Gośka i Anka plotkowały sobie miło przy herbacie i ciastkach.
– Ileś dała za tą trwałą?
Ale ona się tylko uśmiechnęła tajemniczo, bo obok siedział mąż i się bała powiedzieć ile. Bo Janusz był surowym mężem i ojcem, takim, który w razie potrzeby jest dobry, ale i bez skrupułów potrafi zdzielić dziecko pasem, a co tu w ogóle mówić o trwałej. Czyste marnotrawienie pieniędzy! Więc tylko się uśmiechała, ale dyskretnie, żeby nie pokazać nowych porcelanowych plomb na przednich zębach i nie prowokować przez to szeregu niepotrzebnych i kłopotliwych pytań.
Janusz miał dwa złote zęby, a to jeszcze wtedy z tych czasów, jak był na w Związku Radzieckim, a tam złoto było tanie jak barszcz. Musiał jak lis kombinować, żeby się do miasta wyrwać, bo go ruscy i cała resztę brygady zresztą też, porządnie pilnowali. I tam poznał, co to jest prawdziwe picie. I teraz nawet szwagrowi mówił, jak ten się opierał, że już nie może, , co ty baba jesteś czy facet, bądźżesz kurde twardy, jakbym ci powiedział o prawdziwym piciu to byś zobaczył.
Janusz nawet nie zwrócił uwagi na to babskie gadanie i żonę. Oglądał właśnie szalenie optymistyczny film i był nastawiony do życia szalenie pozytywnie. Słońce mu w duszy świeciło, ptacy mu grali, dzieci maleńkie i małe pieski biegały za piłeczką na zielonym trawniczku przed blokiem. Błogostan! Swoboda, luz i przygoda! Niech żyje dziewczyna młoda! Życie jest piękne i komfortowe. Prawie same obniżki i talony! Zakręciła mu się łza w oku, tak przyjemnie i ciepło w dołku go ścisnęło i spojrzał raptem na żonę przychylnym okiem.
– Ładna trwała, ileś za nią dała?