Dorota Jarecka - Przewodnik kolekcjonera sztuki najnowszej
Zwykle kolekcjoner - przynajmniej w Polsce - zazdrośnie strzeże wiedzy o tym, co posiada, ile posiada i dlaczego posiada. Bazylko i Masiewicz chcą działać jak zachodni kolekcjonerzy, którzy włączają się w publiczne życie - robią wystawy, zakładają muzea, wydają książki.
"Przewodnik kolekcjonera" to powtórka koncepcji, która pojawiła się latem zeszłego roku jako jeden z numerów pisma "Notes na 6 tygodni". "Notes" to mały informator, pisemko kieszonkowego formatu, nieobciążone zbytnio teorią ani filozofią sztuki, świetne źródło wiadomości o tym, co się dzisiaj dzieje w dziedzinie sztuk wizualnych. Składa się z robionych na gorąco wywiadów z artystami, kuratorami, krytykami; wydawane jest w Warszawie przez Bognę Świątkowską i jej fundację Bęc Zmiana.
W sierpniu 2008 ukazał się numer specjalny "Notesu" poświęcony kolekcjonowaniu sztuki najnowszej po polsku i po angielsku. W "Przewodniku kolekcjonera" przedrukowano ten sam tekst autorstwa dwóch młodych polskich kolekcjonerów Piotra Bazylki i Krzysztofa Masiewicza. Jest też podobny wybór artystów, których uważają oni za najlepszych i najciekawszych. Nie są to dokładnie te prace, które znalazły się w ich kolekcjach (Bazylko i Masiewicz zbierają podobne rzeczy, ale osobno), ale takie, które uważają oni za kluczowe dla polskiej sztuki po 2000 r., nazwiska, które ich zdaniem warto w kolekcji dzisiaj mieć.
W książce jest też trochę reprodukcji prac, które należą do kolekcjonerów. Piotr Bazylko mówi o tym, jak zrobił swój pierwszy zakup - obraz Marka Sobczyka, opowiada też, jak kupował Wilhelma Sasnala, Roberta Maciejuka, Tymka Borowskiego, Andrzeja Wróblewskiego. Krzysztof Masiewicz pisze o Sasnalu, Rafale Bujnowskim, Jarosławie Modzelewskim.
Normalnie kolekcjoner - przynajmniej w Polsce - zazdrośnie strzeże wiedzy o tym, co posiada, ile posiada i dlaczego posiada. Bazylko i Masiewicz odwrotnie - opowiadają szeroko o sobie. Działają, a może dopiero chcą działać, tak jak zachodni kolekcjonerzy. W USA czy w Berlinie jest bowiem tak, że kolekcjonerzy włączają się w publiczne życie sztuki - robią wystawy w swoich domach lub poza, zakładają ogólnie dostępne kolekcje, wydają publikacje.
Takie wejście w obszar publiczny nie musi się kojarzyć z ryzykiem. Pracy, której fotografia jest znana i często reprodukowana, raczej nie opłaca się już np. ukraść, bo trudno ją potem sprzedać. Ale działanie publiczne dla kolekcjonera stwarza inne ryzyko, bo nie można przestać być postacią publiczną. To jak z wejściem firmy na giełdę: wycofać się to stracić wszystko, a każdy krok giełdowej spółki jest obserwowany i oceniany. Taki też będzie efekt "Przewodnika" - więcej osób będzie zwracać uwagę na to, co zbierają i jak zbierają Bazylko i Masiewicz.
Nie jest to pierwszy coming out kolekcjonerski w Polsce - wcześniej tą drogą poszli m.in. Grażyna Kulczyk, bracia Bieńkowscy czy Krzysztof Musiał, ale nikt nie zrobił tego tak, jak teraz Bazylko i Masiewicz - otwarcie namawiając do zbierania: "Nasze pokolenie - piszą - być może jako jedno z pierwszych ma niebywałą szansę, by przy pomocy wielu indywidualnych kolekcji pokazać następnym pokoleniom sztukę, która nam towarzyszy i która nas inspirowała".
Tę książkę można czytać jako informator o tym, co ciekawego dzieje się w polskiej najnowszej sztuce - krótkie biografie artystów, adresy galerii, tytuły pism, które mogą być przydatne dla kogoś, kto właśnie zainteresował się współczesną sztuką. Jednak autorzy wyraźnie chcą, by książka była też tym, co w tytule: podręcznikiem, zbiorem instrukcji dla kogoś, kto chce inwestować w sztukę. Tutaj byłabym bardziej ostrożna.
Kłopot polega na tym, że kolekcja prócz tzw. dobrych nazwisk powinna mieć też własny charakter. Kupowanie tego wszystkiego, co kupili już Bazylko i Masiewicz, po pierwsze - jest już dzisiaj niemożliwe, bo polska "młoda" sztuka od około 2000 r., kiedy oni zaczęli ją zbierać, bardzo podrożała i dla początkującego kolekcjonera może być po prostu niedostępna. Po drugie - i jeszcze ważniejsze - każdy powinien wnieść kolekcji własne widzenie sztuki. Inwestowanie w sztukę może oznaczać naśladowanie Bazylko i Masiewicza. Ale twórcza, niezależna, naprawdę indywidualna kolekcja nie powinna być odtworzeniem ich artystycznych wyborów. Prawdziwe kolekcjonowanie mniej kojarzy mi się z programem, bardziej z namiętnością, a nawet obsesją.
Bazylko i Masiewicz w swojej książce popularyzują rady i wskazówki, jakie zaczerpnęli w najlepszych polskich galeriach: Raster i fundacji Galerii Foksal, Lokalu 30 i Galerii Czarnej w Warszawie, Zderzak w Krakowie i wielu innych. W ten sposób ich wybór najważniejszych artystów nie odbiega od obowiązującego u nas dzisiaj kanonu: z klasyków Andrzej Wróblewski, a potem: Józef Robakowski, Tomasz Ciecierski, Zofia Kulik, Marek Sobczyk, Paweł Susid, Zbigniew Libera, Jadwiga Sawicka. Z młodszych "gwiazd" oczywiście Paweł Althamer, Katarzyna Kozyra, Artur Żmijewski, Wilhelm Sasnal, Cezary Bodzianowski, Monika Sosnowska, z najmłodszych Basia Bańda, Wojciech Bąkowski, Anna Molska.
Następny kolekcjoner "młodej polskiej sztuki" powinien raczej odbić się od tego kanonu, niż go powtarzać.
Gazeta Wyborcza 2009-01-20
• • •
Więcej o Przewodniku kolekcjonera sztuki najnowszej w katalogu Korporacji Ha!art
Przewodnik kolekcjonera sztuki najnowszej w naszej księgarni internetowej