Marian Pankowski - Tratwa nas czeka [fragment]

Jakim słowem ogarnąć czas, który od początku rósł bez nas po swojemu. Towarzyszyły mu zjawiska. Tysiącleciami rosły w stronę obłoków lodowce. Ciężkopióre pterodaktyle pomalutku przebrały się za australijskie krokodyle. Zaś my, czyli rodzaj ludzki, mając dość malowania na ścianach jaskiń myśliwskich komiksów mroczną krwią żubrów, puściliśmy się na morskie szlaki.

Wszystko to było strasznie dawno. Poszarzały, postarzały się pomniki. W zimnych nawach kościołów Ukrzyżowany zarósł pajęczyną. Jeszcze tylko dzieci modlą się do swego Anioła Stróża.
Nie brak za to natchnionych, a przy tym rezolutnych pastuszek, wskazujących cudowne źródła; również przekazujących wiernym pragnienia Bogini.
Byłbym zapomniał, jest Raj! Wprawdzie nie na ziemi, lecz w krainie, którą postępowi teologowie zwą Apokryfią. Tam dobry nasz Ojciec dwie jabłonki osobiście zasadził, żebyśmy rozrywkę mieli – ence-pence, w której ręce? – i tym samym ryzykowali wybór PanBożego jabłuszka. On na pewno życzy nam, żebyśmy zawsze na dobre trafiali. A w tym owocu leży obietnica pobytu w anielskim towarzystwie. Tam, co siedem nocy, Anioły płeć zmieniają i przy okazji słynne „rajskie wesele” odprawiają!
Innym pech złociutką renetę do ręki wciśnie, a w niej larwa przeklęta drzemie. Z niej beztroski motyl wyfrunie! A diabły z wesołymi widłami tylko na to czekają, bo motyl to grzech, to transgresja! Tłucz się w piersi, brachu! Do Zebrzydowskej Kalwarii śpiesz! Na klęczkach stacje odmawiaj! I poć się bogobojnym strachem, grzeszniku jeden!
Pod koniec osiemnastego wieku uwagę kulturalnej Europy zmobilizowała hipoteza „Berlińskiej Akademii Archeologii”. Po długich i żmudnych, na szczęście owocnych dyskusjach, teo- i geologowie prawie jednomyślnie umiejscowili biblijny Raj! Nie, tak jak dotychczas mniemano, między trzecią i czwartą sferą Nieba, lecz na dalekim, można by rzec, na bardzo dalekim, prawie że baśniowym Wschodzie. Tam bowiem odkryto i odczytano treść płaskiej, trójkątnej kości mamuta, zwanej łopatką. Nie tyle literę po literze, co rycinę po rycinie, a wszystkie sumujące się w jedną wielką pochwałę tajgi. Dodajmy, że cenną okazała się współpraca Ojców Kościoła.
Pierwszego dnia wiosny poszła w ruch parowa koparka. Z benedyktyńską pilnością wynurzała zmumifikowane warstwy przeszłości. Aż nadszedł moment, w którym przedziwna, chciałoby się rzec „nieziemska”, woń owionęła badaczy! Zapachniały całe piętra białego popiołu, po brzezinach pralasów słowiańskich, spalonych agresją rozżarzonego poza ostatnie granice meteorytu! W popiele zamrożonym na bladoszary kryształ napotkali badacze całe stada leżących pokotem i zaprasowanych gładziutko mamutów, praprapraojców naszych cyrkowych słoni.
Dziwny i żałobny obraz dorzucił do powyższej tragedii mamutów stareńki antykwariusz z pchlego rynku w stolicy Królestwa Belgii. Bawiąc na florenckich Targach Numizmatyki, znalazł nawet nieźle zachowany pergamin z trzynastego wieku. A w nim sylwę sławnego w owym czasie ornitologa Elia Papageny! Według uczonego, w czasach… „jeszcze przed naszym czasem…” wyrwał się z niebios źle strzeżony, tępy głaz granitowy, inkrustowany metalami. Leciał na oślep! Wpadł na północną krainę zwaną Syberią! Bezlitośnie wgniótł, wdusił w zimną ziemię około trzystu rodzin słowików. Zaskoczył nieszczęsnych chórzystów w godzinie snu dziennego, po nocnym koncercie na cześć Świętego Jana.
Polubiliśmy się z tym antykwariuszem. Sprzedał mi wisiorek z mamuciego rogu po wyjątkowo przystępnej cenie. Zapewnił mnie, że klejnot ten przynosi wszelkie pomyślności zarówno paniom, jak i mężczyznom. I że jest czternaście razy mocniejszy niż mączka utarta z rogu nosorożca.
– Wystarczy porównać rogi obu prehistorycznych ssaków – dodał z uśmiechem.
Nazajutrz otuliłem wisiorek watą i włożyłem do mahoniowego puzderka.
Naraz dziwny, niecodzienny uśmiech zawojował mą twarz! Przede wszystkim kąciki ust i oczy… bo w tym momencie ujrzałem się w pańskim dworze, w jednym ze stanów Północnej Ameryki, u wdowy, u Wandy, mej siostry spod auszwickiego dymu…

• • •

Marian Pankowski (1919) – więzień obozów koncentracyjnych, profesor uniwersytecki, emigrant, autor dziesiątków powieści i dramatów, które zmieniały i zmieniają oblicze polskiej kultury. Ostatnio wydał Bal wdów i wdowców (2006), Ostatni zlot aniołów (2007), Była Żydówka, nie ma Żydówki (2008), Niewola i dola Adama Poremby (2009). Wielokrotnie nagradzany. Najmłodszy polski autor.

• • •

Więcej o książce Tratwa nas czeka Mariana Pankowskiego w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art

Tratwa nas czeka w naszej księgarni internetowej

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information