vi

Tyle chwil. Tak wiele chwil, jedna za drugą, ciąg chwil jak nieprzerwany strumień, w który zanurzył głowę i pozwalał, by przenikały przez niego w środku, wewnątrz niego. Nie potrafił tego nazwać. Tego, co jest w nim, a co pozwala widzieć mu te wszystkie zdarzenia i odbierać je jak indywidualne przeżycia. – Dziwne – pomyślał – zresztą wszystko jest dziwne albo, patrząc na to z innej strony, wszystko takie oczywiste. Ona przed chwilą przerwała rozmowę, odłożyła słuchawkę; odłożyła słuchawkę, nie rozmawiamy już, przed chwilą rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy przed chwilą, z tym że teraz mógłbym równie dobrze powiedzieć, że nie rozmawialiśmy albo że rozmawialiśmy, ale dawniej. Bardzo dawno temu… Jeszcze raz popatrzył na telefon, nacisnął przycisk i wybrał jej numer.