Dolna półka (3): Szopy i chłopy

Julia Orsz-Wolf

Guy zna prosty sposób na wyrzeźbienie kaczki z drewna: weź kawałek drewna i ostrugaj wszystko to, co nie wygląda jak kaczka. W szopie.

Irakijczyk Joseph przed przyjazdem do UK nie wiedział, ile radości przynosi żyrandol. Gdy żyrandolowa uciecha wypełniła już cały dom Jospeha, zaczął on wprowadzać ów wesoły nastrój do swojej szopy.

Stephen otworzył biuro do badania zjawisk paranormalnych. Komputer, lampkę, drukarkę, głośniki, telefony i faks zniósł do swojej szopy.

Anty-scjentyści – Dink, Robbo i Prem – spotykają się, by przy szklaneczce czegoś, co trudno sklasyfikować na podstawie czarno-białego zdjęcia (co by to nie było, jest z pewnością organiczne), porozmawiać o Chantenay Red Cored – odmianie marchwi, którą najrozsądniej uprawiać w wilgotnym klimacie. Trzyosobowe zgromadzenie odbywa się w przeszklonej, drewnianej szopie.

Do czego służy szopa?

Szopa służy do przechowywania rzeczy. Duże, blaszane pudełko na narzędzia albo sajdingowa kostka na siano też może być szopą. O ile w miastach funkcję przydomowo-przechowawczą pełnią garaże, to po wsiach miejsce, do którego wciąż można bezkarnie czegoś naznosić, nazywa się szopą. „Chowa się często siano w szopach na łąkach wybudowanych”. Chowa się też drewno, poldki caro, sprzęt ogrodowy, zabawki dla dzieci, rowery; kury się czasem zamyka w szopie, w szopie można zawisnąć sobie, gdy życie się staje nie do zniesienia.

 

 

Historie, które przytoczyłam, pochodzą z albumu Men and Sheds, czyli wolnym tłumaczeniu Chłopy i szopy. Czarno-białe, artystycznie zgrzebne zdjęcia przedstawiają szopiarzy przy pracy i odpoczynku w swoich sanktuariach. Świadomie używam tego określenia, bo w angielskim słowo „shed” ma bardzo ciekawą etymologię. Wikipedia mówi, że wyraz ten w XV-wiecznej angielszczyźnie stanowił synonim słowa „shade”, a „shade” z kolei pochodzi od staroangielskiego „sceadu”, które oznacza: cień, mrok, ciemność. Pokrewne „skadwo” znaczy również „zacienione miejsce, schronienie przed światłem i ciepłem”. Autor i pomysłodawca albumu – Gordon Thorburn – pisze we wstępie, że „shed” pochodzi z anglo-saksońskiego „shade” i „sceat”:„»Scead« oczywiście oznacza mroczność lub synonimiczną ciemność. Ta kwestia jest fundamentalna w zrozumieniu tego, kim »Sheddist« (My nawet nie mamy na to słowa! Szopiarz pustelnik?! – przyp. Julia Wolf) był pierwotnie. Był kimś w rodzaju mędrca, pustelnika, proroka”.

 

 

Niektórzy z przedstawionych w książce mężczyzn wypełniają proroczą misję niemal dosłownie: pastor, który składając hołd cnotom pierwszych chrześcijan urządził skromną świątynię we własnej szopie; David, który w podobnie niewinnym metrażu otworzył kino „Szopa” i zarazem okno na świat dla mieszkańców niewielkiego miasteczka, i Alan – właściciel mikro-obserwatorium astronomicznego.

 

 

Dzisiejsza szopa, jak pokazuje album, to terytorium także dla współczesnych uświęcone samotnością, pracą, tym wszystkim, co tradycyjnie takie męskie, męskie, męskie.

To też miejsce, gdzie można skryć się przed żoną; w którym mężczyźni mogą w spokoju poszamanić, ronić łzy (to shed tears) i męsko-hemingwayowsko pielęgnować istotę siebie (to shed – gubić sierść [lenić się!]). Źródłosłów trochę wreszcie tłumaczy, dlaczego w albumie nie ma kobiet.

 

 

Autorami zdjęć są John Baxter i Laura Forester. Baxter został w podzięce obdarowany przez hodowcę porów koszem warzyw anormalnych wymiarów.

 

 

Przy okazji wynajdywania książek takich jak Chłopy... żałuję, że nie ma ich polskiego odpowiednika. Przede wszystkim powinny się w nim znaleźć nasze ogródki działkowe (myślę, że samcza przewaga zostałaby tu zachwiana), ale też garaże, jak ten pod moim blokiem, w którym dziadziuś – oprócz białego dużego fiata – na stu gwózdkach trzyma kolekcję czapek z daszkiem.

 

 

Książkę mam z allegro za 4 zł plus koszty przesyłki.

 

 

• • •

Dolna półka spis odcinków

• • •

Odkrywamy literackie guilty plesaures. W Dolnej półce piszemy o książkach niedocenianych, marginalnych, wyszperanych w wyprzedaży albo zdobytych w inny, przypadkowy sposób. Napisz i Ty! Koniecznie z informacją o sposobie zdobycia i tym, co lektura z dolnej półki wniosła w Twoje życie. Najlepsze wyznania nagrodzimy książkami z wyższych półek. Czekamy na zwierzenia z wstydliwych lektur pod adresem portal@ha.art.pl

• • •

Julia Orsz-Wolf (ur. 1986, w Krakowie) – doktorantka na UJ. Pisze i tłumaczy. Publikowała m.in w „Odrze”, „Fa-Arcie”, „Ricie Baum”, „Czasie Kultury” i paru innych zagranicznych gazetkach. Bored teenager.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information