JOANNA

Następnego dnia wkroczyłem do banku i skierowałem się prosto do jej stanowiska. Zwróciła się do mnie tym swoim zimnym tonem, z rozkapryszonym grymasem, który udawał uśmiech. „Nie myśl teraz o paznokciach na twoim karku” – powtarzałem w duchu. A na głos powiedziałem: – Chciałem założyć konto i... – W tym miejscu zrobiłem znaczącą pauzę.

Wyciągnąłem z kieszeni pistolet. Wymierzyłem prosto w jej mostek, który wyzierał spod granatowej marynarki, pod którą – jak sobie wyobraziłem – nie ma już niczego, co odebrałoby mi resztki tchu. Poczułem, że po lewej skroni spływa mi kropla potu. Przeklęty upał.

– …i proszę o wypłacenie wszystkich pieniędzy z kasy. Jest pani inteligentną dziewczynką. Nie muszę chyba mówić, co to oznacza.