacisnął mocniej ręce. Widziała czarne plamki odrywające się od jej ciała, własne, ciemne nogi, drżące sploty żył. Miała wrażenie, że odpada jej stopa. Kosma chciał kucnąć, a uśmiech na jego paskudnej gębie ustąpił miejsca bezrozumnemu zdziwieniu.
Łomot serca, gorąca krew, czerń – wszystko ustąpiło w jednej chwili. Kamila była jak topielec wyciągnięty z wody za kudły.
Ręce Kosmy zaczęły się trząść. Cofnął się, niepewny, przestraszony.
Podniosła głowę. Koło niej, stał Janek, brat Piotrka, choć stanie nie bardzo tutaj pasowało. Jego nogi niknęły poniżej kolan. Unosił się w delikatnej mgle. Ubrany w strój kanalarza, z umorusaną mordą i wściekłym spojrzeniem. Nie zwrócił uwagi na Kamilę, przesunął się nad nią, owiewając chłodem, nie mogła się powstrzymać i zerknęła w jego wnętrze, przez otwarte kikuty nóg. Żadnych kości, ścięgien, tylko tunel w którym zabłądziło światło.
Kosma splótł dłonie, ale było już za późno. Janek wyrósł przed nim, wielki i groźny, objął jak marnotrawnego syna: Kosma próbował krzyczeć. Twarz Janka spłynęła mu w otwarte usta, całe widmo wlało się w niego dusząc, zapełniając płuca i serce. Kosma zrobił jeszcze krok, z wyrazem zdziwienia na tępej twarzy, jakby do końca nie rozumiał, że istnieje na świecie siła większa od niego.
• • •
Warszawiacy - spis odcinków
• • •
Łukasz Orbitowski - (urodzony w 1978 r.) pisarz, polski mistrz literatury grozy.
Absolwent filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego debiutem w fantastyce było opowiadanie "Diabeł na Jabol Hill", opublikowane w pierwszym numerze miesięcznika "Science Fiction". Publikował opowiadania w czasopismach "Science Fiction", "Nowa Fantastyka", "Sfera", "Ubik", "Ha!art".
Dotychczas zostało wydanych dziesięć jego książek, m.in. "Złe Wybrzeża" (1999), "Szeroki, głęboki, wymalować wszystko" (2002), "Wigiljne psy" (2005), "Horror show" (2006), "Pies i klecha" (2007 i 2008). Za wydaną w 2007 r. powieść "Tracę ciepło" (Wydawnictwo Literackie) uhonorowany został Nagrodą Krakowska Książka Miesiąca oraz otrzymał nominację do nagrody im. J. Zajdla. Jest również współtwórcą gry fabularnej Bakemono oraz współautorem scenariusza do filmu "Hardkor 44".
Pochodzi z Krakowa, od niedawna mieszka w Warszawie.