O marnym pocieszeniu, jakie dają zdjęcia

Aldona Kopkiewicz

A chodzi o zdjęcia Melanii Trump. Zwłaszcza te z inauguracji.

Tuż po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na prezydenta po całym Facebooku, a przynajmniej w dostępnej mi liberalno-lewicowej bańce informacyjnej, zaczęły krążyć zdjęcia jego biednej żony. A także pustych miejsc, w których powinny były znajdować się tłumy. Według Trumpa zresztą znajdowały się tam one, ale nie wydaje mi się to zbyt istotne. Podobnie nie wydaje mi się, by żarciki z jego fryzury podniecały bojowy nastrój i krytyczny namysł. Nieważne zresztą, bo skoro na uroczystości Baracka Obamy pola były pełne, znaczy to niechybnie, że nikt nie lubi Trumpa. I nikt go nie wybrał.

Nikt Trumpa nie popiera. Nie popiera go zaś zwłaszcza jego żona, a to największy blamaż, jakiego może sobie narobić polityk. Blamaż szkodliwy dla państwa i wszystkich innych zależnych od USA państw. Ulubiony przez oponentów Trumpa gif przedstawia Melanię, która uśmiecha się, a właściwie – szczerzy, gdy Donald obdarza ją spojrzeniem; gdy jednak tylko odwraca się, ta staje się smutna i gorzka. Być może jej mąż jest jedyną radością jej życia? Chyba nie, bo oto na Instagramie Thurston Moore puszcza zdjęcie z protestu, na którym mała dziewczynka trzyma transparent z napisem „Free Melania!”. Jasna sprawa: zależna, bezwolna i skrzywdzona ofiara patriarchatu, ptaszek w pięknej złotej klatce, to jest: cierpienie i więzienie. Powiedzmy jej, że feminizm, a ona na pewno opuści go i zacznie żyć jak zwykła kobieta. Bo przecież pieniądze szczęścia nie dają, jak komentowała większość czytelników Pudelka wiadomość o tym, że ośmiu kolesi trzyma większość pieniędzy tego świata.

 

 

 

Kiedy więc Trump biegnie sam do Białego Domu, Melania przekazuje Michelle Obamie prezent, w którym znajduje się tort z napisem „Help! Save me!”. Nikt nie lubi Trumpa i nikt go tak naprawdę nie wybrał. Znalazł się na podium przez przypadek. Sam tam wlazł, nieproszony. Nikt go nie chce i co to właściwie za głupota, że musimy go znosić. Jeszcze jeden taki post i wszystko to pierzchnie, a my obudzimy się ze złego snu. A zanim to nastąpi, żarcik o nieudanym małżeństwie i głupocie Trumpa na podstawie obrazka, jak tańczy.

 

 

Istnieje w angielszczyźnie pojęcie Humpty Dumptyism, „Gdy ja używam jakiegoś słowa, oznacza ono dokładnie to, co mu każę oznaczać” – obwieścił Humpty Dumpty Alicji w Po drugiej stronie lustra (przekł. M. Słomczyński). Ze słowami wychodzi zaraz absurd, ale z obrazami już nie. W obraz można wpisać prawie wszystko. Dołożyć do niego jakąkolwiek historię. Zarazem obraz wywołuje szybsze emocje niż tekst. Obrazy są niebezpieczne. Także te, które stoją po naszej stronie. I choć żart o tym, że białe plamy na inauguracji to tłum Ku-Klux-Klanu, był trafny, a tłum pingwinów Attenborough – milutki, nie te jawne żarty mnie drażnią. Raczej: przyjmowanie obrazów jako faktów i granie nimi tak, by potwierdzały słuszność naszych poglądów. Albo uczuć. W tym przypadku wyrażały nastrój rozpaczy. Lecz przekazywane dalej budowały tę bańkę. Jajko, w którym siedzimy. Na murze, który coś dzieli. I nie ma różnicy, po której stronie spadnie.

 

 

• • •

Aldona Kopkiewicz – urodzona w 1984 roku w Szczecinie. Autorka poematu sierpień (Lokator 2015), filozoficzno-fantastycznych bajek i esejów (publikowanych głównie w „Dwutygodniku”, „Ha!arcie”, „Ricie Baum”, „Twórczości”). Bywa też dramaturgiem. W 2016 sierpień został wyróżniony Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius za debiut roku.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information