SZYMON

Wszystkie historie są o jakimś skoku. Postanowiłem, że moja nie będzie wyjątkiem. W młodości zawsze marzyłem o jakimś napadzie, rozboju, ewentualnie morderstwie, ale jak do tej pory rozsądek skutecznie odwodził mnie od tych ambicji. Postanowiłem wykorzystać jego chwilową nieobecność i zaszaleć. Jeden portfel – tyle udało mi się zwinąć podczas pośpiesznej przechadzki w pobliżu galerii. Szalona, głupia kradzież, którą w inny dzień pewnie przypłaciłbym swoją wolnością, jakoś uszła mi na sucho. Być może kamery nie działały albo to ochroniarzom nie chciało się dzisiaj biegać.

Słabo znałem miejscową okolicę, ale wydawało mi się, że byłem już kiedyś w okolicach lukarny. Wszedłem do pierwszego lepszego ciucholandu i wybrałem przewiewne spodnie i hawajski T-shirt. Przebrałem się i zaszyłem w obskurnej knajpce naprzeciwko. Obejrzałem portfel. Moją ofiarą padł jakiś dwudziestoczterolatek, niejaki Szymon Stoczek, sadząc po dowodzie. Przejrzałem zawartość. Dwieście złotych, stare bilety kolejowe, autobusowe, bilety z kolejki górskiej, bilety z zamków i jakichś wodospadów o trudnej nazwie. Eh, facet albo kolekcjonował każdy skrawek papieru albo też rzadko kiedy opróżniał boczne kieszonki portfela. Wyrzuciłem wszystko na stół i znalazłem kartkę z zapisanym adresem hotelu w Kołobrzegu i jutrzejszą datą.

Duszkiem wypiłem wodę. Świadomość wróciła mi na tyle, że zaczynałem żałować głupiej kradzieży. Powinienem chyba oddać portfel temu gościowi. Może ma coś do załatwienia w tym Kołobrzegu? Przy okazji mógłbym na chwilę uwolnić się zupełnie od Klaudii i poszukać kogoś nowego? Może w ogóle powinem zmienić tożsamość, zostać kimś innym, Waldemarem lub Guantanamerą?

Postanowiłem działać, kiedy czułem jeszcze smak wody w ustach, a mój rozsądek był jeszcze za słaby, aby zaprotestować. Natychmiast udałem się w kierunku dworca, zakupić najbliższy bilet na pociąg nad morze. Odnajdę tego Szymona albo nie odnajdę – przynajmniej nieco się zabawię.