Państwo Boryczkowie spędzili miłą Niedzielę w supermarkecie. Zjedli coś, napili się dobrej kawy z promocji, odpoczęli na ławeczkach tuż przy stoisku ze sztuczną roślinnością i akcesoriami do akwarium, pooglądali trochę sprzętu elektronicznego, włączając w to zupełnie nowe i niewiarygodnej jakości dźwięku telewizory, wypełnili kilka kuponów, biorących udział w losowaniu cennych nagród, zakupili trochę niepotrzebnych rzeczy, jak na przykład drogi komplet wierteł do wiertarki udarowej. "To zmotywuje mnie do zakupu wiertarki udarowej" powiedział żonie pan Boryczko. Żona zgodziła się, na taką argumentację pod warunkiem, że i ona pozwoli sobie na jakąś ekstrawagancję. Mąż zgodził się, nie chcąc psuć panującej miłej aury. "To był wspaniały dzień. Dziękuję" powiedziała przy wyjściu pani Boryczko i pocałowała męża w rękę.
Na parkingu czekał już zakupiony kilka lat temu używany ford. Zgrzyt pojawił się niespełna dwadzieścia minut później w okolicach ulicy Wincentego Witosa. Na jezdni tak z metr od krawężnika leżała nienaturalnie zgięta dziewczyna i kręgosłupem wystającym z karku, obok stał duży fiat.
– Ooo.., – zainteresowała się natychmiast pani Boryczkowa.
– No i co z tego – odpowiedział lekceważąco mąż – Taki wypadek zresztą, nic się nie dzieje, w zeszłym tygodniu widziałem lepszy. Cztery trupy na miejscu.
– Ale ja nie widziałam, zwolnij troszeczkę.
– Nie bede zwalniał.
– Zwolnij, to sobie chociaż trochę popatrzę.
– Nie bede zwalniał bo się spieszę.
– A gdzie ty się tak spieszysz chciałabym wiedzieć co?
– .
– No wiesz co, mecz to masz co tydzień, a takie coś to się drugi raz szybko nie zdarzy.
– W zeszłym tygodniu widziałem, przecież ci mówię, że widziałem.
– Ale ja nie widziałam!
– To sobie w telewizji zobaczysz, pewnie będzie w kronice relacja.