Arkadiusz Wierzba - Raport z oblężonej bani (1)
„Nie rozkminiaj tego za wiele.”
Tomasz Pułka, Vida Local
Pierwszy komentarz anonimowego użytkownika pod fragmentem Vida Local Pułki, który opublikowano na portalu gazeta.pl był lapidarny: bełkot.
Śmierć autora Rewersu – tragiczna, nagła, a zarazem żywiołowo komentowana w mediach – chwilowo poszerzyła skromny krąg wielbicieli poezji współczesnej do absurdalnych sześćdziesięciu tysięcy czytelników (jak sugeruje licznik pobrań Zespołu Szkół udostępnionego za darmo na stronach Ha!artu). Można z dużą dozą pewności założyć, że u niewielu z tych okazjonalnych „krytyków” wydana właśnie Vida Local (jako druga, po Cenniku, pośmiertna publikacja Tomka) zasłuży na bardziej wyważony i rozległy komentarz, niż cytowana powyżej opinia.
Kategoria „bełkotu” (bzdury, nonsensu, farmazonu) zawsze wiąże się z określonym światopoglądem estetycznym, nawet jeśli stanowi on tylko uboższą, stereotypową wersję szkolnego katechizmu. W ramach najbardziej rozpowszechnionego modelu recepcji literatury, wszystko, co urąga naszej głęboko ludzkiej potrzebie spójności, ciągłości i sensu, uznać należy za nieudaną próbę sprostania tym ustandaryzowanym kryteriom. Kategoria „bełkotu” zakłada ponadto, że „to potrafi przecież każdy”. Każdy potrafi bełkotać i produkować nonsensowne akty mowy, a już zwłaszcza gdy jest „naćpany”. Każdy potrafi też narysować kilka kwadratów (i staje się wtedy Mondrianem), każdy potrafi rozbryzgać farbę na płótnie (wtedy zostaje Pollockiem).
Nie zatrzymałbym się nawet przez moment przy zacytowanym komentarzu, gdyby nie fakt, że opinia ta, w zmodyfikowanej i rozszerzonej wersji, pojawiła się także w relacjach znajomych Tomka (którym Vida Local stawiała opór w lekturze), a także w świetnym omówieniu twórczości Pułki, pióra znakomitej krytyczki, Aldony Kopkiewicz (Gałązki, sznureczki, dwutygodnik.com, nr 101/2013). Zdumiewająca jest ta zgodność opinii między tak różnymi środowiskami i językami (od amatorskich „beknięć” na portalach, do profesjonalnego szkicu krytycznego). Czy ten frapujący pakt skazuje Vida Local na odrzucenie, a w dalszej konsekwencji: zapomnienie?
*
Vida Local to proza wyrastająca z osobistych doświadczeń narkotykowych autora. We wstępie czytamy jednak, że: „Trzy zamieszczone w tomie opowiadania traktują o doświadczeniu psychodelicznym przydarzającym się >>językowi<<” [VL 5]1. Akcent przesunięty zostaje zatem z podmiotowości na narzędzie jej konstruowania (w paradygmacie konstruktywistycznym), chociaż cudzysłów (charakterystyczny element poetyki Pułki) każe również myśleć o skrywającej się za tekstem cielesności: o mlaskającym, śliniącym się organie mowy samego autora.
Problematyczne, grożące nieuchronną alienacją podmiotu, współistnienie obu porządków – tekstowego i cielesnego – zostaje wielokrotnie zasygnalizowane w Vida Local. Narrator (choć kategoria ta również powinna zostać ujęta w cudzysłów) mami czytelnika obietnicą „raportu”, „stenopisu”, „stenogramu” [VL15, 22, 25, 26], a realizowany projekt określa mianem „pojedynczego zabiegu na otwartej materii mózgu” [VL20]. Pojęcie „raportu” przywołuje na myśl sieciową bazę narkotycznych protokołów, czyli serwis hyperreal.info, bo to właśnie trip-raport stanowi, jak sądzę, konwencję wyjściową tej prozy. Modelowy, „hyperrealowski” raport ma do spełnienia ważną rolę (zwłaszcza w Polsce, gdzie narkoedukacja leży odłogiem): służy precyzyjnemu opisowi działania danej substancji, z którego później korzystać będą inni jej użytkownicy. Trip-raporty grupuje się według używek, dzięki czemu do konkretnych substancji przypisana zostaje grupa świadectw (sprawozdań) pozwalająca na zorientowanie się (zwłaszcza nowicjuszom) w ofercie doznań związanych z danym narkotykiem. Ponieważ narkotyki dostępne na ulicy (a jeszcze niedawno także w sieci sklepów z dopalaczami) nie są sprzedawane z ulotką informacyjną, z którą można by zapoznać się przed ich spożyciem, a lekarze i farmaceuci nie są skłonni pomagać młodzieży w jej psychodelicznych eksperymentach, hyperreal stanowi najpopularniejsze źródło wiedzy na temat dawkowania, działania, przeciwwskazań i skutków ubocznych związanych z nielegalnymi (i legalnymi) substancjami.
Pułka doskonale orientował się w bazie raportów hyperreala, który pełnił dla niego rolę przewodnika Pascala po narkotycznym „Uniwersytecie Schizy” [VL 39]. Ale nie redukujmy „hajpka” (jak mówił Tomek) do modelu NarkoWiki. Niektóre teksty publikowane w tym serwisie, oprócz bezcennej dawki wiedzy, oferują także atrakcje estetyczne: nierzadko są to po prostu znakomite opowiadania i reportaże, przy których bledną Narkotyki Witkacego (zbiór „klasycznych” już trip-raportów opisujących przygody genialnego artysty m.in. z kokainą i peyotlem; według mnie słabiutkie i „blade”, nawet bez cienia Pułki). Użytkownicy portalu, odwołując się do różnych konwencji artystycznych, estetyzują swoje eksperymenty narkotykowe i szukają odpowiedniego języka, który sprostałby strukturze świadomości takim eksperymentom poddanej, przy czym „sprostać” niekoniecznie należy odczytywać w duchu retoryki autentyczności jako „wyrazić”.
Vida Local również jest zapisem „fazy”, ale Pułce daleko do naiwnej wiary w „szczerość”. Autor Rewersu zmaga się bowiem z typowo modernistycznym, uciążliwym dualizmem: nieprzystawalnością porządku tekstu i ciała. Każdy rodzaj „raportu” zakładający możliwość wiernej translacji (remediacji) doświadczenia obarczony jest w tym ujęciu widmem porażki. Czytając Vida Local natkniemy się na różne warianty tej niewiary: „Nie potrafię już dalej rekonstruować” [VL 21], „Bezradność mnie wynosi na manowce siły, gdzie już nie będę mógł prowadzić raportu” [VL 22], „To miałby być raport, lecz nie wiem, czy pisany z przeszłości, przyszłości, czy farby świetlistej rozlanej na mapie” [VL 25], „Trochę się boję tego opowiedzania, lecz przecież możnaby zaryzkować nieszczerość, prawda?” [VL 28]
Konwencja „raportu” domaga się wiary w klasyczną definicję prawdy, a narrator z wiarą w cokolwiek pewnego ma zasadnicze kłopoty. Z tego samego powodu raczej unika „informowania”, które stanowi przecież podstawę komunikatu zwanego raportem. Poza tym, raport to tekst specyficznie ustrukturyzowany, wprowadzający określony porządek (czasowy, topograficzny, funkcjonalny itp.) do chaotycznego zbioru danych. W strukturze raportu ważna jest np. kolejność, w przypadku trip-raportu wyrażona przez parametry czasowe (intensywność i sposób działania substancji na przestrzeni godzin). Narrator Vida Local podejmuje próby uporządkowania danych:
Dalej raportować będę, jest teraz dzień dziewiąty, już nie wiem, czy jestem tutaj sam, czy też zacząłem to coś wraz ze znajomymi, nie wiem, która jest godzina – nie mam zielonego pojęcia? To trochę przerażające. Steruje mną muzyka, to znaczy moim myślami, nie wiem gdzie jestem, ale wygląda to na mój pokój, widzę ekran komputera na którym pojawiają się litery, i ręce widzę, które uderzają w klawiszę. „Widzę”. Nie rozumiem. Wydaje mi się, że to moje ręce, lecz one reagują jakgdyby sto miliardów lat świetlnych za wolno, za późno, za moimi myślami. Jestem w pozycji Boga: muzyka to cichnie, to głośnieje, to się wywleka za ubranie na drugą stronę, jest już autonomiczna, żyje własnym życiem; [VL 25]
Co się zaczęło dziewięć dni temu? Czym jest to „coś”? Na te pytania narrator odpowiada pytaniem: „nie mam zielonego pojęcia?”, a tym samym nie odpowiada w ogóle. Porządek zostaje tutaj zatem wyłącznie zamarkowany, jest cytatem struktury raportu (bardzo zresztą zbliżonej do typowych sprawozdań z hyperreala). Fragment kończy wyznanie: „chciałbym wam złożyć raport, jednakże nie potrafię” [VL 26]. Konwencję raportu zastępują teraz „popsute” frazy, które nie mają już żadnej wartości informacyjnej i zakłócają ciągłość lektury. „Są bowiem zakłócenia i szumy, powinność wyrażająca swoje zadufanie Żabą kolejności” [VL 35].
Nie oznacza to jednak, że szumy pozbawione są klasycznie rozumianej wartości semantycznej, czyli: sensu. Interpretacyjny potencjał Vida Local nie wysyca się w stwierdzeniu de(kon)strukcyjnego gestu wobec konwencji trip-raportu. Twórczość Pułki, w tym omawiana proza, nie jest bowiem restytucją zabawy w „zapis automatyczny” lub „słowa na wolności”. Autor Paralaksy w weekend, jak słusznie zauważył niegdyś Igor Stokfiszewski:
postrzega ironię jako sprawę nader poważną (…). Na wzór romantyczny, przetrwawszy hekatombę sprowadzenia ironicznego gestu do kompletnej rozwałki, wikła ją w rozgrywkę o życie (również postrzegane na wzór romantyczny jako samopoznanie podmiotu).2
Teza Stokfiszewskiego pozostaje w mocy (nawet przy problematycznym zagadnieniu dziedzictwa romantyzmu) także przy uwzględnieniu zaangażowania Pułki w projekt „cyberpoezji”. Myli się bowiem Urszula Pawlicka próbująca czytać Pułkę przez teksty teoretyczne Romana Bromboszcza (otwarcie przyznającego się do inspiracji zapisem automatycznym)3. Selekcyjność, przypadkowość i niekompatybilność nie są punktem docelowym strategii twórczej autora Rewersu, służą raczej za poręczne rekwizytorium awangardowych narzędzi, którymi Pułka posługuje się z niesamowitą dezynwolturą, ale w zdecydowanie sensotwórczych zamiarach.
(…)
C.D.N.
1 Wszystkie cytaty [za:] T. Pułka,Vida Local, wyd. Korporacja Ha!art, Kraków 2013. [VL]
2 I. Stokfiszewski, Tezy o postpoezji [w:] Tegoż, Zwrot polityczny, Warszawa 2009, s. 115.
3 Por. U. Pawlicka, (Polska) poezja cybernetyczna. Konteksty i charakterystyka, Kraków 2013, s. 81.
• • •
Czytaj także:
• • •
Arkadiusz Wierzba (1985) – absolwent polonistyki UJ, studiował również filozofię (PAT) i informatykę (UEK), krytyk, tłumacz języka czeskiego i słowackiego, ghostwriter, webmaster. Interesuje się czeską kulturą, polską poezją, mezaliansem literatury i nowych mediów, rynkiem książki elektronicznej i filozofią nauki. Przełożył powieść Szaman Egona Bondy’ego (Ha!art, Kraków 2012). Urodzony w Prudniku, większość świadomego życia spędził w Krakowie. Obecnie mieszka w Pradze.
• • •
Więcej o książce Vida Local Tomasza Pułki w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art
Vida Local w naszej księgarni internetowej
• • •