Krótka historia kuratorstwa [fragment 2]

Hans Ulrich Obrist

Opowieść o niewidocznej praktyce pionierów kuratorstwa z całego świata uzupełnia znaną narrację o dziełach i ich genialnych twórcach. W rozmowach z Hansem Ulrichem Obristem ojcowie założyciele i matki założycielki dyscypliny, dyrektorzy i pracownicy muzeów i galerii, wolni strzelcy i twórczynie instytucji odtwarzają historię sztuki drugiej połowy XX wieku. Krótka historia kuratorstwa składa się z wywiadów z Johannesem Claddersem, Anne d’Harnoncourt, Wernerem Hofmannem, Walterem Hoppsem, Pontusem Hulténem, Jeanem Leeringiem, Lucy Lippard, Franzem Meyerem, Sethem Siegelaubem, Haraldem Szeemannem i Walterem Zaninim.

Przetłumaczona przez Martynę Nowicką i opatrzona wstępem Magdaleny Ziółkowskiej publikacja inauguruje nową odsłonę Linii Wizualnej Korporacji Ha!art.

 

 

Krótka historia kuratorstwa [fragment 2]

 

Hans Ulrich Obrist: Dwa ostatnie pytania. Byliśmy oboje niedawno na biennale w Wenecji, ja wczoraj byłem w Kassel, jest też Münster, który się jutro otwiera i targi sztuki w Bazylei. Zaczęliśmy ten wywiad od lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, od tamtego czasu świat sztuki rósł wykładniczo. A jednak duże feministyczne wystawy, które chciała pani robić w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych, realizuje się dopiero teraz. Za pomocą wystaw coraz uważniej przyglądamy się też różnym modernizmom, a także awangardom z lat sześćdziesiątych z Ameryki Łacińskiej i z Azji, spoglądamy coraz częściej w stronę Europy Wschodniej. Zastanawiam się, co pani sądzi o tym, co się teraz dzieje. To duże pytanie.

Lucy Lippard: I chyba nie mogę na nie do końca odpowiedzieć. Wypisałam się z tego świata na własne życzenie. Mieszkam w maleńkiej wiosce w Nowym Meksyku (liczba mieszkańców 265 osób), redaguję comiesięczny newsletter, jestem zaangażowana w gospodarkę przestrzenną, planowanie, politykę związaną z działem wodnym – bardzo skomplikowaną. Piszę o miejscowych artystach do katalogów i tak dalej. Od lat osiemdziesiątych piszę sporo o artystach indiańskiego pochodzenia; w okolicy mieszka kilku dobrych. Właśnie dlatego byłam też w Wenecji – z National Museum of American Indian. Edgard Heap of Birds miał taką instalację plenerową poświęconą Indianom w Europie – więźniom, uczestnikom objazdowych teatrzyków o Dzikim Zachodzie.

Wenecja mnie zafascynowała, bo nigdy nie bywałam na tych ogromnych wystawach. Jako wolny strzelec musiałabym zadbać o to, żeby ktoś zapłacił za moje wydatki, żeby ktoś u mnie zamówił tekst, a nie znosiłam pisać o dużych wystawach grupowych. Nigdy nie byłam na Documenta, w Wenecji byłam dosłownie pierwszy raz od pół wieku. To było przytłaczające, ale też fascynujące, jestem oczarowana, że Biennale rozmieszczono w całym mieście, na różnych wyspach i tak dalej. Dużo chodziliśmy, zupełnie jak turyści, przypadkiem wpadliśmy na wystawę Daniela Burena w galerii, a reprezentacja Estonii…

HUO: Gdzie mogę znaleźć pani newsletter?

LL: Nie może pan! Nazywa się „El Puente de Galisteo” [Most nad Galisteo] i jest tylko dla ludzi z mojej wioski. Zwykle wtykaliśmy go bezpośrednio do skrzynek pocztowych, ale od kiedy mamy nowe, zamykane skrzynki, wysyłamy go. Po prawdzie, to powinniśmy już kończyć rozmowę, bo muszę go zanieść do drukarni.

 

 KSIĄŻKA JUŻ W SPRZEDAŻY!

 

HUO: Fascynujące, że na początku swojej kariery bardzo wcześnie przewidziała pani globalizację sztuki, pokazując i biorąc pod uwagę twórczość spoza Zachodu. Pani aktualna działalność jest związana z lokalnością. Czy to jakaś forma oporu?

LL: Pewnie tak, choć bardzo subtelna. Kontekst zawsze był dla mnie ważny. Interesuje mnie, jak rzeczy wydarzają się w konkretnych sytuacjach i dziś żyję niemal wiejskim życiem na skraju wioski, która jest właściwie hiszpańskojęzyczna. Tutaj dla wielu starszych ludzi pierwszym językiem jest hiszpański, to dla mnie bardzo ciekawe. W 1958 roku, kiedy skończyłam studia, ale zanim zaczęłam się zajmować sztuką, byłam wolontariuszką w American Friends Service Committee, organizacji matce Peace Corps [Korpusu Pokoju]. Wysłali mnie do meksykańskiej wioski w stanie Puebla, to było moje pierwsze doświadczenie Trzeciego Świata. Uwielbiam inne języki, chociaż dziś już żadnym nie mówię dobrze. Meksyk to był dla mnie moment formacyjny, ale nie wiem, co to ma wspólnego z kuratorstwem. Dziś, jako siedemdziesięciolatka, znów jestem w podobnej pozycji. Piszę książkę o historii tego miejsca. Zostaję prawdziwą historyczką, otoczoną tysiącami dokumentów i tak dalej. To świetna zabawa.

HUO: To inna forma mapowania. W naszej rozmowie temat mapowania pojawił się kilka razy.

LL: Tak. Teraz właściwie mapuję bardzo konkretne miejsce, mierzę się z historią darowizn ziemi i zapomnianymi nazwami miejsc. Nie powstanie o tym żadna wystawa. Ostatnio napisałam coś do brytyjskiej książki Focus on Farmers [Farmerzy w centrum]. Lubię myśleć o wsi, o ziemi i tak dalej, ale z tyłu głowy zawsze mam jednak sztukę. Sztuka nauczyła mnie, że mogę robić to, na co mam ochotę. Idee, które zaszczepili mi artyści, wpłynęły na to, jak oglądam świat.

• • •

CZYTAJ POPRZEDNI FRAGMENT

• • •

Kontakt w sprawie egzemplarzy recenzenckich: jakub.baran@ha.art.pl

• • •

Więcej o książce Krótka historia kuratorstwa Hansa Ulricha Obrista w katalogu wydawniczym Korporacji Ha!art

Krótka historia kuratorstwa w naszej księgarni internetowej

• • •

Patronat medialny:

• • •

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information