KLEMENS

Wyszedł przed Dom Twórczy. Było bardzo gorąco i jedyne, co mogło mu przynieść ulgę, to jakiś zimny napój. Postanowił poszukać pobliskiego sklepu. Pamiętał, że kiedy szedł pod podany przez Andrzeja adres, mijał mały lokalny sklepik. Spojrzał w stronę plaży – jeden z warsztatowiczów oddalał się od grupy. Dwie uczestniczki pomachały Klemensowi. Odmachał im i poszedł w przeciwną stronę. Zanim pójdzie na plażę, chciał kupić alkohol, którym potem spróbuje spić Andrzeja. Nie wiedział, ile w tym jest prawdy, ale jeszcze zanim został wyrzucony ze studiów, słyszał nieraz, że Andrzej, doktor Andrzej Lisiecki, ma słabą głowę. Klemens lubił proste rozwiązania. Zamierzał upić Andrzeja, sponiewierać, może uchwycić jakiś kompromitujący moment na zdjęciu, a potem go porzucić na plaży. Idealnie byłoby, gdyby udało się go zostawić gdzieś daleko, najlepiej gołego, bez szansy na szybki powrót. Nie wiedział, czy mu ktoś nie przeszkodzi w realizacji jego planu. Na wszelki wypadek rozważał wiele możliwości. Podobała mu się wizja szantażowania Andrzeja, ale jeszcze bardziej liczył na morze, które zupełnym przypadkiem mogło zabrać z plaży pijanego opoja. Wyobrażał sobie, jak znienawidzony Andrzej dryfuje na grzbietach fal. Na samą myśl o tym na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.