Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

Mętlak

V Piętro

– Ja przecież byłam zdolna, mogłam zrobić karierę naukową, droga otwarta, teraz nie mam nawet na dobre kosmetyki, niszczę sobie skórę tym dziadostwem, gdybym ja wiedziała, gdybym ja nie była taka głupia, bo się o mnie starał, i Krzysiu, i Michał, ale gdzie ja wtedy rozum miałam, gdzie ja miałam oczy, zły urok nic, cellulit mi się zrobił, chyba się poddam sztucznemu zapłodnieniu, a co mi zależy, a może byśmy pojechali do Ciechocinka, ktoś mi mówił, że tam jest ładnie, gdzieś czytałam, że wokół komputera powstaje pole elektrostatyczne, a to potem wywołuje depresję komputerową, słuchaj a może ty jesteś impotentem?, bolą mnie jajniki, nogi mnie bolą, głowa też, wszystko mnie boli, już sama nie wiem, co mam robić, pies znowu narobił na dywan, nie mam czasu iść do fryzjera, oo.. przepis na kremową zupę marchewkową, ale marchewki nie kupiłeś, kupiłeś?, co?!, kupiłeś czy nie?!

– O Jeezuuu..!, a co ja ci na to poradzę, dobrze wiesz, że ja też mam pracę, też muszę rano wstać, też się spieszę, a co ty myślisz, ze praca agenta ubezpieczeniowego, to takie byle gówno, a ty nie wiesz, jak ja się muszę nachodzić, jak mnie nogi bolą – żachnął się Marek i coś zjadł na to konto.

A dopiero późnym wieczorem, gdy żona kładzie się spać, Marek staje przed wielkim lustrem w łazience i zaczyna zachowywać się jak gwiazdor – rozdaje zgromadzonej ciżbie autografy i uśmiecha się, a wszyscy wokół są urzeczeni tą dziwną prostotą, z jaką Marek wysiada z potężnego kremowego cadilaka (tylko przez chwilę wydaje mu się, że w tych białych spodniach wygląda trochę grubo), jakby tym gestem starał się zaświadczyć, że ich kocha, że w głębi duszy jest taki, jak oni, Krystyna (ta Krystyna!) stoi przed nim, a łzy rozmywają jej starannie dobrany na wieczór makijaż, Krystyna błaga go, ażeby pozwolił jej zostać, Krystyna klęka przed nim, dotyka ustami jego stóp, ale on jest nieubłagany, jest nieziemsko piękna, ale on odtrąca ją i odchodzi, czemu towarzyszy pomruk uwielbienia zebranych, albo nie: zabiera ostatecznie Krystynę na bal i zabawa trwa do samego rana. Potem pozwoli jej odejść, a ona odbierze sobie życie, bo go kocha.

"He he" uśmiecha się na takie zakończenie Marek i po ściśnięciu gruchy, sru – prosto do łóżka – spać!