The Onion - najlepsze marksistowskie źródło wiadomości w Ameryce
Od kawiarni po uniwersyteckie kampusy, w naszym kraju wciąż ukazuje się wiele publikacji poświęconych radykalnej polityce. Ale tylko jedno czasopismo wnosi ożywczy powiew do środowisk lewicy radykalnej, która prawie zniknęła po śmierci Franklina Delano Roosevelta. Nie chodzi o The Socialist Worker ani o The Militant. Nie jest to Monthly Review, Political Affairs, World Socialist Website ani Worker’s Vanguard. Awangardą rewolucji – czasopismem najbardziej dziś oddanym obaleniu kapitalizmu w Stanach Zjednoczonych – jest nie co innego, tylko The Onion.
Odkąd „Najlepsze źródło informacji w Ameryce” przeprowadziło się do Chicago dwa lata temu, zyskało zdecydowanie mroczniejszą i wywrotową linię. Nie znajdziemy oczywiście w The Onion nic, co sugerowałoby otwarte poparcie dla projektu komunistycznego, ale rzut oka na najostrzejsze polityczne żarty pokaże nam, że wiele z nich jest po prostu bardziej inteligentną i o wiele śmieszniejszą wersją krytyki kapitalizmu zawartej w Ideologii niemieckiej i innych klasycznych dziełach Karola Marksa.
Żart o Mężczyźnie, który na moment zapomniał, że personel hotelu to nie ludzie rozśmieszy nawet najdurniejszego konserwatystę, ale fakt, który ukazuje, że kapitalistyczne utowarowienie ludzkiej pracy jest równoznaczne z dehumanizacją klasy pracującej, jest wzięty wprost z Rękopisów ekonomiczno-filozoficznych z 1844 roku. „Są jak żywi” – mówi klient hotelu Peter Adler, kontemplując bez wątpienia wyczuwalnie nienaturalne stosunki materialne w kapitalizmie. „Wciąż zapominam o mijaniu ich i zachowywaniu się, jakby nie istnieli”.
Gdybyśmy wszyscy mogli o tym zapomnieć, wydaje się wzywać The Onion, rewolucja przyszłaby szybko.
Onion nie zatrzymuje się na oczywistych, komunistycznie zabarwionych gagach o walce klas. Dość często sięga po głębsze myśli z twórczości Marksa i Engelsa. Zwolniony pracownik wreszcie osiąga perfekcyjny balans praca-życie nosi ślady Entfremdung – twierdzenia, że kapitalizm alienuje proletariat od świadomości klasowej, czyniąc z niego pozbawionego kontroli uczestnika relacji ekonomicznych kultury. „Nowo zwolniony” informatyk w końcu może lepiej jeść, dłużej spać i spędzać więcej czasu z rodziną! „Nawet gotuję więcej” – mówi. „Wszystko po prostu gra”. Śmiejemy się, ponieważ wiemy, że tylko całkowite obalenie klasy rządzącej i przywrócenie „naturalnych” relacji pracy da nam balans, którego bezowocnie szukamy na stronach randkowych i w telewizji.
Większość materiałów biurowych jest zużywana w celu aplikowania do innej pracy, Stażyści wysłani na półgodzinną sesję pytań i odpowiedzi z głęboko nieszczęśliwymi pracownikami, Dyrektor naczelny regionu lubi myśleć o rodzinie jako o małej, zgranej firmie – to wszystko oczywiste akty oskarżenia wobec fałszywej świadomości, nieuchronnie wynikającej z burżuazyjnego dogmatu, który wypacza nasze podstawowe rozumienie spełnienia, rodziny, sukcesu. Społeczeństwo jest chore na kapitał; próby pracy w systemie prowadzą jedynie do komicznych cykli jałowości.
Być może najbardziej uderzającym przykładem inspirowanej Marksem szpili jest artykuł z zeszłego miesiąca: Wszechwiedząca niewidzialna ręka rynku jeszcze raz prowadzi miliony zysku do amerykańskich sklepów z koralikami. Żart jest daleki od subtelności. Ale nie byłoby to tak oczywiste, gdybyśmy intuicyjnie nie przyjmowali teorii fetyszyzmu towarowego i nie wiedzieli, że naturalne użycie kapitału jako wygodnego wspólnego mianownika dla wymiany dóbr zostało wyrugowane przez system, w którym towary są niewiele więcej niż nieistotnymi stadiami pośrednimi służącymi kapitałowi do pomnażania siebie samego. Koraliki jako takie nie są ważne! Fakt, że łagodzimy to oczywiste wypaczenie dystrybucji dóbr mitologią „niewidzialnej ręki” i współbrzmiącym kapitalistycznym moralitetem jest jeszcze dogłębniej marksowski: takie historie są jedynie racjonalizacjami post hoc; jak wszystkie filozofie niematerialistyczne, próbują racjonalizować dominujący system ekonomiczny, a nie wyjaśniać go.
Jeżeli koncepcja, że widać tu utajony wpływ marksizmu na naszą kulturę, wydaje się naciągana, spróbujmy sobie wyobrazić wstępniak „New York Timesa” z tym samym przesłaniem: Siedmiocyfrowe zyski przemysłu plastikowych koralików poddają w wątpliwość efektywność i czystość konsumenckiego kapitalizmu. Problem w tym, że nie możemy sobie tego wyobrazić. To celne spostrzeżenie, ale o wiele zbyt radykalne. Brzmi jak nagłówek z The Onion.
Tak samo brzmi Ciągłe istnienie krów zaprzecza podstawowym tezom kapitalizmu. Tylko że to nie The Onion, ale 37-stronicowy dokument National Bureau of Economic Research, badający dlaczego w Indiach „inwestycje w bydło wciąż występują, mimo przynoszonych strat”. Ale na tytułowej stronie pojawia się cytat z artykułu w The Onion, z którego ściągnięto tytuł: Istnienie firmy Edible Arrangements zaprzecza podstawowym tezom kapitalizmu:
W teorii, rynek powinien wykończyć kosze z owocami dawno temu – powiedział prezes American Economic Association, Orley Ashenfelter, dodając, że jednym z kluczowych założeń kapitału jest koncepcja, że przedsiębiorstwa produkujące towary lub świadczące usługi, na które nie ma popytu, upadną. – Tak to powinno działać. Mimo to, w jakiś sposób, oferując produkty pozbawione jakiejkolwiek wartości, firma oferujące takie kosze nie tylko wypłaca co tydzień pensje, ale również generuje spore zyski.
Widzicie? Prawdziwi marksiści rozumieją.
Oczywiście nikt nie musi przeczytać Teorii wartości dodanej, żeby złapać żarty The Onion. Miłośnicy Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej nie delektują się drugim dnem na poziomie niedostępnym laikowi. Szeroka dostępność portalu pokazuje za to, jak głęboko marksowska krytyka kapitalizmu zakorzeniła się w naszej kulturze. W czasach, kiedy naszego umiarkowanego prezydenta urzędujący kongresmen nazywa „socjalistycznym dyktatorem”, wiele mówi fakt, że jeden z naszych ulubionych dostarczycieli rozrywki jest życzliwy o wiele bardziej radykalnej ideologii.
A mówi tyle, że zaakceptowaliśmy podstawową marksowską wizję kapitału tak głęboko, że traktujemy ją jako oczywistą, intuicyjną prawdę – niezbędną dla każdego rodzaju szeroko akceptowanego humoru. Koncepcja, że „niewidzialna ręka” jest naprawdę głupim sposobem na znalezienie cnoty moralnej w naszej przesadnej konsumpcji plastikowych koralików, to czysty marksizm. Po prostu nie pozwala się nam jej tak nazywać.
Biorąc pod uwagę to rozdzielenie, nie zaskakuje, że miażdżąca krytyka amerykańskiego kapitalizmu znalazła ujście w najbardziej popularnym czasopiśmie satyrycznym. Od błazna z Króla Leara po Samuela Clemensa, humor jest często przykrywką, pod którą radykałowie wchodzą do mainstreamu. Nie uważam, że dziennikarze The Onion świadomie propagują marksizm, ale to jedynie podkreśla pewien fakt: dysonans poznawczy czy nie, Das Kapital tak głęboko wniknął w nasze rozumienie kapitalizmu, że rzadko zdajemy sobie sprawę, kiedy go cytujemy. Stał się rodzajem kulturowego białego szumu – zawsze obecnego, rzadko zauważanego.
Wśród mainstreamowych publikacji w USA tylko The Onion, pod przebraniem satyry, może sobie pozwolić na otwarte artykułowanie tej sprzeczności. Bez wątpienia ich intencje są bardziej oportunistyczne niż celowo subwersywne, ale pointa pozostaje: kiedy Amerykanie zmagają się ze zmartwychwstałym Wielkim Kryzysem, a populistyczna fala bierze na cel wciąż pogłębiającą się nierówność ekonomiczną w kraju, przychodzi najlepsza pora na czarny humor dotyczący porażek późnego kapitalizmu. Dlatego głos The Onion rozbrzmiewa szeroko. Jak mówi przysłowie: to śmieszne, bo prawdziwe.
Emmett Rensin
Tłumaczenie: Mateusz Trzeciak
• • •
Tekst ukazał się na portalu New Republic
• • •
Wolna Kultura – spis artykułów