#MeToo

Maja Staśko

Małe dziewczynki żyją najnudniejszym życiem na świecie. „Bądź uprzejma” to ich refren, a one są uprzejme, więc gdy bardzo nie mają na coś ochoty, bardzo bardzo uprzejmie to robią. I tak codziennie. Przez 81 lat.

Więc czasem nie chce się jeść małym dziewczynkom, bo nawet małe dziewczynki mają chęci i niechęci, i nawet małe dziewczynki mają niezaspokojone i zaspokojone potrzeby, ale babcia nalega: „zrobiłam specjalnie dla ciebie, nie rób mi przykrości”, a mama obok: „babcia zrobiła specjalnie dla ciebie, nie rób babci przykrości”, więc małe dziewczynki wpychają w siebie jak najwięcej.

Bo córeczka nie jest od robienia smutku, córeczka jest od niwelowania smutku.

Po babciach przychodzą rozmaite ciocie i wujkowie, całują prosto w usta, małe dziewczynki czują papierosy, alkohol i mięso, więc małe dziewczynki ze wstrętem obcierają usta ręką, a wtedy rozmaite ciocie i wujkowie się smucą, a wtedy mama obok karci małą dziewczynkę i mówi, że jest złą małą dziewczynką, że zobacz, jak przez ciebie ciociom i wujkom smutno, że trzeba być uprzejmym, nie wolno myśleć tylko o sobie, chyba że jest się małym chłopczykiem. Więc następnym razem, gdy przychodzą rozmaite ciocie i wujkowie i całują prosto w usta, małe dziewczynki czują papierosy, alkohol i mięso, ale małe dziewczynki nie obcierają ze wstrętem ust ręką, małe dziewczynki uśmiechają się, potem małe dziewczynki idą uprzejmie do małej ubikacyjki i myją usta przez kolejne 15 minut lub się powstrzymują, i tak im już zostaje.

Swoje małe problemy rozwiązuj na boku, po co zadręczać nimi innych, oni mają własne, dorosłe.

I małe dziewczynki idą do Komunii świętej i grzecznie klękają, i przymykają oczy, i wysuwają języki, i podchodzi do nich wielki pan, i staje nad nimi, i wkłada im coś do ust, ciało ponoć, i idzie do kolejnej, bo to taka fabryka grzecznych dziewczynek grzecznie przyjmujących w siebie obce ciało, a one połykają, bez gryzienia, broń boże, choć wolałyby zobaczyć najpierw, co ksiądz im wkłada do ust. Ale gdy wyciągają opłatek z ust i patrzą, siostra zakonna krzyczy, a wszyscy potępiająco się na nie gapią. Gdy robi to Piotrek z klasy, siostra zakonna się śmieje i grozi palcem, bo Piotrek to nie mała dziewczynka, tylko mały rozrabiaka i ma prawo wiedzieć, co ma w ustach.

Więc małe dziewczynki to grzeczne dziewczynki, bo w białej sukni, z przymkniętymi oczyma i gotowością do pokornego przyjęcia w siebie obcego ciała wszyscy je kochają i szanują, i dają lalki, lajki i komputery, a gdy małe dziewczynki lubią wiedzieć, co im się wkłada do ust, wszyscy na nie krzyczą i ich nie szanują. I dają „wrr”.

I gdy mała dziewczynka pyta, dlaczego ta pani jest taka gruba, mama karci dziewczynkę i mówi, że jest nieuprzejma; mała dziewczynka nie rozumie ani dlaczego ta pani jest taka gruba, ani dlaczego to może być dla tej pani nieprzyjemne, ale nie robi tego, bo uprzejmość. Potem, gdy gruby pan dotyka małą dziewczynkę, mała dziewczynka nie pyta ani dlaczego ten pan jest taki gruby, ani dlaczego ją dotyka, ani dlaczego nie może o to pytać, bo u-przej-mość.

Potem mała dziewczynka robi wszystko, by nie być grubą, by wujek nie mówił: „ale grubaska z tej małej dziewczynki”, tylko „ale z tej małej dziewczynki wyrosła piękna młoda kobietka”, koniecznie z komentarzem na temat jej rosnących cycków. I odchudza się, by małe dziewczynki nie musiały powstrzymywać się od pytań na temat jej ciała, a mali i duzi chłopcy nie musieli nie powstrzymywać się od uwag na temat jej ciała, wyrażanych koniecznie głośno, by wszyscy usłyszeli, że jest gruba i to jej wina, i ma się tego wstydzić, a oni mogą komentować jej ciało, kiedy tylko chcą, bo to ich prawo i wolność słowa w ogóle, a poza tym trochę dystansu.

Trudno o dystans, gdy chodzi o własne ciało, do którego dystans tak bardzo zmniejszają mężczyźni komentarzami i zachowaniami, ale trudno to żadna wymówka. Życie jest trudne, mała dziewczynka musi się z tym pogodzić.

Wymiotuje więc mała dziewczynka wszystkie obiadki i opłatki, by zachować figurę i dystans.

I gdy na uczelni czeka w kolejce na egzamin, koledzy doradzają, żeby rozpięła dwa pierwsze guziki koszulki, a profesor z pewnością to doceni. Zawsze docenia. I w ogóle co ona taka spięta i dopięta, ma czym oddychać, niech nie represjonuje swojej seksualności i korzysta z życia. Polecają i klepią ją po ramieniu bądź kolanie.

I gdy ma ochotę na seks, udaje, że jednak nie, bo nie może być łatwa. Musi być trudna, więc oddaje się grze, w której opiera się i ucieka, by chłopiec zdobył wartościowy kąsek, a nie jakąś szmatę. By czuł, że robi coś wbrew niej, że ona bardzo nie chce, a jemu mimo to się udaje, bo tylko to jara chłopców i w ogóle zawsze się trochę gwałci.

A gdy się udaje i jest już czyjąś narzeczoną, wie, że seks należy się narzeczonemu, choć sama często wolałaby nie. Nie mówi, że wolałaby nie, bo narzeczonemu zrobiłoby się smutno i że co, przestała już go kochać? Na pewno dlatego. Na pewno nie dlatego, że nie zawsze ma ochotę na seks. Więc mają seks, gdy tylko on chce, na przykład gdy jest pijana i nic nie pamięta, bo w ogóle zawsze się trochę gwałci.

I gdy on kupi dla niej kawę, której ona nienawidzi, nie mówi, że jej nienawidzi, on ją kupił specjalnie dla niej i z wielkiej miłości, więc pije tę kawę, i przez kolejne lata codziennie piją tę kawę, on już nie kupuje kawy, ale ona tak, bo codzienne sprawunki to jej sprawa, i robi tę kawę, czasem udaje, że wypiła wcześniej, bo szczerze jej nienawidzi, lecz on tego nie lubi, bo wspólna kawa to miłość, a wypicie kawy przed wspólną kawą to chamstwo i nieuprzejmość.

I gdy narzeczony zaprasza całą rodzinę do siebie na święta, ona gotuje wszystko dla jego rodziny, a on jej pomaga przygotować stół. I na uroczystej wieczerzy, gdy mała dziewczynka z rodziny narzeczonego nie chce jeść, ona mówi: „zrobiłam specjalnie dla ciebie, nie rób mi przykrości”, i mama małej dziewczynki obok: „ciocia zrobiła specjalnie dla ciebie, nie rób cioci przykrości”, i mała dziewczynka wpycha w siebie jak najwięcej, a ona jej trochę zazdrości, bo też chciałaby móc się nie katować dietą i jeść wszystko, co ugotowała dla rodziny narzeczonego.

I gdy mała dziewczynka z rodziny narzeczonego wmusza w siebie jedzenie, a ona patrzy w pusty talerz i popija kawą, wujek narzeczonego wesoło rzuca komplement na temat jej niewymownie kształtnego dekoltu, który zalotnie się odsłania, gdy nachyla się nad pustym talerzem i kubkiem kawy. A gdy ona oponuje, gdy mówi, że wolałaby nie, następuje niezręczna cisza (wujkowi jest smutno). Ale zaraz potem cała kolacja zmienia się w bekę z feminizmu (by wujkowi nie było smutno). Po kolacji narzeczony strofuje ją, że po co w ogóle zaczynała, i ona też żałuje, że zaczynała. Chociaż nie zaczynała. I tylko wyrzuca sobie, że nie dopięła koszulki na ostatni guzik.

I gdy przychodzi na rozmowę o pracy, jedno z pytań podczas rekrutacji dotyczy jej związku. I gdy mówi, że narzeczony, elegancki pan ostentacyjnie wyraża żal, że zajęta, inni cmokają z niezadowoleniem i stwierdzają, nie pytając jej o zdanie w tej kwestii, że pewnie niedługo ślub i dziecko. Albo – chichoczą – w odwrotnej kolejności. Może już? Patrzą na jej brzuch. I że dziękują za rozmowę, oddzwonią.

I gdy nie oddzwaniają z kolejnych miejsc, a zamiast etatu otrzymuje propozycje śmieciówek, narzeczony pociesza ją, że nie musi mieć przecież aspiracji zawodowych, może nie jest akurat do tego stworzona, może brak jej talentu i kompetencji, przecież te pięć lat wyższych studiów z wyróżnieniem to już samo w sobie ekscytująca przygoda, może nie umie dobrze się zaprezentować, ale on ją i tak kocha.

I co tydzień z narzeczonym jeździ na obiad do dziadka i babci, babcia dumna, że wnuczka ma przystojnego absztyfikanta, tylko co on tak mało je, chyba nie jest mężczyzną. Uśmiecha się do babci, uśmiecha się do niego, „zjedz jeszcze” – mówi, „nie będę jadł, kiedy już jestem najedzony” – odpowiada, „nie rób przykrości babci” – mówi, „nie robię” – odpowiada, a ty nie wiesz, jak mu wytłumaczyć, że robi, bo jak to powiedzieć, żeby mu nie sprawić przykrości, jak to powiedzieć, kiedy to nie on zmuszał się do jedzenia, niejedzenia, gotowania, sprzątania, pocałunków, braku pocałunków, mówienia i milczenia. Więc wstajesz i rzygasz wszystkimi obiadkami, pocałunkami i seksami, wstajesz i rzygasz brakiem obiadków, pocałunków i seksu, wstajesz i wyrzygujesz z siebie wszystko i to jest dopiero gender. Tak się nas rozpoznaje, hejka: małe dziewczynki, szmaty, narzeczone, siostry zakonne, niejadki, grubaski, katoliczki, feministki, pracownice, bezrobotne, matki, ciocie i babcie. W tej wielkiej codziennej nudzie, w kiblu i wśród nudności.

I gdy wy będziecie się kłócić, wracając do domu, babcia będzie sprzątała po twoich rzygach.

Rzygam kulturą gwałtu.

• • •

Maja Staśko – krytyczka literacka, doktorantka interdyscyplinarnych studiów w Instytucie Filologii Polskiej UAM.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information