Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

Rychliccy1

IV Piętro

– Dzwonił jakiś Nowak, pytał się czy wiesz, że Zając nie żyje.

– Gienek Zając?

– Nie wiem.., chyba.

– Gienek bo kto.., jakżesz ja mam nie wiedzieć, jak widziałem jak go z klatki wynosili.

– Wdziałeś jak go wynosili?, jak?, w worku? – to od razu pobudziło w Sławku coś takiego, jakąś strunę ciekawości, tak że chciał bardzo wiedzieć, jak to było – czy na noszach przykrytego?

– No.. – kiwa głową pan Rysiek, co ma oznaczać, że wie i zna – Wracałem z bazaru – zaczyna po chwili zadumany, grzebie ręką w pamięci podręcznej – Bo po coś tam byłem, sam nie wiem po co i szedłem koło sklepu za ulicą, przechodzę koło wystawy, patrzę na mięsny i akurat mi się taki smak na kiszkę zrobił, że aż mi ślina leciała, ale jakoś nie wszedłem, aa.. myślę se, nie wejdę, tylko idę dalej, a pod klatką stoi Marzec i on to wszystko, mi mówi, widział i mi szczegółowo opowiedział.

– I żeś piany do domu wrócił – wtrąca pani Ryśkowa znad kolorowej gazetki kobiecej.

– Ja żem piany do domu wrócił?, tyś to mnie chyba jeszcze pianego nie widziała – irytuje się pan Rysiek.

– No ja żem cie pianego nie widziała?, a co było w piątek?

– Piątek to był piątek i piany też nie byłem.

– A jaki byłeś jak nie piany, co?, tylko żeś kurwował, że cie cała klatka słyszała, że mi wstydu narobiłeś na całą klatkę, wstydu nie masz za grosz!, kto to widział tak się upić i potem , to ja już nie wiem, czy tobie się na rozum rzuciło, czy co, zamiast siedzieć w domu jak normalny człowiek, ty łazisz po klatce i klniesz..

– A cicho już cicho..

– Co cicho, co cicho!, ja ci dam cicho!

– Człowiek sobie jednego piwa nie może wypić, to zaraz wielkie łojoj.

– No jednego piwa, ja już tam wiem co to jedno piwo znaczy, żebym ja potem musiała to znosić te twoje krzyki i kurwowanie.

– Ty się i tak ciesz, żeś na mnie trafiła.

– A z czego ja mam się cieszyć, co?

– Ty mi nawet nie mów z czego, jak ty powinnaś dziękować, że masz takiego męża, pieniądze ci do domu przyniosę wszystkie, to się tak wydaje, ale to jest wielkie szczęście, bo jakbym tak lubiał wypić, to co by się dopiero działo, i wszystko ci w domu zrobię, a ić do Mierzwy i się zapytaj, czy on potrafi uszczelki w kranie wymienić, albo kafelki położyć, słyszałaś, co powiedziała Markowa?, jak weszła do łazienki, to ją zatkało, tak ładnie, powiedziała przecież: o boże, jak to ładnie u państwa w łazience, no widzisz, a kto ci jeszcze kibel przetkał w poniedziałek, jakby nie ja, to byś biedna była, wszyscy byście tutaj biedni byli, kit byście z okien jedli..

– Już ty się nie bój o to!, już ja bym se dała rade.., boże a bo to dużo trzeba..

– No.., dużo trzeba.., ty masz pojęcie o czym ty mówisz.

– Nie, ty masz za to pojęcie jak się napijesz.

– Ale już cicho być, bo w dzienniku coś ważnego jest.

– Co już nawet słowa powiedzieć nie można?