Przypomniała jej się nijaka twarz Klemensa. Zapoznali się dopiero kilka minut temu, ale zdążyła już wystawić mu opinię: jakiś niemrawy i jakby na kacu. A ona spragniona jakiejś intrygi dziś, jakiejś akcji. Chyba sama musi coś wymyślić. Spojrzała na ciastko, które jej zostało, a dokładnie na wróżbę w nim ukrytą. Miało ono_to - chiński przysmak, trafić do Szymona, ale ten nie chciał nawet spojrzeć. Jakby bał się szczypty magii. On dostałby przesłanie takie: "Pchła – jesteś dla kogoś pasożytem". Nie chciał wziąć ciastka, więc żeby przez chwilę poczuł się nieswojo (bo jej było przykro), powiedziała mu, że to najbardziej ponura przepowiednia z tu obecnych. A więc do Klemensa trafiło ciasteczko-owad z opisem następującym: "Mrówka – inni ci pomogą". Wyobraziła sobie, jak Szymon i Klemens zamieniają się w roztocza. Gdyby była bardziej wyćwiczoną wróżką, to zamieniłaby (na kilka minut) tych tu towarzyszy w innego typu żyjątka niż są teraz.
Lukrecja dokonała w tym miejscu oceny sytuacji: na pierwszym miejscu pod kątem rozmów byli u niej Andrzej i Joanna, ludzie o szerokich horyzontach, ludzie inspirujący. Wierzyła, że jako koordynatorzy będą trzymać nad wszystkim pieczę, a dzięki temu efekt warsztatów będzie zadowalający, mało tego – będzie świetny! Nawet jeśli coś w pisaniu nie będzie szło, to oni pomogą, bo lubią to i sami przecież chcieli. Ta myśl dodała jej spokoju, gdyż brała pod uwagę tymczasowy brak weny. Na pewno wyjdzie mi na dobre przebywanie z nimi częściej – pomyślała. Byle dalej od Szymona, kobiety i jej suki. No niby lubi psy, ale czy to tak pasuje brać nad morze, na warsztaty, i z nią łazić wszędzie, pasuje? A co taka suka sobie myśli, kiedy jest tutaj albo kiedy jedzie pociągiem, albo kiedy słyszy: "wyjeżdżamy". Czy się cieszy?
– A czy twoja psina chciałaby zjeść chińskie ciasteczko? - zapytała kobietę. Suka wyglądała na zainteresowaną i rozumiejącą pytanie. Lukrecja wyjęła ciasteczko z kieszeni i zaczęła raz po raz przystawiać i odstawiać je od pyska suki. Chciała zająć sobie czas w drodze na plażę.