Przestrogi dla wrzucających kotki

Aldona Kopkiewicz

Być może internet zawiera wszystko, ale bez kotków byłby niczym – jedynie siecią wymiany informacji i pieniędzy w oceanie pornosów, szarym strumieniem zer i jedynek płynącym przez tanie kable, które w każdej chwili mogą się zerwać. I nie jest to tylko pusta egzaltacja; rzecz jest zbadana, a najciekawsze badania to te, w których sieć neuronowa Googla sama uczyła się świata z internetu i już po tygodniu na Youtubie nauczyła się, że istnieje przede wszystkim Kot. Działo się to w 2012 roku, od tego zaś czasu internet rozwinął się przecież i dojrzał, wszedł nawet w smugę cienia, choć w kwestii kotków i seksu akurat nie bardzo. Niespodziewanie również pieski zaczeły być popularne, zjawisko to doczekało się już paru analiz w najważniejszych magazynach społeczno-politycznych.  Być może kotki stają się oklepane, być może większa dostępność internetu sprawia, że jego zawartość pospolicieje, lecz o sławę kotków nie martwiłabym się zbytnio. Niepokoi mnie jedynie wielka popularność Golden Retrievera, ulubionego psa Amerykanów, co prosiłoby się o krótką rozprawkę w stylu frankfurckim, gdyby  słodki piesek nie został bohaterem memów Wiesławca – więcej Adorna już mu nie trzeba. 

Kot jest zatem duszą internetu tak, jak kiedyś był duszą poezji. Miejmy nadzieję, że na każde z dziewięciu kocich żyć przypada jedna dusza, bo jeśli dusza kota jest jedna – a byłby to w takim razie wręcz duch – i przewędrowała z poezji do internetu raz na zawsze, należałoby przyjąć, że poezja nie podźwignie się z obecnej miałkości, a powściąganie nałogu mediów to walka z góry przegrana, bo zaraz znajdzie się jakaś słodka i zabawna istota, która przyciągnie naszą uwagę na trzy sekundy, po niej zaś następna, i następna – Instagram zadba o to, by nie zabrakło kolejnych obrazków. Jeśli już akurat przebiegniesz wzrokiem wszystkie kotki, znajdzie sie kotka substytut: piesek, małpka, żółwik i świnka. No cóż, od kotków się przynajmniej nie tyje ani nie umiera młodziej.

 

 

Doskonała dusza jak zwykle objawia się w niedoskonałej materii, w tym przypadku – w ludzkich rękach. Ludzie zaś publikują to, co mogą: samochód, sukienkę, biust, muskuł lub dziecko, w tym także kotka czy pieska. Wprawdzie starają się, by rzecz publikowana była godna podziwu, niestety i tu działa zasada: im gorszy umysł, tym mniej wątpliwości. Wrzucanie kiepskich obrazków, które niczego do świata Instagramowych zwierzątek nie wnoszą, to z pewnością najmniejszy na świecie problem, a jednak jest to jakiś problem i jednak jemu poświęcam felieton. Kotek jest bowiem, jak już wspomniałam, sednem internetu a nawet sednem człowieka usieciowionego. I może wśród tych dociekań uda mi się pochwycić kotka na tyle, by zechciał miauknąć jeszcze w poezji – choćby raz, choćby w moim wierszu, który dostałby za to wtedy tysiące lajków. W końcu nawet Eliot stał się autorem poważanym i opłacanym dopiero, gdy napisał o kotach. 

Zacznę wszakże od tego, co najgorsze (i na najgorszym pewnie poprzestanę). Najgorsze są ustawki. Przede wszystkim dlatego, że zwierzęta się tu dręczy – tylko w ostatnim czasie widziałam owczarka niemieckiego w kolorowej czapce ze śmigiełkiem, kota w kosmicznym hełmie ze sreberka, pieska lewitującego na balonach i persa z fajką w pyszczku. Ten ostatni przypadek dotknął mnie boleśnie, bo dotyczy mojego ukochanego kota Barnaby. Jego portrety są wprawdzie dość jednostajne, lecz czy dusza kota nie jest taka właśnie: ze sobą tożsama i z rozstrzelonym wzrokiem, a do tego porośnięta sierścią, w której przebywa wiatr? To niekoniecznie nawet tylko kocia dusza, ale coś więcej: Barnaba przedstawia sobą duszę w ogóle.

 

 

 

 

Innym rodzajem ustawki jest inscenizacja, po której widać, że powstała specjalnie, by ją wrzucić i zgarnąć lajki. Polega na zrobieniu jakiejś sympatycznej sztuczki do kamery: na przykład kotek goni patyk z piórkiem po ścianie do góry aż pod sam sufit. Pani chwyta go zaraz i zadowolona ściąga na podłogę. Widownia zachwycona: wydarzenie ekscytujace, a przecież bezpieczne. Jednym słowem całość sympatyczna i z dreszczykiem – jak wiersz z językową przewrotką i zabawną puentą.  

Banał bywa zwykle jeszcze prostszy. Właściciele kotków mają do nich taki sam stosunek jak rodzice do niemowląt, nudni ludzie do swego życia i grafomani do swej twórczosci: puszczają w obieg wszystko, co się akurat nawinie. Kot ruszy ogonem, pies jęknie, króliczek jest puchatym króliczkiem i je sałatę. Nic w tym nie ma. W sumie dziełko takie przypomina nie tyle grafomanię, ile poezję fenomenologiczną lub zen, w której za cały wiersz robi pół zdania o tym, że leży pomidor a wiśnia kwitnie, bo jest oto chwila i jest też przemijanie. Tymczasem to tylko złudzenie szlachetnej prostoty; prostota bowiem działa dopiero wtedy, kiedy kotek przed aparatem ma w sobie coś tak unikalnego, że właśnie wierny portret wymagać będzie talentu mistrza. Nie dajcie się też ściemie, że to niewyrażalność – chyba że rozumieć przez nią pustkę w głowie autora, gdy trzeba pociągnąć wiersz dalej. 

 

 

Równie chybiony jest zabieg, który stosuje się, by odwrócić uwagę od banału sięgając do najczulszych emocji i najbardziej podstawowych instynktów widza. I tak do kota lub psa, zwlaszcza psa groźnego, dokłada się bobasa. Razem mają po prostu leżeć, choć najlepiej wypadną oddając się niewinnym pieszczotom. Obraz może być też smutny, nic nie stoi na przeszkodzie. Dziewczynka wtulona w kota płacze. Chodzi o wszystkie wizerunki intensywne, lecz oddziałujące na jedno uczucie. Wesołe lub smutne, przyjemne lub bolesne, słodkie lub obrzydliwe. Pod tym względem filmik z kotkiem manipuluje nami jak reklama, i zaraz też pewnie coś nam mimochodem sprzeda. Podobnie działa kiczowata poezja, nawet jeśli sprzedaje nam jedynie sławę autora w pakiecie z jakąś oczywistością podającą się za prawdę. Co ciekawe także twórczość propagandowa także doskonale pasuje do tej kategorii. Gra ona bowiem na współczuciu i potrzebie sprawiedliwości, czyli na emocjach podstawowych; treść zaś pozornie różni politykę od reklamy, gdy forma pozostaje podobna. 

Niemniej zdradliwa jest tajemnica kota w pudełku. Wydawałoby się, że kot w pudełku mógłby ożywić na nowo poezję, nikt ponoć nie wie, czemu koty tak pudełka lubią – psychoanalitycy rzucą tylko zaraz, że chcą one powrócić do brzucha matki, a prawda jest przecież taka, że kot jako stworzenie ciekłe musi wkładać wiele wysiłku, by nie rozlać się podczas spania. Zwykle zawija się do snu w kulkę, ale o ile łatwiej zasnąć, gdy ciało podtrzymują zwarte ściany kartonu. Zatrzymanie ruchliwej, lejącej się, niepochwytnej natury kociego ciała to jednak zaprzeczenie poezji. Nazbyt bezpieczny sen nie wywołuje też marzeń sennych. W wierszu pudełkiem bywa zwykle czytelny znak. Albo nawet parę znaków i nawet nieczytelnych, lecz jedynie pozostawionych do zastygnięcia bez ruchu. Potem należy owiać ów stos kamyków aurą zimnego milczenia i tajemnica gotowa. Niech rozszyfrują. Mnie zaś zastanawia tymczasem, dlaczego gruby kot bierze rozbieg, by ślizgiem wsunąć się do niewielkiej papierowej torebki. I co myśli, gdy leży w niej jakiś czas zadkiem i ogonem na zewnątrz.  

 

 

I jeszcze, skoro od początku ciąży nad kotem i poezją jakieś metafizyczne brzemię, warto odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Bóg stworzył człowieka, skoro mógł poprzestać na kotkach, króliczkach i świnkach, i wpatrywać się w nie całą wieczność. Ośmielę się zaproponować odpowiedź: Bóg stworzył człowieka, bo oglądając go czerpie podobną wiedzę, jak z pieska albo kaczki. Bóg jest Bogiem dlatego, że ogląda wszystko, natomiast człowiek jest tylko człowiekiem, bo wybiera obrazy przyjemne. Kotki chore, rzygające, umierające albo zagryzające myszki nie mają wielu zwolenników na Instagramie. 

Trudno też orzec, na ile Bóg czerpie przyjemność z tego, co widzi. Jak on to widzi – rozmyślamy patrząc na niebo i na własnego kota. Instagram tymczasem chroni nas przed kocim spojrzeniem. Odzyskujemy tu nad kocim wzrokiem władzę. Czy poeta nie powinien zatem patrzeć na człowieka jak Bóg, który tym samym spojrzeniem ogarnia kotki i ludzi? Albo chociaż jak kot na swego pana?

Instagram podpowiada podrzucając inny obrazek: krokodyl trzyma w paszczy zeberkę. Zaraz wciągnie ją pod wodę i zje. Przypadek to w sieci tak rzadki, że towarzyszy mu tylko opis „nature_is_mental”. 

 

• • •

Czytaj także:

• • •

Aldona Kopkiewicz – urodzona w 1984 roku w Szczecinie. Autorka poematu sierpień (Lokator 2015), filozoficzno-fantastycznych bajek i esejów (publikowanych głównie w „Dwutygodniku”, „Ha!arcie”, „Ricie Baum”, „Twórczości”). Bywa też dramaturgiem. W 2016 sierpień został wyróżniony Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius za debiut roku.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information