dzień czterdziesty dziewiąty
Zebraliśmy się wcześnie w jaskini; Rebeka uczyniła uwagę, że Busqueros z wielką zręcznością ułożył swoje opowiadanie.
- Zwyczajny intrygant - mówiła - byłby dla przestraszenia Cornadeza wprowadził widma okryte całunami, które byłyby wywarły nań przelotne wrażenie, ustępujące po kilku chwilach rozwagi. Tymczasem Busquoros postępuje odmiennie: stara się wpłynąć nań tylko słowami. Wszyscy znają historię ateusza Hervasa. Jezuita Granada podał ją w przypiskach do swego dzieła. Potępiony pielgrzym udaje, że jest jego synem, dla tym silniejszego przepełnienia zgrozą duszy Cornadeza.
- Zbyt pośpieszasz się z twoim sądem - odrzekł stary naczelnik. - Pielgrzym mógł w istocie być synem ateusza Hervasa i nie ma wątpliwości, że tego, o czym mówi, nie znajdziesz w legendzie, o jakiej wspominasz; napotykamy tam zaledwie niektóre szczegóły o śmierci Hervasa. Ale racz cierpliwie wysłuchać tej historii aż do końca.
DALSZY CIĄG HISTORII DIEGA HERVASA, OPOWIADANY PRZEZ SYNA JEGO, POTĘPIONEGO PIELGRZYMA
Powrócono więc Hervasowi wolność i zapewniono mu środki do życia. Praca, jakiej wymagano po nim, zaledwie kilka godzin z rana mu zajmowała, mógł zatem swobodnie oddać się wykonaniu swego wielkiego zamiaru, wytężając wszystkie siły swego geniuszu i rozkoszując się swoją wiedzą. Nasz chciwy sławy poligraf postanowił o każdej nauce napisać jeden tom in octavo. Zauważywszy, że mowa jest szczególną właściwością człowieka, pierwszy tom poświęcił gramatyce ogólnej. Wyłożył w nim nieskończenie urozmaicone sposoby, za których pomocą w poszczególnych językach wyraża się rozmaite części mowy i nadaje rozmaite kształty elementom myśli.
Następnie z myśli wewnętrznej człowieka» wolę pochodzącą bezpośrednio z potrzeby spostrzegamy zarówno w dorosłym polipie, jak i w nowo narodzonym dziecku. Są to elementarne pierwiastki wyższej woli, która następnie rozwija się w miarę doskonalenia się organizmu. Wola w dziecku nowo narodzonym zapewne poprzedza myśl, ale bardzo niewiele, myśl zaś ma także swoje elementarne pierwiastki, które musicie poznać ⇒ przechodząc do pojęć, jakie mu otaczające przedmioty nastręczają, Hervas poświęcił 2. tom historii naturalnej w ogólności, 3. zoologii, czyli nauce o zwierzętach, 4. ornitologii, czyli znajomości ptaków, 5. ichtiologii, czyli nauce o rybach, 6. entomologii, to jest nauce o owadach, 7. skolekologii, czyli nauce o robakach, 8. konchologii, czyli znajomości muszel, 9. botanice, 10. geologii, to jest nauce o składzie ziemi, 11. biologii, czyli nauce o kamieniach, 12. oryktologii albo nauce o skamienielinach, 13. metalurgii, sztuce wydobywana i przerabiania kruszców, 14. dokimastyce, to jest sztuce próbowania tychże kruszców. Z kolei Hervas znów zajął się człowiekiem: 15. tom obejmował fizjologię, czyli naukę o ciele ludzkim, 16. anatomię, 17. miologię, to jest naukę o muskułach, 18. osteologię, 19. neurologię, 20. flebologię, to jest naukę o systemie żylnym. 21. tom poświęcony był medycynie ogólnej, 22. no-sogii, czyli nauce o chorobach, 23. etiologii, to jest nauce o ich przyczynach, 24. patologii albo -nauce o cierpieniach, jakie wywołują, 25. semiotyce, czyli znajomości symptomów, 26. klinice, to jest nauce o sposobach postępowania z obłożnie chorymi, 27. terapeutyce, czyli nauce uzdrawiania (najtrudniejszej ze wszystkich), 28. dietetyce albo znajomości sposobów żywienia, 29. higienie, to jest sztuce zachowywania zdrowia, 30. chirurgii, 31. farmacji, 32. weterynarii. Dalej następował tom 33. zawierający fizykę ogólną; 34. fizykę właściwą, 35. fizykę eksperymentalną, 36. meteorologię, 37. chemię, a potem szły błędne nauki do jakich ta zaprowadziła, mianowicie zaś: 38. tom zawierający alchemię i 39. filozofię hermetyczną.
Po naukach przyrodniczych następowały inne, wynikające ze stanu wojny, o którym sądzą, że także jest przyrodzony człowiekowi, stąd też 40. tom zawierał strategię, czyli sztukę wojowania, 41. kastrametację, to jest sztukę zakładania obozów, 42. naukę o fortyfikacjach, 43. wojnę podziemną, czyli naukę o minach i podkopywaniu się, 44. pirotechnikę, to jest naukę o artylerii, 45. balistykę, czyli sztukę miotania ciał ciężkich. Wprawdzie artyleria usunęła ostatnio tę umiejętność, ale Hervas, że tak powiem, wskrzesił ją dzięki swym uczonym badaniom nad machinami używanymi w starożytności. Przechodząc do sztuk uprawianych w czasie pokoju, Hervas poświęcił 46. tom architekturze, 47. budowie portów, 48. budowie okrętów i 49. żegludze.
Po czym, traktując człowieka znowu jako jednostkę wchodzącą w skład społeczeństwa, w 50. tomie umieścił prawodawstwo, w 51. prawo cywilne, w 52. prawo karne, w 53. prawo państwowe, w 54. historię, w 55. mitologię, w 56. chronologię, w 57. biografię, w 58. archeologię, czyli znajomość starożytności, w 59. numizmatykę, w 60. heraldykę, w 61. dyplomatykę, cyli naukę o nadaniach, ustawach i dokumentach, w 62. dyplomację, czyli naukę o wyprawianiu poselstw i załatwianiu spraw politycznych, w 63. idiomatologię, to jest ogólną naukę o wszystkich językach, i w 64. bibliografię, czyli naukę o rękopisach, książkach i wydaniach. Następnie zwracając się do oderwanych pojęć umysłowych, poświęcił 65. tom logice, 66. retoryce, 67. etyce, czyli nauce moralnej, 68. estetyce, to jest analizie wrażeń, jakie odbieramy za pomocą zmysłów.
Tom 69. obejmował teozofię, czyli badanie mądrości objawiającej się w religii, 70. teologię ogólną, 71. dogmatykę, 72. topikę polemiki, czyli znajomość ogólnych zasad prowadzenia dyskusji, 73. ascetykę, która poucza o pobożnych ćwiczeniach, 74. egzegezę, czyli wykład ksiąg Pisma świętego, 75. hermeneutykę, która te księgi wyjaśnia, 76. scholastykę, która jest sztuką dowodzenia w zupełnej niezależności od zdrowego rozsądku i 77. teologię mistyki, czyli panteizm rytualizmu.
Z teologii Hervas może nieco zbyt śmiało przeszedł w 78. tomie do onejromancji, czyli umiejętność wykładania snów. Tom ten należał do najbardziej zajmujących. Hervas wykazywał w nim, jakim sposobem kłamliwe i czcze złudzenia przez długie wieki rządziły światem. Przekonywamy się bowiem z dziejów, że sen o chudych i tłustych krowach zmienił ustrój Egiptu, w którym ziemskie dzierżawy od tej pory stały się własnością monarszą. W pięćset lat potem widzimy Agamemnona opowiadającego swoje sny zebranym Grekom. Na koniec w sześć wieków po zdobyciu Troi wykładali sny Chaldejczycy babilońscy i wyrocznia delficka.
79. tom zawierał ornitomancję, czyli sztukę wróżenia z lotu ptaków, używaną zwłaszcza przez augurów toskańskich. Seneka przekazał nam wiadomości o ich obrzędach.
80. tom, uczeńszy od innych, obejmował pierwsze Początki magii, sięgając czasów Zoroastra i Ostanesa. Znalazła się w nim historia tej nieszczęsnej nauki, która ze wstydem naszego wieku zbezcześciła jego początek i dotąd nie jest jeszcze zupełnie zarzucona.
Tom 81. poświęcony był kabale i różnym sposobom wróżenia, jako to: rabdomancji albo zgadywaniu przyszłości za pomocą pręcików, chiromancji, geomancji, hydromancji itp. Ze wszystkich tych obłędów Hervas nagle przechodził do najbardziej niezaprzeczonych prawd, tak więc tom 82. zawierał geometrię, 83. arytmetykę, 84. algebrę, 85. trygonometrię, 86. stereotomię, czyli naukę o bryłach zastosowaną do rżnięcia kamieni, 87. geografię, 88. astronomię wraz z fałszywym jej płodem, znanym pod nazwą astrologii.
W 89. umieścił mechanikę, w 90. dynamikę, czyli naukę o siłach działających, w 91. statykę, to jest naukę o siłach zostających w równowadze, w 92. hydraulikę, w 93. hydrostatykę, w 94. hydrodynamikę, w 95. optykę i naukę o perspektywie, w 96. dioptrykę, w 97. katoptrykę, w 98. geometrię analityczną, w 99. pierwsze pojęcia o rachunku różniczkowym, nareszcie 100. tom zawierał analizę, która, według Hervasa, była umiejętnością nad umiejętnościami i ostatnią granicą, do jakiej mógł przebić się rozum ludzki.
Głęboka znajomość stu rozmaitych nauk mogłaby się komu wydawać przechodzącą siły umysłowe jednego człowieka. Nie ulega jednak wątpliwości, że Hervas o każdej z tych nauk napisał jeden tom, który zaczynał się od historii nauki, a kończył na uwagach pełnych prawdziwej przenikliwości nad sposobami wzbogacenia i - że tak powiem - rozszerzenia we wszystkich kierunkach granic wiedzy człowieka.
Hervas podołał tomu wszystkiemu dzięki oszczędności czasu i wielkiemu porządkowi w jego rozkładzie. Wstawał równo ze świtem i przygotowywał się do biurowej pracy, rozważając działania, jakie miał uskutecznić. Szedł do ministra na pół godziny przed wszystkimi i czekał na uderzenie naznaczonej godziny z piórem w ręku i głową wolną od wszelkich myśli tyczących się wielkiego dzieła. Gdy godzina wybiła, zaczynał swoje rachunki i dokonywał ich z niepojętą szybkością.
Następnie ruszał do księgarza Moreno», Jeżeli zaś przypadkiem tego dnia nie było przedstawienia w żadnym teatrze, szedł do księgarza Moreno, gdzie przysłuchiwał się sporom kilku literatów ⇒ którego zaufanie umiał sobie pozyskać, brał książki, których potrzebował, i wracał do domu. Po chwili wychodził, aby się czymś posilić, powracał do siebie przed pierwszą i pracował aż do ósmej wieczorem. Po pracy grał w pelotę z chłopcami z sąsiedztwa, wypijał filiżankę czekolady i szedł spać. Niedzielę spędzał poza domem, obmyślając pracę na następny tydzień.
Tym sposobem Hervas mógł rocznie około trzech tysięcy godzin obrócić na dokonanie swego uniwersalnego dzieła, co po piętnastu latach utworzyło sumę czterdziestu pięciu tysięcy godzin. W istocie, nadzwyczajna ta praca została ukończona tak, że nikt w Madrycie jej się nie domyślał, Hervas bowiem z nikim się nie wdawał, nikomu o swoim dziele nie wspominał, chcąc nagle świat zadziwić, roztaczając przed nim niezmierny obszar wiedzy. Ukończył swoje dzieło wraz z trzydziestym dziewiątym rokiem życia i cieszył się, że zacznie czterdziesty u progu ogromnej sławy.
Z tym wszystkim pewnego rodzaju smutek wypełniał mu serce. Przyzwyczajenie do ciągłej pracy, podtrzymywane nadzieją, było dlań najmilszym towarzystwem, zapełniającym wszystkie chwile jego życia. teraz stracił to towarzystwo i nuda, której dotąd nigdy nie zaznał, zaczęła mu doskwierać. Stan ten, zupełnie nowy dla Hervasa, wyrwał go z dotychczasowego trybu życia.
Przestał szukać samotności i odtąd widywano go po wszystkich publicznych miejscach. Robił wrażenie, jak gdyby chciał wszystkich zagadywać, ale nie znając nikogo i nie będąc przyzwyczajonym do prowadzenia rozmów, cofał się, nie wyrzekłszy ani słowa. Wszelako pocieszał się myślą, że wkrótce cały Madryt pozna go, będzie poszukiwał i o nim tylko mówił. Dręczony żądzą rozrywki, Hervas postanowił odwiedzić swoje rodzinne strony, nikomu nie znane miasteczko, które spodziewał się wsławić. Od piętnastu lat za całą zabawę pozwalał sobie tylko grać w pelotę z chłopcami z sąsiedztwa; teraz radował się na myśl, że będzie mógł oddać się tej rozrywce w miejscu, gdzie spędził pierwsze lata dziecinne.
Przed wyjazdem jednak chciał jeszcze nacieszyć się widokiem swoich stu tomów uporządkowanych na jednym wielkim stole. Rękopis był tego samego rozmiaru, jaki miał wyjść w druku, powierzył go więc introligatorowi, polecając wytłoczyć wzdłuż grzbietu każdej książki tytuły poszczególnych nauk i liczby porządkowe, od pierwszej na Gramatyce ogólnej aż do setnej na Analizie. Po upływie trzech tygodni introligator przyniósł książki, stół zaś był już przygotowany. Hervas ustawił na nim okazały szereg tomów, pozostałymi zaś brulionami i odpisami z radością zapalił w piecu. Następnie zamknął drzwi na podwójne rygle, przyłożył na nich swoją pieczęć i wyjechał do Asturii.
Rzeczywiście, widok miejsc rodzinnych» Wizygoci, na których zdobyliśmy Hiszpanię, nie przedarli się nigdy w Alpuhary; większa część dolin była zupełnie opuszczona ⇒ napełnił Hervasa oczekiwaną rozkoszą; tysiące wspomnień słodkich i niewinnych wyciskało mu z oczu łzy radości, których źródło, zdawało się, dwadzieścia lat suchej i mozolnej pracy powinno było zupełnie wysuszyć. Nasz poligraf byłby chętnie resztę swego życia spędził w rodzinnym miasteczku, ale stutomowe dzieło powoływało go z powrotem do Madrytu. Rusza więc drogą do stolicy, przybywa do siebie, znajduje nienaruszoną pieczęć na drzwiach, otwiera je... i spostrzega sto swoich tomów podartych na strzępy, ogołoconych z oprawy, z kartkami pomieszanymi i porozrzucanymi na podłodze. Straszny ten widok pomieszał mu zmysły; padł wśród szczątków swego dzieła i postradał uczucie własnego istnienia.
Niestety! przyczyna tej klęski była następująca:
Hervas przedtem nigdy nie jadał w domu, szczury zatem, tak licznie zamieszkujące inne domy Madrytu, nie miały po co zaglądać do jego mieszkania, znalazłyby tam bowiem co najwyżej kilka zużytych piór. Ale inaczej się stało, gdy przyniesiono do izby sto tomów nasyconych świeżym klejem i gdy tego samego dnia właściciel wyniósł się z mieszkania. Szczury, znęcone wonią kleju, zachęcone milczeniem, hurmem się zebrały, poprzewracały, pogryzły i podarły książki...
Hervas wróciwszy do przytomności spostrzegł, jak jeden z tych potworów ciągnął do swojej nory ostatnie karty jego Analizy. Hervas chyba nigdy dotąd nie uniósł się gniewem, ale teraz nie mógł powstrzymać gwałtownego wybuchu, rzucił się na wydziercę jego geometrii transcendentalnej, uderzył głową o ścianę i padł powtórnie omdlały.
Wróciwszy po raz drugi do zmysłów, pozbierał strzępy rozproszone po całej izbie, wrzucił je do skrzyni, po czym usiadł na niej i oddał się najposępniejszym myślom. Niebawem dreszcz go wskroś przejął i biedny uczony wpadł w żółciową gorączkę połączoną ze śpiączką i z maligną. Oddano go w ręce lekarzom.
Odwołano Cygana dla spraw jego hordy, odłożył więc do następnego dnia dalsze opowiadanie.