Ho, ho! Masa dopisała! Frekwencja zaskoczyła! Produkty zostaną rozchwycone! Pokaźna publika tłuszczy się wokół domu jak muchy. Wszędzie jej pełno. W drzwiach. W oknach. W szczelinach. Gdzie tylko jest miejsce i gdzie można kawałek gęby wsadzić, to już ktoś się wpycha. Wpycha się i wypchnąć się nie da. Zapomnij, że pójdziesz się załatwić i że ci miejsca popilnują. Co to, to nie. To naturalna potrzeba, żeby podglądnąć, co dzieję się u sąsiadów, a potem opowiadać na ten temat niestworzone rzeczy. Każdy chce popatrzeć i napatrzeć się nie może. Bo dopiero teraz widać, jak to wszystko wygląda. Widać wszystko jak na dłoni. Jaki telewizor, jakie video, jaki sprzęt, co na półkach, czy dywan, czy parkiet, czy panele, czy coś innego. I co? Nic wielkiego. Nic specjalnego. Jak to? Jakże?
Cóż.., . Na półkach zakurzone pamiątki i stare gazety, dywan lekko już chyba podniszczony, dwa dość wysiedziane fotele w rogu, szarawa makatka na ścianie, kapa na łóżku taka zwyczajna, w paski, co więcej? No właśnie, że nic. Czyli, że nie tak bogato jakby się zdawać mogło - do kościoła zawsze przychodzili jak panowie, zawsze schludnie i starannie ubrani, wysiadali z samochodu, na tacę rzucali solidny grosz, w końcu on był chyba jakoś ustawiony w strukturach, a tutaj w rzeczywistości? Normalka, naga prawda, video i kolorowy telewizor to byle głupi ma, o satelicie to nawet nie wspominając.
Ale co to? Tam? Co to tam? Co się tak błyszczy? Złoto? Eee.. to Jezus się błyszczy na półce, stąd to tak dobrze nie widać, czy na krzyżu, ale chyba tak, bo jak inaczej. A już wszyscy myśleli, że co cennego. Brudne szyby to kurcze dobrze tak nie ujrzysz. No i obrazki na ścianach. Maryja, papież, znamy to znamy, norma, standarcik. W przedsionku za to dużo butów i jakisik szmat dziwnych, ni to ubrań ni to co. Wszystkie takie skołtuniałe i brudne się wydają. Porażka! Widza, chuje nie szanują i zostaną za to po ceremonii przykładnie ukarani nagłym spadkiem zainteresowania. A jak!