Mariusz Pisarski - Owoce z drzewa Perfokarty
Wpatrywanie się w nieruchomy, jednolity kwadrat prowadzi do podrażnienia spojówek. Zostawiają z nim odbiorcę sztuki konceptualne i minimalne, które środek ciężkości dzieła umieszczają poza okiem postrzegającego. Wpatrywanie się w czarno-białą szachownicę skomponowaną tak by iskrzyć grą kontrastu prowadzi do tego samego.
Sztuka op-artu wynagradza ból oczu uprzednim olśnieniem: chwilą gdy dwuwymiarowa płaszczyzna podniesiona zostaje do potęgi trzeciego wymiaru. Oba przypadki narażone są na otępiający efekt białej ściany.
Do czego w takim razie prowadzi wpatrywanie się w gęstą szachownicę zer i jedynek, które na dodatek pojawiają się i znikają, zamieniając miejscami, wybijając losowy rytm animowanych sekwencji?
Tykający niczym zegar, algorytmiczny kwadrat to specjalność polskich poetów cybernetycznych, a kwadrat, o którym mowa: Matrix - Halucynacje Romana Bromboszcza to jedna z wizytówek poetyckiego ruchu, który kryje się pod szyldem Perfokarty.
Szyld ten wisi nad sieciowym zajazdem, garażem, a może lepiej - warsztatem, w którego progach na co dzień spotkać można jeszcze Tomasza Misiaka, Łukasza Podgórnego i Tomasza Pułkę. Zamiast wypisywać na swych glinianych tabliczkach słowa podszepnięte przez Ducha Świętego Poezji, wymienieni autorzy postanowili zakasać rękawy i podłubać w komputerowym kodzie: zawierzyć Duchowi w Maszynie. Minimalistyczny, konceptualny gest Bromboszcza to zaledwie czubek góry lodowej, która w swym wnętrzu kryje całą gamę kolorów i (zwłaszcza) dźwięków, choć to chyba białoszewskie szumy, zlepy, ciągi są terminami, które najtrafniej oddają zasadę cyfrowych kompozycji Perfokarty.
Do czego zatem prowadzi wpatrywanie się w kwadrat cybernetyczny? Raczej nie do białej ściany. Estetyczna kontemplacja nie jest tutaj ani bezforemna (konceptualizm), ani czysto wizualna (op-art). Matrix - Halucynacje można zarówno oglądać jak i czytać, traktować jako projekcję jak też i projektor. Zmieniające się ciągi zer i jedynek prędzej czy później wciągają nas w swobodną i spontaniczną (z racji swej losowości) grę skojarzeń.
Oto przykład. Niedziela 27 marca. Między 12.46 a 12.49 czasu Greenwich, odwracając głowę od zachlapanego brudnym deszczem okna spoglądam na halucynacyjną matrycę i próbuję skupić na migoczących polach zer i jedynek. Najpierw kolumny pionowe. Widzę 001, które natychmiast podsuwa 007. Nad białym ekranem i czarnymi cyferkami zaczyna krążyć ikoniczna sylwetka Bonda z pistoletem w dłoni, nazbyt dobrze znana ze słynnych, filmowych czołówek. 1001 wywołuje tańczącą i ciut przerażoną Szeherezadę, jest jednocześnie ironicznym ukłonem w stronę 1001 opowieści, jakie podsuwać może zaklęty losowym algorytmem komputer. Odkodowywanie cyfr na obrazy na tym się nie kończy. 1101 wywołuje obrazy opętanych przez głód i wiarę pielgrzymek francuskich wieśniaków w stronę Ziemi Świętej. 111 111 111 sprawia, że nad kwadratem zaczyna się unosić zapach paryskiej kawiarni. Nad jednym ze stolików pochyla się szczodra czupryna Pereca... I tak dalej? I tak dalej.
Do bardziej dosłownej aktywnej postawy zachęca błędny instrument Łukasza Podgórniego. Zestaw ruchomych kół i kwadratów podatny jest tu na przestawianie i wraz z muzyką, stanowiącą nieodłączny element, reaguje na dotyk odbiorcy. Wygląd, jak i rytm, którym pulsuje to dzieło ostatecznie determinujemy my sami. Błędny instrument to półprodukt w sensie bardziej radykalnym niż zakłada poetyka odbioru. Można go porównać do rozgrzanej, gotowej do imprezy konsolety didżeja, w chwili gdy ten znika z parkietu wciskając nam w ręce słuchawki i zestaw winyli.
Gdy zabawa w didżeja zacznie się nam podobać, tworzyć miłe dla ucha i oka powtarzalne struktury, na niebie może się pojawić, niczym kota z Cheshire, twarz Rolanda Barthesa. „Hola, hola - powie mędrzec z Cherbourg - „Czy moja przyjemność tekstu nie zamienia się tu w symulowany akt erotyczny, w ujeżdżanie dzieła ciut bardziej literalne?”.
Czy owoce z drzewa Perfokarty to wehikuły estetycznej medytacji? Czy to maszyny do opowiadania tysiąca historii? Nie do końca. Zarówno w medytację jak i w akt opowiadania wdziera się programowa usterkowość. Zakłóceń się tutaj pożąda i poszukuje. Ten „wysoki stopień zaszumienia” dzieła z jednej strony otwiera w nim ukryty wymiar ontyczny, z drugiej - zamyka na statystycznego odbiorcę.
O zaszumionych utworach swoich prekursorów, takich jak Raymond Federman i Stanisław Czycz, Bromboszcz pisze tak, jakby pisał o swych własnych pracach:
Powyższe utwory nie należą do rodziny przedmiotów służących rozrywce mas. Niewyobrażalne jest by mogło się o nich powszechnie mówić i czynić użytek z ich zawartości treściowej w życiu codziennym. Przedstawione w nich myśli, nie staną się złotymi myślami społeczeństwa telewizji kablowej. Trudność w odbiorze jaką implikują zniechęci nawet większą część ludzi wykształconych. [...] Negatywna ocena tych utworów zbudowana będzie w oparciu o zbiór przeświadczeń. Przeświadczenia przybierają czasem formę roszczeń wynikających z pozornego zniesienia różnic społecznych i przekonania mas, co do tego, że ich gusta powinny mieć charakter normatywny.
I tu wypada urwać... Przynajmniej na razie. Licznik na stronie tytułowej Perfokarty z rozbrajającą szczerością informuje każdego odwiedzającego, którym jest gościem na stronie. Dobrze, że nie wiemy, od kiedy licznik zaczął działać.
• • •
- Perfokarta: http://www.perfokarta.net
- Matrix - Halucynacje: http://bromboxy.proarte.net.pl/matrix/halucynacje.php
- błędny instrument: http://szafranchinche.ovh.org/mainna.html
• • •
Mariusz Pisarski - (urodzony w 1973 r.) redaktor naczelny serwisu Techsty - Literatura i Nowe Media. Kurator, tłumacz i producent literatury hipertekstowej.