"Tomasz Pułka zadebiutował w 2006 roku tomikiem "Rewers". Po krótkim czasie jednak twierdził, że to był słaby, przeestetyzowany debiut. Szukał nowych języków. Żywym zapisem tych poszukiwań są trzy kolejne książki. W tym roku ukażą się następne dwie."
"Rimini Protokoll jest zjawiskiem ściśle związanym ze szkołą myślenia o teatrze zapoczątkowaną przez Andrzeja Wirtha w Instytucie Teatrologii Stosowanej w Giessen. Założony w 1982 ośrodek kształci zarówno teoretyków, jak i praktyków teatru, którzy chętnie eksperymentują, wychodzą poza scenę i krzyżują ze sobą różne środki wyrazu."
"Cechą tych książek jest to, że poza słowem przemawiają poprzez przestrzeń, formę, kształt, liczbę stron czy rodzaj papieru - choć nie musi być to wcale papier. Inną cechą jest to, że wiele z nich zaprasza czytelnika do interakcji, współtworzenia, każe czytelnikowi odgrywać jakąś rolę."
"- Wystawa ma za zadanie przedstawić dzieła inne niż wszystkie, czyli literaturę budzącą zaciekawienie, stawiającą odbiorcę przed ogromnym wyzwaniem - wyjaśniają organizatorzy. - Konfrontując czytelnika z czymś nowym, zaskakującym i łamiącym stereotypy dotyczące postrzegania książek, z czymś, co budzi w nim pewien niepokój, może stać się także zachętą do bardziej aktywnego uczestnictwa w procesie interpretowania."
"Jeśli typograficzno-graficzno-formalny BUnt książek pro-wadzić ma do ich przeczytańca jako naturalnej implikacji post-wystawowej, to cel zBUdowania ekspozycji zdaje się szlachetny. Jeśli chodzi tylko o to, żeby chodzić w kółko i podziwiać artystyczne umiejętności twórców książek z wykluczeniem podstawowej jednak funkcji pisarzy, to stos książek w centrum liberackiej wyspy nabierze sensu wraz ze spektakularnym podpaleniem."
"Dzięki niestrudzonemu działaniu takich ośrodków jak krakowska Korporacja Ha!art i warszawski Śródmiejski Dom Kultury rewitalizowane są dykcje awangardowe, lingwizujące, dadaistyczne, poszukujące, liberatura. Poezja zaczyna wychodzić z parnasistowskiej niszy (...)"
"Czy zatem "Finneganów tren" jest maszynką do stymulowania skojarzeń, detektywistyczną zagadką literacką, przykrywką dla najdzikszych fantazji czytelnika i autora, materiałem do badań dla domorosłych psychoanalityków, tropicieli mrocznych tajemnic, które kompulsywni pisarze zakopują pod stosami surrealistycznych obrazów i wymyślnych kalamburów?""
"Stanislaus Joyce nie mógł się nadziwić, skąd w jego wybitnie inteligentnym, trzeźwo myślącym bracie, takie irracjonalne zainteresowanie mistycznymi "bredniami" Williama Blake'a. "Jakież duchowe pokrewieństwo - zapytywał po latach w książce "Stróż brata mego" - mogło istnieć pomiędzy bezkompromisowym młodym realistą i obłąkanym poetą »o tak spoistej wyobraźni«?""