Stach Szabłowski - Grupa Ładnie, czyli nowy mit polskiej sztuki
Znaczenia Grupy Ładnie nie trzeba przeceniać. Była to zgrywa - studencko-towarzyska sytuacja, która wydarzyła się 10 lat temu w Krakowie. Ale też odwrotnie: znaczenia Grupy Ładnie nie sposób przecenić. To założycielski mit nowej sztuki w Polsce. Dlatego właśnie historia Grupy Ładnie jest tak fascynująca.
To opowieść o ludziach, z których trzech jest wielkimi artystami, jeden jest zapomniany, a jeden nie żyje. Bez tej opowieści trudno zrozumieć najnowszą historię sztuki w Polsce.
"Grupa Ładnie skończy na dnie", "Grupa Ładnie się rozpadnie" - takie pogłoski zaczęły krążyć po środowisku artystycznym już około 2000 r. Rozsiewała je sama Grupa Ładnie i rzeczywiście wkrótce potem się rozleciała. Doszło do tego tym łatwiej, że niektórzy jej uczestnicy do dziś nie są przekonani, czy Grupa Ładnie w ogóle istniała. Rozpad nie oznaczał jednak końca. Wprost przeciwnie; im bardziej Grupy Ładnie nie było, tym lepiej miewał się jej mit. Dlatego prawdziwy koniec Ładnie następuje dopiero teraz, kiedy nakładem Ha!artu ukazuje się "Krótka historia Grupy Ładnie".
Jądrem "Krótkiej historii Grupy Ładnie" jest praca magisterska warszawskiej historyczki sztuki Magdaleny Drągowskiej, która w latach 2003 - 2005 przeprowadziła badania, usiłując ustalić fakty, miejsca i daty. W książce przedrukowane są materiały źródłowe; mamy także kilkanaście wywiadów: mówią artyści, ludzie z nimi związani, świadkowie wydarzeń. To świeże dzieje, przed chwilą były teraźniejszością - ale ustalenie faktów i chronologii nastręcza trudności. Jest tak dlatego, że Grupa Ładnie od początku była bytem po trochu istniejącym realnie, a po trochu wymyślonym, artystyczną kreacją. W dodatku dla każdego ze swoich uczestników Ładnie było czymś innym, a osoby z zewnątrz widziały w grupie to, co chciały zobaczyć.
Gdzie jest początek "Krótkiej historii..."? Odnajdujemy go na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, w pierwszej połowie lat 90., w kółku plastycznym prowadzonym przez wykładowcę rysunku Marka Firka (rocznik 1958). Trafili tam trzej młodzi ludzie, którzy wkrótce mieli porzucić architekturę i przenieść się na ASP - najpierw Wilhelm Sasnal, później Rafał Bujnowski i Marcin Maciejowski. Przez koło plastyczne i pracownię Marka Firka przewinął się także zmarły dwa lata temu Józef Tomczyk zwany Kurosawą (rocznik 1943) - oryginał, dusza towarzystwa, barwna krakowska postać, człowiek wielu i żadnej profesji, okazjonalny statysta filmowy, zbieracz makulatury, a także model pozujący studentom architektury i ASP. Ta piątka miała wkrótce sformować Grupę Ładnie. Kiedy to się stało? Wspomnienia uczestników są w tej kwestii rozbieżne, lecz z całą pewnością w 1997 r. formacja działała już pod tą nazwą.
Ładnie powszechnie kojarzona jest z malarstwem, ale istotą aktywności grupy były akcje, zwykle nieformalne i spontaniczne. Ich scenerią były przede wszystkim krakowskie kluby Roentgen i Miasto Krakoff. Od 1998 r. grupa miała swój organ prasowy - prowadzone przez Marcina Maciejowskiego "Pismo we wtorek". Był to odbijany na ksero w kilkudziesięciu egzemplarzach fanzin zawierający rysunki, komiksy, kolaże, pisane na maszynie teksty; naczelnym pisma obwołany został Kurosawa. W kręgu działań Ładnie funkcjonowała także Galeria Otwarta założona w 1998 r. przez Rafała Bujnowskiego. Były to trzy, a z czasem cztery stojące na krakowskich ulicach billboardy, na których artyści (nie tylko z Ładnie) mogli umieszczać swe prace. Kulminacją były lata 2000 - 2001, które przyniosły szereg instytucjonalnych pokazów Ładnie: wystawy w warszawskiej siedzibie agencji reklamowej D’Arcy, w BWA Zielonej Górze, w galerii Sektor I w Katowicach, w łódzkim Manhattanie. Był to łabędzi śpiew grupy; nieformalnie zawiązana formacja równie nieformalnie się właśnie rozwiązywała.
Gdyby wycisnąć tego konkret, zostałoby "Pismo we wtorek", kilka spontanicznych akcji, kilka imprez w krakowskich knajpach, dużo dobrej zabawy, garść kolorowych i coraz bardziej nieostrych wspomnień oraz parę wystaw. Akcją Ładnie mógł być występ Kurosawy, który śpiewał i grał na organkach, wspólne oglądnie "Titanica" w klubie, komentowanie na żywo finału mistrzostw świata w futbolu w barze. W "Piśmie we wtorek" każde posunięcie grupy przedstawiane było jako przełomowe wydarzenie artystyczne i z zasady spektakularny sukces. Grupa Ładnie pisała o sobie sensacjonistycznym językiem, którym mass media mówiły o gwiazdach muzyki pop i rockmanach. "Każdy dwudziestolatek chce być gwiazdą rocka, mieć fanki, być w zespole i jeździć w trasy koncertowe" - mówi teraz w wywiadzie Rafał Bujnowski.
Rockandrollowa narracja Ładnie o masowej popularności i gruppies była autoironicznym żartem i to dość cierpkim. W drugiej połowie lat 90. współczesna sztuka nie była popularna, funkcjonowała w gettach swoich instytucji, wąskiego kręgu miłośników. Media głównego nurtu traktowały ją nieufnie. "Byliśmy ostatnim pokoleniem, które robiło wszystko bez perspektyw i zupełnie za darmo. Bez biznesplanu, bez laptopa i terminarza, bez żadnej strategii" - opowiada Bujnowski. Funkcjonowanie grupy młodych artystów na prawach rockandrollowej kapeli było prześmiewczą opowieścią, o tym, co na polu sztuki wydawało się zupełnie nierealne. a jednak w znacznym stopniu się spełniło.
Pod koniec lat 90. na trop Grupy Ładnie wpadli Łukasz Gorczyca i Michał Kaczyński - dziś właściciele jednej z najbardziej wpływowych polskich galerii, a wówczas wydawcy artzina o sztuce "Raster". Dwaj młodzi krytycy od dawna poszukiwali artystów, których mogliby uznać za głos swojego pokolenia, czyli generacji urodzonej w latach 70. "Około 1997/1998 znaliśmy już większość ludzi ze świata sztuki" - opowiada Gorczyca. "Tylko wciąż pech - ci młodzi artyści ciągle nie byli tacy, jakich szukaliśmy. Poszukiwaliśmy artystów, z którymi będziemy mogli się identyfikować. Chodziło o artystów, którzy będą robili sztukę skoncentrowaną na autentycznym doświadczeniu, codziennym życiu. Szukaliśmy sztuki, która jest realistyczna w skali mikro, tzn. skupia się na bardzo drobnych fragmentach rzeczywistości."
Przełom nastąpił w 1998 r., kiedy, jak opowiada Gorczyca, "Michał Kaczyński poszedł do mieszkania Maciejowskiego i zobaczył obrazy, których szukaliśmy - chcieliśmy, żeby ludzie malowali właśnie takie obrazy". Wkrótce rastryści poznali pozostałych malarzy z Ładnie i historia grupy zaczęła przybierać poważny obrót.
Co takiego odkryli rastryści w pracowniach malarzy z Grupy Ładnie? Za odpowiedź dobrze służy tytuł komiksu Wilhelma Sasnala "Życie codzienne w Polsce w latach 1999 - 2001". Mówiąc najprościej, członkowie grupy robili sztukę o życiu, i to nie jakimś abstrakcyjnym, przez duże Ż, lecz o codziennym doświadczeniu dwudziestokilkulatków urodzonych w PRL i mieszkających w Polsce czasu transformacji. Malowali i rysowali przedmioty codziennego użytku i codzienne sytuacje, opowiadali o dziewczynach, o tym, co przeczytali w gazecie, zobaczyli w telewizji, kupili w sklepie. Sasnal malował okładki płyt, których słuchał. Maciejowski opowiadał w swoich obrazach o Andrzeju Gołocie, disco polo, sensacjach z Superaka, Bujnowski mógł zrobić obraz o tym, że lubi wozić ładne laski autem ojca. W sztuce lat 90. to były obszary nie przedstawione. Duża część produkcji malarzy z Ładnie to były obrazy o innych obrazach, ale artyści zawłaszczali język mass mediów, by mówić o tym, o czym media z zasady nie mówią - o zwykłym życiu anonimowych młodych ludzi, czyli o własnym.
Osobną rewelacją propozycji Grupy Ładnie było założenie jej na obszarze malarstwa - ostatniej dziedziny sztuki, w której w latach 90. spodziewano się usłyszeć świeży głos. Malarstwo było w kryzysie, zaplątane w swoją historię i konwencje. Ładnowcy tymczasem wymyślali je w pewnym sensie od nowa, zaczynali od podstawowych rzeczy, od opisu przedmiotu, rejestracji swojego spojrzenia, posługiwali się środkami najszybciej wiodącymi do celu. Ich przykład był zaraźliwy, dodał odwagi młodym malarzom, skupił znów uwagę na gatunku, któremu wróżono śmierć. Tak się złożyło, że w Ładnie znalazło się trzech bardzo utalentowanych malarzy. Bujnowski, Maciejowski i Sasnal mieli niezwykłe plastyczną intuicję, ten rodzaj instynktu, który pozwalał zmienić zapis rzeczywistości w sztukę.
Ironia historii Ładnie polega na tym, że to, co było w niej najciekawsze, związane było nie z aktywnością kolektywu, lecz z indywidualną twórczością trzech jego członków: Bujnowskiego, Maciejowskiego i Sasnala. Rozumieli to rastryści i przystąpili do strategicznego pokoleniowego sojuszu z młodymi malarzami. Kaczyński i Gorczyca zajęli się promowaniem artystów z Ładnie. Była to operacja pionierska w skali III RP. Rastryści podjęli i wzmocnili rockandrollową retorykę Ładnie, była to pierwsza udana próba umieszczenia młodych artystów nie w zamkniętym kręgu sztuki, lecz w obszarze popkultury; adresatem komunikatu o pojawieniu się pokoleniowej sztuki byli nie tylko odbiorcy sztuki, lecz młoda inteligencja w ogóle. Od początku było przy tym jasne, że Kaczyński i Gorczyca nie są zainteresowani współpracą z pięcioosobowym kolektywem, lecz z trzema malarskimi indywidualnościami: Bujnowskim, Maciejowskim i Sasnalem. Tymczasowo taktycznie korzystnie było przedstawić ich jako grupę; taki obraz pasował do pop-kulturowej logiki promocji. W tym planie nie starczyło miejsca dla Marka Firka, który był wprawdzie spiritus movens grupy, ale jako samodzielny artysta nie interesował młodych krytyków. Tym bardziej nie starczyło miejsca dla Kurosawy. Proces destylowania z Ładnie "prawdziwych" artystów nie mógł dokonać się bezboleśnie. Na współorganizowanej przez rastrystów wystawie w agencji D’Arcy w 2000 r. Bujnowski, Maciejowski i Sasnal zostali przedstawieni jako Grupa Ładnie, co w obliczu nieobecności Firka i Kurosawy było oczywistym nadużyciem. Popularne media połknęły przygotowaną przez Gorczycę i Kaczyńskiego przynętę. O grupie zaczęto dużo pisać, raczej powtarzając legendy, niż przedstawiając fakty.
Około 2000 r. w polskiej sztuce dokonał się przełom; na scenę artystyczną weszli młodzi artyści, sztuka odhermetyzowała swój język, zaczęła przemawiać bardziej po ludzku. Świat artystyczny zbliżył się do popkultury, a w każdym razie do kultury rozumianej szerzej niż mikrokosmos pasjonatów sztuki współczesnej. Trzej młodzi malarze z Grupy Ładnie znaleźli się w samym centrum przełomowych wydarzeń; nie byli ich sprawcami, ale stali się bodaj najbardziej wyrazistym symbolem. Rolę symbolu mogli odegrać jako grupa, ale jako artyści musieli i chcieli istnieć indywidualnie.
Stach Szabłowski, Dziennik, piątek 6 lutego 2009
• • •
Więcej o książce Krótka historia Grupy Ładnie w katalogu Korporacji Ha!art
Krótka historia Grupy Ładnie w naszej księgarni internetowej