Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

Białko

III Piętro

– Przypomnij mi, żeby po świętach jeszcze zanieść – mówi do żony pan Stasiu i pakuje sobie do ust kawał ryby. Ale żona nic na to nie mówi, że aż pan Stasiu robi się czerwony na twarzy tak w nim krew buzuje i już ma coś powiedzieć niemiłego, gdy nagle!

Dzwonek do drzwi! Pani Zosia podchodzi do drzwi i patrzy przez judasza. Na klatce śpiew. Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi. Kto to? No kto to? – dopytuje się z pokoju pan Stasiu.

– Kolędnicy – odpowiada żona.

– To nawet nie otwieraj – odpowiada z kolei pan Stasiu.

– Trzymają jakąś szopkę z papieru, dzieci jakieś, melodia to niepodobna nawet do niczego – komentuje na bieżąco pani Zosia.

– Daj spokój, nawet nie otwieraj – pan Stasiu jak chce, to umie być stanowczy.

– Przecież nie otwieram, czego się mnie czepiasz – równie stanowczo odpowiada pani Zosia.

– Ale wyglądasz tak, jakbyś miała otworzyć – trafnie ocenia sytuację pan Stasiu.

Wigilia, wigilia i po wigilii, raz dwa, zaraz wszystko pomyte i się suszy na ociekarce. Już wszystko wysuszone, poukładane, pochowane na przyszły rok. Jak pan bóg przykazał. Glanc.

Po wieczerzy wigilijnej to już w majestacie prawa bożego pan Stasiu mógł spokojnie napocząć halba, a żona nawet nie mrugnęła, post się skończył! Napił się, najadł jeszcze raz, zasycił plackami i wędlinkom, i legł przy stoliku, a kiedy tak leżał objedzony jak bąk i majaczył, posłyszał, że ulokowane na talerzu resztki wędliny mówią do niego ludzkim głosem. Na dodatek wydało mu się, że mówią nie tylko ludzkim głosem, ale i obrażonym tonem. Nie mógł uwierzyć.

– To niemożliwe, nie mogę uwierzyć – wystękał w malignie, podniósł się na łokciu i jak się tak przypatrzył bliżej, to ona, ta wędlina rzeczywiście mówiła. Bez dwóch zdań!

Mówiła cichutko, że wszystko dobrze, ale mogło być taniej, w te święta bożego narodzenia.

– Kurde wiedziałem – mruknął pan Stasiu, a następnie bez wahania wepchnął resztki z talerza do ust. Bo co prawda, to prawda, może i można było, gdyby pochodził, popytał, potargował, ale byle głupia kurwa, wędlina, nie będzie mu w takiej miłej chwili truć dupy. Na to sobie nie pozwoli!