Zdarzały się już tutaj ale te jakoś zawsze się wyjaśniały. Bo na ten przykład pani Dudek z klatki obok zniknęła ale znaleziono ją niespełna tydzień później, pociętą w reklamówce nad skrajem rzeki. Zwłoki młodego Paska zwęgliły się w bunkrze, a pewnie by ich nie znaleziono, gdyby nie pies. Najdłużej szukano Tomka Swobody, ale w końcu się okazało, że leży na cmentarzu w pustym grobowcu z ranami kłutymi klatki piersiowej. Nie znaleźli tylko, ale może to i dobrze i tak był przez ludzi nie lubiany.
Znikały też bezpowrotnie samochody, radia samochodowe i rowery. Któż mógł powiedzieć jaka siła za tym stoi? Pojawiały się za to nadspodziewanie noworodki na śmietnikach i na klatkach schodowych, niektóre uduszone, niektóre nie. Wszystko w ramach pewnej ludzkiej miary. Dało się to w każdym razie jakoś objąć rozumem. Ale teraz?
Znikł pan i pani Prokopek wraz z mała córką, a blok obok znikło młode małżeństwo Ogonów, oraz samotnie mieszkający emeryt Jan Duraj. Zawsze te same okoliczności. Gorąca zupa na stole, telewizor idzie, radio idzie, słychać jeszcze spuszczaną wodę w ubikacji i nikogo, kto by ją spuścił. Jak to wytłumaczyć? I kto będzie następny?