v

– Kochanie? – usłyszał głos Asi w słuchawce telefonu.
– Skarbie, nie teraz, przecież mówiłem, że dzisiaj urodziny w pracy i w ogóle nie mam chwili na nic, a każdy tylko czegoś chce ode mnie – poczuł, że chętnie zacząłby tę rozmowę od początku.
– Och, a ty się zaraz unosisz. Pewnie nie chcesz się jutro ze mną spotkać w takim razie – jej pytanie zabrzmiało jak stwierdzenie.
– Poczekaj chwilę, niech pomyślę – założył słuchawkę do ucha, po czym zaczął sprawdzać w telefonie rozkład następnego dnia, zapisany w osobistym dzienniku – Wiesz, jak mi na tobie zależy – dodał nie zastanawiając się nad tym, co teraz mówi, pewny i tak ustalonego znaczenia słów, zaklęć, jakimi przy obopólnej zgodzie obdarzali się wzajemnie. – To już przecież wiem, Misiaku.
– Wiesz i nie wiesz zarazem – odparł, by zyskać chwilę. Otworzył nie to okienko i zamiast znajomej tabelki z uporządkowanym planem zajęć na następne dni, pojawił się jakiś stary plik, w którym zapisywał swoje sny.
– Tobie wcale już na mnie nie zależy – niby stwierdziła, niby zapytała.
– Mogłem się spodziewać, że to powiesz, posłuchaj, dziś jest poniedziałek, miałem ciężki dzień na uczelni i wszyscy są zdener…– odłożyła słuchawkę.

Odetchnął głęboko. Z gałęzi drzewa poderwało się kilka gołębi spłoszonych pewnie przez dźwięk przelatującego helikoptera. Popatrzył na telefon, zastanawiając się, czy ma do niej zadzwonić.