Sławek Shuty - Blok, re-edycja 2019

Lorek

VIII Piętro

Ewa ma ciekawą pracę i widoki na szybki awans, choć studia skończyła zaledwie dwa lata temu do pracy dojeżdża własnym komfortowym samochodem, a wespół z mężem dorobili się już dużego, pięknego i superkomfortowego mieszkania w bloku. Michała poznała na piątym roku gdzieś nad morzem i zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Michał był typem macho, przystojny, wysoki, pewny siebie, opalony, muskularny, niezły w łóżku, a także romantyczny, kiedyś nawet zaprosił ją do restauracji na kolację przy świecach. Ideał! Ewa często budziła się rano i szczypała w policzek, nie wierząc we własne szczęście. Jasne, że jako młoda kobieta nie odmawiała sobie drobnych przyjemności. Miała psa, kochanka, a obiad popijała szklaneczką dobrego włoskiego lub francuskiego wina, no chyba że bułgarskiego ale Irena powiedziała, że to bałkańskie sikacze, no więc Ewa sama już nie wiedziała.

– Do chuja ciężkiego, gdzie znowu schowałaś pieprzony otwieracz do pieprzonego piwa!? – denerwował się Michał. Dlaczego on tak krzyczy? Myślała Ewa. Może dlatego, że jego ojcem był anonimowy dawca spermy? Ach, muszę przecież pamiętać, że kapusta i wszystkie groszkowe należą do warzyw ciężko strawnych i powodują wzdęcia. Ciekawe w co wcieliła się dusza mojej zmarłej matki, w co wcieli się dusza Michała? W Jacka Nicholsona? Ewa zaśmiała się w duchu, przecież on taki do niego podobny. Czarujący uśmiech i to magnetyzujące spojrzenie.

Pani Maria jest bioenergoterapeutą, właśnie wykonała aurę mężczyźnie w średnim wieku i popija kawę. Mężczyzna był bardzo ale to bardzo zadowolony. Pani Maria leczy też ludzi z różnych choróbsk. Dar uzdrawiania przyszedł do niej w postaci wewnętrznego impulsu. Usłyszała jakby nakaz: "będziesz leczyć ludzi" no i leczy, co ma robić.

– Wie pani co, marzy mi się kawałek tortu – westchnęła na powitanie Ewa.

– Pani Ewo – oparła pani Maria – w takich chwilach proszę sobie jak najszybciej pomyśleć, że ma pani płaski brzuch i szczupłe biodra, to pomoże przezwyciężyć pokusę. Jeżeli ma pani ochotę na ciasteczko, najlepiej przejść się energicznym krokiem 500 metrów. Istnieje szansa, że zapomni pani, na co miała ochotę. W każdej chwili, na ulicy czy w kościele, powinna pani chcieć sobie pomóc.

– W kościele to bywam rzadko – uśmiechnęła się na te słowa Ewa.