Wreszcie ta Skończyło się urwanie jaj, teraz można coś zjeść. Na białym obrusie talerze na gazetach, żeby barszczem nie poplamić. Obrus musi całe święta wytrzymać!
– Żebyś przestała się ze mną kłócić – pan Stasiu trzyma w obu rękach cienki opłatek i składa żonie życzenia.
– To ty się ze mną kłócisz – odpowiada żona, chociaż jej życzenia mają być dopiero za chwilę.
– No, ja się z tobą kłócę? – ni to pyta, ni to mówi pan Stasiu
– Ale czemu od razu podnosisz głos? – pyta tym razem pani Zosia.
– A czemu ty podnosisz – panu Stasiowi wydaje się, że to żona podnosi głos.
– Ja nie podnoszę, ja tylko mówię – pani Zosia już tam sama wie, że nie podnosi głosu, tylko mówi.
– No mówisz, ja widzę, jak mówisz – pan Stasiu też ma oczy i widzi co jest grane.
– Ee, daj spokój – pani Zosia ma już dosyć tych kłótni męża.
– Ty daj spokój, żeby człowiek choć raz w roku spokoju nie miał – pan Stasiu jest przekonany, że wina leży po stronie żony.
– To czemu zaczynasz – pani Zosia jednak chce wiedzieć.
– Kto zaczyna, ja zaczynam?, no wiesz co? już nie przesadzaj– kończy składanie życzeń pan Stasiu. Teraz pani Zosia będzie składać życzenia.
– Żebyś przestał ubierać się w takie głupie rzeczy – mówi, a pan Stasiu przerywa jej życzenia jeszcze jednym swoim życzeniem, bo akurat mu się przypomniało, a jest to bardzo ważne życzenie:
– Żebyś mniej rozmawiała przez telefon, bo rachunki kto potem płaci?
A w telewizji wigilia z jedynką.
No to jest prawdziwa wigilia – myśli pani Zosia, wszystko aż się lśni od czystości i takim ładnym porządku są sztućce poukładane, to jest wigilia.
– Co oni tam jedzą? – pyta pan Stasiu.
– Taką kutię – odpowiada żona
To jest prawdziwa wigilia – myśli pan Stasiu – To jest wigilia jak się patrzy, wino na stole, nie to co u nas. Nawet kutii nie ma
– A co to jest ta kutia? – pyta jeszcze żony.
– Kutia to jest kutia, cicho bo nie słyszę – odpowiada pani Zosia.
– Jak nie słyszysz, to ci podgłośnię – mówi pan Stasiu i daje głos prawie na wszystkie kreski, że aż telewizor buczy i nic nie słychać – Już słyszysz?