Łukasz Orbitowski - Warszawiacy. Odcinek 20.

– Pozwól, że zrobię ci śniadanie.
Piotrek był cały mokry. Leżał na boku, z podkurczonymi nogami i patrzył na Kamilę. Nawet jej się podobał: prosty urok prostego mężczyzny, właściwie jeszcze chłopca. Ze świeżą siłą muskułów, młodymi marzeniami. Ale jak nie mógł spać, wydawał się dużo starszy.

Pochyliła się nad nim, pozwalając by pierś figlarnie umknęła z koszulki nocnej. Chwycił ją w usta, niemal w locie, jak ciśniętą śliwkę.
– Cokolwiek.
Próbował ją przyciągnąć, wyśliznęła się. wskoczyła w dżinsy, zmieniła koszulkę. Już na ulicy, w słońcu poczuła się brudna. Zapach Piotrka ciągnął się za nią niczym tłusty ogon. Chłopak zostawił na jej tyłku i brzuchu zaschnięte ślady, teraz je poczuła. Zaczęły przeszkadzać. Nasunęła ciemne okulary. Tak ma być, wszystko jest dobrze. Tylko nie może się spieszyć.
W Żabce pusto i smętnie. Zafoliowane jedzenie, mnóstwo różnych, musujących preparatów ratujących zdrowie, magnezy i witaminy ciągnęły się długim rzędem koło lady. Sprzedawca, tłusty, mocny mężczyzna z tatuażem na przedramieniu nie odrywał wzroku od Kamili. Pewno, suka chce coś ukraść. Takie przychodzą, machną cycem bez stanika, pod cienką koszulką, a potem ładują w spodnie, co tylko mogą.
O czym ty myślisz, dziewczyno?
Kupiła trochę za dużo. Dawno nie robiła nikomu śniadania, Werner nie chciał, rzadko zostawał do rana. Każdy facet ma dwie ręce, powinien sam dawać sobie radę. Piotrek, niby skaleczony, na nim goi się jak na psie. Przeszedł ją piwny dreszcz. I jeszcze karta nie chciała przejść. Wyszarpnęła portfel, zamek był rozpięty, drobne potoczyły się po całej Żabce. Przypomniała sobie bibliotekę. Kamila, dziewczyna która się sypie.
Tatuaż sprzedawcy przedstawiał wściekłą czaszkę. W oczodołach błyskały języki ognia. Zawinął monety.
– Pani się nie martwi – powiedział – wszystko będzie dobrze.
W kuchni nakroiła pomidorów i mozarelli, ułożyła plastry na przemian, w równy półokrąg, na talerzu, posypała bazylią, zalała oliwą. Jeszcze grzanki. Trzy, z roztopionym masłem, prosto z piekarnika. Poniosła. W pokoju Piotrek, blady i goły oglądał sobie zdjęcie komisarza Wernera. Nic nie dała po sobie poznać. Podsunęła talerz. Piotrek zamiast jeść, zapytał:
– Kto to?
– Przecież nie starszy brat.
– To wiem.
– Już się nie spotykamy.
– Trzymasz tak zdjęcia?
Usiadła za nim, oplotła nogami, delikatnie, ale tak, żeby nie uciekł. Nadziała na widelec pomidora z serem, okręciła w oliwie i wsunęła Piotrkowi do ust.
– Wy faceci, dziwni jesteście. Wam się cały czas coś w głowach roi – pocałowała go w skroń – myślicie, że zdjęcie coś znaczy, że zostawiacie w nas tyle, że do końca życia tego nie rozrzucimy. Głupku ty. To tylko mój były facet. zdjęcia nie schowałam, bo nigdy mi się nie chciało – władowała mu kolejny kęs w usta, wyjęła zdjęcie z ręki – czemu to ma być ważne? Niech sobie popatrzy.
Werner wylądował koło łóżka i gapił się z ukosa.
Pocałowali się, trochę dłużej niż wymaga to porankowe trzeźwienie. Piotrek cały się naprężył, Kamila otarła się o niego, przylgnął, zdjął jej bluzkę, całował w ramiona i unosił piersi. Umknęła zręcznie, już kucała przy spodniach zwiniętych na podłodze.
Piotrek miał minę obrażonego dziecka.
– Oj tam, oj tam – roześmiała się Kamila. Wyrwała portfel z tylnej kieszeni. Piotrek chciał jej go wyrwać, nie wiedziała, poważnie czy dla zabawy, uskoczyła, a on, wciąż uwiązany w talerz, pościel i erekcję znalazł się na podłodze.
Usiadła obok.
– Ty wiesz, to i ja.
Portfel miał dziurkę po łańcuchu. W środku parędziesiąt złotych, dowód, prawko, kilka kart i zdjęcia, nałożone jedno na drugie. Piotrek wykonał gest, jakby chciał je wyrwać, ale ręka spadła na biodro Kamili.
– Zaraz – powiedziała. Na zdjęciu, mocna blondynka koło czterdziestki – mam nadzieję, że to mama?
Piotrek się zgodził. Polizał palec i włożył w pępek Kamili.
– Opowiedz mi o niej.
– Mama, teraz ma trochę ciężkie dni. Długo nie mogliśmy się dogadać. To dzielna kobieta, myślę… Odkąd taty nie ma. Każda inna zwiesiłaby głowę. A mama biznes, przyjaciółki, dba o siebie. Co rok wakacje w innym kraju.
– Kto dbał o ciebie? – wyjęła kolejne zdjęcie. Tam zwalisty facet, już w latach z patriotycznym wąsem.
– Dziadek. I koledzy z firmy. Kosma, zwłaszcza Świetek. Tato wyjechał dawno temu. Rodzice wzięli kredyt na dom, gdzieś na początku lat dziewięćdziesiątych inflacja skoczyła, tato, bohater, zakasał rękawy i pofrunął po dolary kanadyjskie. A tam też kanadyjki były. Mama zawsze mówi „już wiem, jacy są faceci”. Widziałem go na pogrzebie. I nic. Jakby obcy był. Daleki kumpel.
Jego dłoń zjechała niżej. Dał palec do polizania. Kamila ugryzła go lekko.
– Aj – prychnął wesoło – jestem ranny, wiesz?
– Na tobie, słodziutki, to się goi jak na psie.
Ostatnie zdjęcie przedstawiało Jacka. Uśmiechał się, ściskał piwo i dziewczynę.
– Jacek i Ela. Mój brat. Niedawno umarł.
Wyrwał jej zdjęcie, schował.
– Hej, duży chłopcze. Nie musisz się niczego wstydzić.
– A co tu do wstydzenia?
– Powiedz mi.
Piotrek uwolnił się z objęć. Stanął przy oknie. Kamili znowu przypomniał się Werner. Pokój pełen śladów, zdjęcie przy łóżku, komisarz na zdjęciu, płaski, wesoły, martwy.
– Pracował gdzie ja. Poszli na trudny odcinek, głupia sprawa, pośliznął się i wpadł do kanału. Kanał był płytki. Janek uderzył się w głowę. Kosmę znaleźli…
– Kto to Kosma?
– Kumpel z pracy. Siedział nad ciałem i wył. Nie mogli go wywlec z kanałów.
Wrócił do niej, ale już zwiędły, ze ściągniętymi ku sobie barkami i nosem zwieszonym na kwintę. Jadł mechanicznie, gapił się w ścianę i Kamila z ulgą stwierdziła, że może się znowu ubrać.

• • •

Warszawiacy - spis odcinków

• • •

Łukasz Orbitowski- (urodzony w 1978 r.) pisarz, polski mistrz literatury grozy.

Absolwent filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego debiutem w fantastyce było opowiadanie "Diabeł na Jabol Hill", opublikowane w pierwszym numerze miesięcznika "Science Fiction". Publikował opowiadania w czasopismach "Science Fiction", "Nowa Fantastyka", "Sfera", "Ubik", "Ha!art".

Dotychczas zostało wydanych dziesięć jego książek, m.in. "Złe Wybrzeża" (1999), "Szeroki, głęboki, wymalować wszystko" (2002), "Wigiljne psy" (2005), "Horror show" (2006), "Pies i klecha" (2007 i 2008). Za wydaną w 2007 r. powieść "Tracę ciepło" (Wydawnictwo Literackie) uhonorowany został Nagrodą Krakowska Książka Miesiąca oraz otrzymał nominację do nagrody im. J. Zajdla. Jest również współtwórcą gry fabularnej Bakemono oraz współautorem scenariusza do filmu "Hardkor 44".

Pochodzi z Krakowa, od niedawna mieszka w Warszawie.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information