Mariusz Pisarski - Teoria Batonu, czyli krytycznym okiem o bękarcie Ha!artu
Polska, rok 2040. “Ja wychowałem się na Tintinie”, “A ja na Batonie” – przechwala się przy piwie, głośno pobekując, dwóch pijaczków. Czy lubieżny, celujący w złym smaku i serwujący nam gówno na talerzu artzin Shutego ma szansę stać się częścią kanonu?
Czy przed tym autorskim komiksem rysuje się przyszłość kaganka kultury, o którego roli rozprawiać będziemy przyszłym pokoleniom?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, proponuję poddać Baton bezczelnemu rozbiorowi formalnemu i nanieść go na szersze tło obrazkowo-słownej sztuki sekwencyjnej. Nawet bez szkiełka i oka jasne jest, że kolaże Shutego to rzecz kultowa. Wiem o tym od dawna. W redakcji poznańskiego radia Eska status kultowy uzyskiwała każda rzecz, która potrafiła przykuć uwagę więcej niż jednego działu na czas dłuższy niż najbardziej skandaliczny news z czołówki. Były to na przykład pierwsze teledyski odrodzonej Pidżamy Porno, które Grabarz, jeszcze przed premierą, przynosił do “radła”, lub Purchawka – bohaterka legendarnego komiksu Sosena i późniejszego, owianego jeszcze większą legendą, słuchowiska. To właśnie Baton, w tak zarysowanych warunkach, przechodził z rąk do rąk, gdy zdarzyło mi się przynosić do pracy pierwsze numery Ha!artu. Z literacko-krytycznego tła Baton wybijał się niczym pięść, lub też bękarciątko, dwa razy mniejsze od właściwego wydania numeru, lecz 10 razy bardziej krzykliwe. Fenomen ten widać było jeszcze wyraźniej w Krakowie. Piotr Marecki przypomina, że drukowany Baton był jedyną produkcją Ha!artu, którą w krakowskiej drukarni Stabil czytali wszyscy: od drukarzy, poprzez maszynistów i falcerzy.
O kultowość obrzydliwego dziecięcia Shutego nie ma się zatem co martwić. Jak jednak rozgryźć jego wyjątkowość? Spójrzmy na nią z trzech perspektyw: intermedialnego słownictwa komiksu, problemu komiksowych jukstapozycji oraz stopnia identyfikacji czytelnika z bohaterem. Scott McCloud, autor napisanej w formie komiksu książki Understanding Comics, proponuje umieścić sztukę komiksu, rozumianą jako “juxtaposed pictorial and other images in a deliberate sequence”, na planie trójkątnego boiska, wyznaczanego przez trzy chorągiewki: rzeczywistość, słowo i obraz.
Lewy dolny róg tego trójkąta to domena fotorealistycznej dokładności. Róg prawy to żywioł językowy. Górny kąt to domena obrazu. Wizerunek z foto-portretu przesuwając się poziomo, w prawym kierunku, w stronę symboliki pisma, staje się coraz bardziej uproszczony. Gdzieś po środku przybiera standardową komiksową formę: zarysowi twarzy towarzyszy pojedynczy, indywidualny rys. Ostatecznie, na prawym skrawku trójkąta staje się słowem “TWARZ”. Górny róg to domena kształtów, linii i kolorów. W bliskim sąsiedztwie lewego, dolnego rogu (domena reprezentacji realistycznej) linie i kształty służą wiernemu odwzorowywaniu świata. Przesuwając się ku górze zaczynają znaczyć same dla siebie; odrywają się od wizerunku, który miały za zadanie reprezentować i stają się na powrót abstrakcyjnym układem elementów graficznych.
Trójkąt MacCoulda wyznacza słownictwo komiksu, z którego każdy autor czerpie według własnych wizji i środków ku jej realizacji. Gdy na tak rozrysowanym planie umieścimy Baton, jasne się stanie, że Shuty to nie Kandinsky sztuki obrazkowej (górny róg).
http://haart.e-kei.pl/felietony/1149-mariusz-pisarski-teoria-batonu-czyli-krytycznym-okiem-o-bekarcie-haartu.html#sigFreeIdd03abfde5f
Jego postaciom daleko też do stereotypicznej komiksowości Disneya (prawa połowa trójkąta). Shuty wyraźnie stawia na fotorealizm (lewy dolny róg) i to ten środek komiksowego wyrazu zostaje w Batonie poddany językowemu blitzkriegowi. Jak przypomina nam Kuba Woynarowski, to właśnie zderzenie słowa z obrazem (jakkolwiek realistycznym lub abstrakcyjnym) stanowi o istocie komiksu. Shuty uderza w skrajne akordy. Z jednej strony fotorealizm, z drugiej – słowo. Częste “kurwy” i “chuje” są tu jak najbardziej na miejscu, gdyż współgrają z allegro vivace całości, ba – są one wynikiem usytuowania Batonu w określonej części komiksowej piramidy gatunków i mediów. Fakt, iż autor Bloku nie zapuszcza się w stronę górnego rogu trójkąta, w sferę ikonicznego wyrafinowania, zdradza go też jako pisarza, a nie plastyka.
Przywołana kwestia zderzania żywiołu słowa z domeną obrazu zostaje w Batonie wzmocniona dodatkową grą zestawień, możliwą dzięki kolażowej naturze ha!artowego bękarta. Technika jukstapozycji obejmuje słowne i fotograficzne obiekty znalezione z fotografiami batonowej persony Sławomira Shutego. Literackie ready-made, choćby w postaci wyciętych z gazet anonsów towarzyskich, zderzają się z autorskim komentarzem i quasi narracją. Z kolei fotograficzne znaleziska: wycinane z pism dla pań i panów postacie z reklam, wywiadów i reportaży skonfrontowane są z fotografiami samego Shutego, fotografującego siebie z pasją równą Witkacemu: w różnych pozach, pozycjach i grymasach (notabene, jakżeż ci dwaj do siebie podobni). Pod nożyce trafiają też prawdziwe komiksy. Wchłonięte przez żarłoczną maszynę do produkcji kolażu fragmenty klasycznej sztuki komiksowej przyglądają się ze zdziwieniem nowym słowom w dymkach i nowym sąsiadom w okolicznych panelach. Zabiegi te dowodzą, iż Baton to inna niż komiks inszość. Czy nazwiemy ją uber-, uder-, czy też alter-komiksem, zależeć będzie od punktu widzenia.
Trzecim problemem teorii Batonu jest sprawa utożsamienia się czytelnika z bohaterem. Im bardziej szkicowo zakreślona postać, powiadają teoretycy, tym łatwiej o taką identyfikację. Sekret komiksu tkwi właśnie tutaj: nie do końca określoną, uniwersalną twarz Tintina czytelnik wypełnia zarysem własnej twarzy. My sami stajemy się Tintinem przemierzającym słoneczne krajobrazy południowej Francji w poszukiwaniu kolejnych przygód. Tło może być zarysowane dokładnie, nawet fotograficznie, byle tylko bohater był dostatecznie “komiksowy”: niezbyt realistyczny, ale też nie końca abstrakcyjny. Mowa wtedy o efekcie maskowania. Jak się ma do tego Baton? Czy możemy się identyfikować ze zmaltretowanym, budzącym się na potężnym kacu bohaterem, który wyrusza do parku na poszukiwanie psich ekskrementów, by następnie ułożyć je na talerzu i zjeść na obiad, po czym ukazać nam swoją zadowoloną, umorusaną twarz? Shuty raz jeszcze wyciąga tu sztukę komiksu na ring i boleśnie ją nokautuje. Jest mu jednak ona potrzebna jak powietrze. Bez niej Baton nie byłby tym, czym jest.
• • •
Sławomir Shuty - Nowy Baton
• • •
• • •
Mariusz Pisarski - (urodzony w 1973 r.) redaktor naczelny serwisu Techsty - Literatura i Nowe Media. Kurator, tłumacz i producent literatury hipertekstowej.