Piotr Marecki - Trzy debiuty [fragment książki "Czycz i filmowcy"]

Czycz był pisarzem, który całą swoją twórczość poświęcił Wielkiej Sprawie – zmaganiom z konwencją i ontologią literatury. Wypada zatem już na samym początku zadać pytanie, jaki był jego stosunek do literatury. Wspomniano już konsekwentne usuwanie się na margines życia literackiego – Czycz pozostawał zawsze poza wszelkimi układami.

Tę postawę da się zaobserwować już w mocnym wejściu do literatury. Zdarzenie, które zostanie omówione, najlepiej uzmysławia, że późniejszy autor Anda – głośnego opowiadania o literatach doby odwilży – sam od początku był kimś spoza.

Stanisław Czycz miał trzy wejścia do literatury, z których najgłośniejsze było z pewnością pierwsze. W 1954 roku przedstawił członkom Związku Literatów Polskich w Krakowie zbiór wierszy z prośbą o ich wydrukowanie i przyjęcie go do Koła Młodych. Warto podkreślić, że dwudziestopięcioletni wówczas autor nie miał wcześniej żadnego kontaktu z literaturą. Przyszły twórca Anda, urodzony i wychowany w Krzeszowicach, wykształcony w technikum elektrycznym, pracownik fizyczny kamieniołomów, miał do czynienia z urządzeniami elektrycznymi, motocyklami, powojennymi niewypałami, ale nie z pisarstwem. Wspominał, że kiedy poprosił w kiosku o pismo, gdzie drukuje się wiersze, był szczerze zdziwiony istnieniem takowego. Stąd przepisał adres krakowskiej instytucji, w której zaprezentował teksty.

Oto on, „prawie parobek” – jak napisze w Andzie – przybywa z małej miejscowości ze znalezionymi na strychu u kolegi wierszami, które przedstawia jako swoje. Komisja rekrutacyjna prędko rozpoznaje podstęp adepta – przyniesione wiersze okazują się tekstami zakazanego wówczas w kraju Czesława Miłosza. Zdarzenie to skomentowało wiele osobistości – uznano je za manifestację polityczną (autor przedstawił wiersze dysydenta), efekt świetnego rozeznania młodego twórcy w literaturze, wreszcie jako gest cyniczny, próbę przemyślanej kreacji legendy pisarza–abnegata jeszcze przed debiutem.

Epizod ten wspomina Wisława Szymborska, związana wówczas z opiekunem Koła Młodych – Adamem Włodkiem:

Ktoś […] przysłał wiersze Miłosza i trochę swoich, ale to znaczy, że jest to chłopak, który czyta innych, niekoniecznie rówieśników. Że chłopak czyta i wie, co dobre. I dlatego, chcąc się najlepiej zaprezentować, wysłał wiersze Miłosza. I właściwie Staszek został na tej podstawie przyjęty, bo wykazał gust i oczytanie18.

Sam Czesław Miłosz, w zbiorowym tomie wspomnień o Czyczu, opowiada, że autor tego „numeru” wysłał do niego list, który polski noblista starał się odtworzyć:

Jako nastolatek zupełnie nie interesowałem się wierszami i nawet nie wiedziałem, co to takiego poezja. Najbardziej interesowały mnie motocykle, ale to była niemiecka okupacja i co mogliśmy robić z moim kolegą w Krzeszowicach, to tylko składać motocykl z części u niego na strychu. Tam na tym strychu odkryliśmy raz walizkę, którą jego ojciec, kolejarz, znalazł był w pustym krakowskim pociągu po którejś wielkiej łapance do Oświęcimia. Otworzyliśmy walizkę, a tam były akcesoria wędrownego magika, cylindry, laseczki, także afisz magika, Kapitana Nemo. A również rulon przepisanych na maszynie wierszy, Głosy biednych ludzi. Przeczytałem te wiersze i przeżyłem wstrząs. Pierwsza poezja w moim życiu i przekonała mnie do poezji. Wtedy zacząłem pisać wiersze. A po wojnie, że nie byłem pewien moich własnych wierszy, a chciałem być przyjęty do Związku Literatów, wymieszałem znalezione wiersze z moimi i przedstawiłem. Nie wiedziałem, kto był ich autorem. W Związku mnie wezwali i powiedzieli, że przecież to wiersze Miłosza. Przyznałem się do podstępu. O poezji Pana wtedy dopiero usłyszałem19.

Aferą z Miłoszem otwiera Czycz opowiadanie And:

Gdy ten numer przejdzie, sprawdzę, jaki ma smak cała ta sława (musiałem ją widzieć w niczym więcej jak wydrukowanie mojego nazwiska i gdziekolwiek i przy czymkolwiek, nie ja jeden), myślałem że autor tych wierszy nie ma kopii tych maszynopisów albo że nie żyje – z Oświęcimia przecież mało kto wracał, kolega mówił że jego ojciec znalazł tę walizkę w oświęcimskim potransportowym pociągu – ze względu i na tę moją logikę numer nie był świetny jak mógł go widzieć And, czystego blasku nabrał ten numer od świetlistych, więc nie widziałem ich źle, powiedzieli mi „cynizm”, cynizm mi się podobał, był zawsze gdy czytałem coś czy słyszałem rozmowy namiętnie potępiany20.

Podstępną próbę wejścia do literatury na krakowskich salonach komentowano jako curiosum (pisarz nie wiedział wówczas, co to słowo oznacza). Fortel z wierszami Miłosza uzmysłowił krakowskiemu światkowi literackiemu, że oto w jego obrębie pojawiła się postać z zupełnie innej opowieści – z krzeszowickich kamieniołomów, z rodziny nieinteligenckiej21, kompletnie bez literackiego przygotowania. Czycz przyznawał, że odnalezione na strychu wiersze Miłosza początkowo traktował jak magiczne zaklęcia. Programowo zmagał się będzie z „niemożliwościami” literatury i tym wszystkim, co „utrudnia” i komplikuje pisanie i myślenie o literaturze. „Świat Czycza nie wywodzi się z literatury […], ani też nie chce on uciec w literaturę […]”22 – napisze Krzysztof Gąsiorowski. Rozpoznanie krytyka potwierdzi Czycz w ankiecie „Nowej Kultury”:

Jeśli idzie o, wspomniane w pytaniach, głosy w tej sprawie, z przykrością stwierdzam – nie znam, nie czytałem; nie śledzę, nie tkwię w sprawach czysto literackich23.

Dzięki „sprawie z Miłoszem” Czyczem zaczyna interesować się Bursa, który wkrótce doprowadzi do ponownego „wejścia” w świat literatury krzeszowickiego twórcy. Wbrew powszechnie przyjętym rozpoznaniom historyków literatury faktyczny debiut Czycza nie odbył się w Prapremierze pięciu poetów w „Życiu Literackim”. Jeśli dokładnie sprawdzić publikacje w czasopismach, Czycz debiutował na łamach dodatku literackiego do „Dziennika Polskiego” zatytułowanego „Od A do Z”24. Ten fakt można by, ze względu na rangę „następnego” debiutu, zlekceważyć, gdyby nie jeden szczegół. Otóż redaktorem i osobą wprowadzającą Czycza w świat literatury był sam Bursa – późniejszy przyjaciel i główny bohater najsłynniejszego i najszerzej komentowanego opowiadania Czycza – Anda. Jedyny człowiek – potwierdzą to wszyscy znajomi obu artystów – wobec którego pisarz nie dystansował się. Rekomendacja Bursy była krótka:

Nie tylko notujemy sukcesy „starych wyjadaczy”. Ostatnio pojawił się w kole młodych z wierszami pracownik Kamieniołomów w Krzeszowicach Stanisław Czycz, którego wiersze zamieszczamy również – niech mówią same za siebie25.

Z tego zdarzenia wynika jeden wniosek: Bursa pomógł Czyczowi w debiucie. Jest to istotne, ponieważ losy tych dwóch twórców zostaną od tego momentu splątane. Literatura zacznie przenikać w ich życie i na odwrót. Pisane im będzie przeżyć prawdopodobnie najbardziej szaloną przyjaźń literacką w historii polskiej literatury. Czycz opisze ją w znanym opowiadaniu And. Bursa zrecenzuje tom Tła (1957), zaś Czycz już dwa lata później wydrukuje w „Życiu Literackim” nekrolog po śmierci przyjaciela26, w 1961 roku opublikuje wspomnianego Anda27, a w ostatnich latach życia poświęci się pracy nad prozatorskim utworem zatytułowanym Bursa28.

 

Dom Stanisława Czycza, fot. Ewa Musialik

 

Za sprawą pierwszego debiutu zaczęto o Czyczu–cyniku dyskutować na krakowskich salonach literackich. Wskutek historii z Miłoszem z pewnością nie mylono jego nazwiska. Drugi debiut – istotny dla historyków literatury – odbył się za sprawą Bursy.

Jednakże autorem poważanym i komentowanym uczyniła Czycza publikacja w zorganizowanej przez „Życie Literackie”29 Prapremierze pięciu poetów, która do dzisiaj bezspornie uważana jest za jedno z najważniejszych wydarzeń w polskiej literaturze powojennej. Obok Czycza debiutowali wówczas: Zbigniew Herbert, Miron Białoszewski, Bohdan Drozdowski oraz Jerzy Harasymowicz. O znaczeniu tego wydarzenia pisze historyk literatury, Tadeusz Drewnowski:

Nigdy tak uroczyście młodych nie pasowano na pisarzy. Zawsze wejście młodych było zamachem, szturmem. Wskutek załamania się realizmu socjalistycznego i powstałej po nim pustki, wskutek złego sumienia starych – sami ustępowali oni miejsca młodym30.

Kierująca wówczas działem poezji w „Życiu Literackim” Wisława Szymborska wspomina to wydanie:

Nie mogę przypisywać sobie jakiejś specjalnej chwały. To był pomysł Sandauera. Z tym przyszedł do redakcji, że trzeba ich pokazać, to coś ważnego, wstępujące pokolenie. Oczywiście autorzy różnili się wiekiem, ale nazwijmy ich pokoleniem popaździernikowym. Mój udział był tylko taki, że się bardzo z tego ucieszyłam i układałam te wiersze. […] Publikacja wywołała środowiskowy wstrząs, długo i dużo się o tym mówiło31.

Rangę Prapremiery… w pięćdziesiątą rocznicę podsumuje jeden z biorących w niej udział poetów, Bohdan Drozdowski:

Druk u Machejka czynił z poetów od razu światowych! Echa Prapremiery… dotarły bowiem do Paryża i Londynu, do Monachium i Pragi, do Sztokholmu i Moskwy, do Amsterdamu i Oksfordu, do Helsinek, Madrytu, Budapesztu, Belgradu etc.32

Prapremiera pięciu poetów była – jak odnotowują podręczniki do historii literatury – „rozbiciem nad Polską bani z młodą poezją”33. Debiutujących twórców wprowadzali na salony literackie najbardziej uznani krytycy: Artur Sandauer, Jan Błoński, Kazimierz Wyka, Julian Przyboś, Ludwik Flaszen. Ten ostatni w nocie rekomendującej wiersze Czycza pisał:

W obrazowych strugach, stanowiących jakby bezpośrednie, uczuciowe, preintetlektualne odruchy na świat, skraplają się dopiero znaczenia. Z atmosfery, z magmy wrażeń wyłania się dopiero sąd o świecie, zawarty nie w biernym uleganiu ich fali, lecz w świadomym ich konstruowaniu. Sporo zapewne czasu upłynie, zanim młody poeta myśleć będzie nie tylko skórą. Drukowane poniżej wiersze stanowią świadectwo powoli dokonywającej się krystalizacji. Ale wrażeniowość owa nie jest wrażeniowością kameralną, zmysłową reakcją na barwy i głosy widzialnego świata. To reakcja człowieka uczulonego na wielkie sprawy czasu, który wydał faszyzm i Hiroszimę. Opętanie okrucieństwem czasu powołuje do życia groźne, brutalne – często zbyt jaskrawe w swej brutalności – wizje młodego poety. Nie jest mu obce coś w rodzaju katastrofizmu. Nie tyle biały gołąb patronuje jego wierszom antywojennym, ile rozrywane metalem ciała ludzkie. Ale czyż groza wojny, lęk przed nią i gorycz nie są argumentem na rzecz pokoju? Gorycz moralna leży u dna tych wierszy. Ja, który patrzyłem na niszczenie wartości – zdaje się mówić poeta – nie jestem pewien, czy sam już w nie nie wątpię. Jestem wewnętrznie nadwichnięty. I dlatego ja sam – jako produkt czasu – staję się jego dokumentem, świadczącym przeciw zagładzie. Stanowisko nieobce pokoleniu Borowskiego i Różewicza. Że zaś odzywa się ono w głosie najmłodszego, wstępującego dopiero w literaturę – to tylko dowód na nieustającą ciągle – niestety – żywotność moralnych niepokojów naszej niełatwej epoki. I cenny jest w wierszach Czycza właśnie ów moralny niepokój34.

Niekwestionowana wielkość Czycza polegała na tym, że był twórcą, którego nie sposób było zaszufladkować. Anda można odczytywać na wielu poziomach, wynajdywać niezliczone wręcz konteksty, badać za pomocą wielu narzędzi. Część krytyków chciała widzieć w Czyczu poetę przeklętego, kaskadera literatury (stawiano go w jednym rzędzie obok Rafała Wojaczka, Bursy czy Marka Hłaski), ale jak w wizji tej zamknąć autora pogodnych (śmiesznych do dziś!) felietonów publikowanych w jednym z najpoczytniejszych peerelowskich tygodników?35 Pisał bardzo niewiele, drukował rzadko, za to każdy jego utwór, pomimo że sprawia wrażenie wciąż tej samej opowieści, odkrywa zupełnie inny świat. Już formy gatunkowe trudno zdefiniować: „poezjoproza”, „prozodramat”, „samoswoja kształtka”, „literacko przeciwliteracki twór” – tak starali się nazwać je krytycy.

 

18 On był do końca Cyganem. Rozmowa z Wisławą Szymborską, [w:] Stanisław Czycz. Mistrz Cierpienia, op. cit., s. 212–213.
19 Stanisław Czycz. Rozmowa z Czesławem Miłoszem, [w:] Stanisław Czycz. Mistrz Cierpienia, ibidem, s. 216.
20 S. Czycz, And, [w:] idem, Ajol, Kraków 1967, s. 9.
21 Ojciec Czycza pisał i drukował wiersze. Taką informację podali brat pisarza, Władysław Czycz (rozmowa niepublikowana), oraz Barbara Sommer-Czycz w rozmowie Nigdy się nie rozstaliśmy, [w:] Stanisław Czycz. Mistrz Cierpienia, op. cit., s. 155–156.
22 K. Gąsiorowski, W bełkocie i rzeźbach ciemna, „Poezja” 1980, nr 7, s. 9.
23 S. Czycz, Pisarze o temacie współczesnym, „Nowa Kultura” 1961, nr 50, s. 5.
24 Ukazały się tam dwa wiersze Czycza: Było i Elegia. Zob. „Od A do Z” 1955, nr 12, str. 3.
25 Ibidem, s. 3.
26 S. Czycz, [nekrolog Andrzeja Bursy], „Życie Literackie” 1957, nr 47, s. 9.
27 S. Czycz, And, „Twórczość” 1963, nr 3.
28 Zamieszczony w tomie Stanisław Czycz. Mistrz Cierpienia, op. cit., s. 87–126.
29 Czycz opublikował tam dwa wiersze: Gdybym żył w roku 1883, Szczur. Zob. „Życie Literackie” 1955, nr 51, s. 5.
30 T. Drewnowski, Próba scalenia. Obiegi – wzorce – style. Literatura polska 1944–1989, Warszawa 1997, s. 169.
31 On był do końca Cyganem. Rozmowa z Wisławą Szymborską, [w:] Stanisław Czycz. Mistrz Cierpienia, op. cit., s. 213.
32 B. Drozdowski, „Kącik debiutów” (po pięćdziesięciu latach), „Akcent” 2006, nr 1, s. 68.
33 T. Drewnowski, Próba scalenia…, op. cit., s. 169.
34 L. Flaszen, Stanisław Czycz, „Życie Literackie” 1955, nr 51, s. 5.
35 Drukowany w „Przekroju” cykl „Fotografia jest sztuką trudną” cieszył się ogromną popularnością mas, o czym świadczy ilość nadsyłanych do redakcji listów.

• • •

Piotr Marecki (ur. 1976) – absolwent polonistyki i filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, adiunkt w Katedrze Kultury Współczesnej Instytutu Kultury UJ, od początku swojej działalności pisarskiej i wydawniczej interesuje się wszystkim, co w kulturze polskiej niezależne, wywrotowe, marginesowe i źle widziane. Świadczą o tym liczne redagowane przezeń prace zbiorowe – między innymi Tekstylia. O rocznikach siedemdziesiątych (2002, wspólnie z Michałem Witkowskim i Igorem Stokfiszewskim) i Tekstylia bis. Słownik młodej polskiej kultury (2006), Traktat o życiu Krzysztofa Niemczyka na użytek młodych pokoleń (2006, wspólnie z Anną Ptaszkowską i Marcinem Hernasem), Kultura niezależna w Polsce 1989–2009 (2010). Dowodzą tego także przeprowadzone przezeń wywiady-rzeki, między innymi z Andrzejem Żuławskim (2008, wspólnie z Piotrem Kletowskim), Andrzejem Barańskim (2009), Grzegorzem Królikiewiczem (2010, wspólnie z Piotrem Kletowskim) i Marianem Pankowskim (2011), a zwłaszcza książki autorskie – Pospolite ruszenie. Czasopisma kulturalno-literackie w Polsce po 1989 roku (2005) i Kino niezależne w Polsce 1989–2009. Historia mówiona (2009). Książka Czycz i filmowcy, poświęcona użytkowi, jaki robiło kino z twórczości krzeszowickiego „poety przeklętego”, jest znakomitym dopełnieniem pasji i zainteresowań autora.

• • •

Stanisław Czycz (1929-1996) nigdy nie zabiegał o filmowe adaptacje swoich utworów; działanie takie nie mieściło się w konsekwentnie przestrzeganej przez niego postawie wycofania, przejawiającej się m.in. w braku chęci do bycia sławnym. Pomimo tego według jego prozy polscy filmowcy (Andrzej Barański, Andrzej Titkow, Stanisław Latałło) zrealizowali aż cztery filmy, zaś w końcówce lat 70. scenariusz do wymarzonego przez siebie obrazu o Andrzeju Wróblewskim zamówił u niego Andrzej Wajda (ostatecznie film ten nie został zrealizowany).

• • •

Więcej o książce Czycz i filmowcy, czyli przyliteracki status kina polskiego Piotra Mareckiego w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art

Czycz i filmowcy, czyli przyliteracki status kina polskiego w naszej księgarni internetowej

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information