Taka dziewczyna to się chyba bólu nie boi, czyli o rodzeniu dzieci w Polsce

Dominika Dymińska

Fot. Marcin Kaliński, ''Wysokie Obcasy''Zaczęłam ostatnio dość intensywnie interesować się kwestią ciąży i porodu w Polsce (oraz, na wszelki wypadek, w krajach sąsiadujących). Nie ukrywam, że mnie osobiście poród raczej przeraża, więc miałam nadzieję usłyszeć głosy pocieszenia: że nie będzie tak źle, że internetowe doniesienia są równie absurdalne i przesadzone jak wszelkie internetowe doniesienia na wszelkie tematy związane ze zdrowiem. Niestety przeliczyłam się.

W Polsce nagminnie łamie się standardy opieki okołoporodowej określone rozporządzeniem Ministra Zdrowia. Dominujące jest nastawienie na poród naturalny za wszelką cenę, chociaż w wielu krajach, na przykład w Wielkiej Brytanii, cesarka na życzenie występuje na porządku dziennym (co wprawdzie nie jest wskazane przez WHO, które jednocześnie nie podaje właściwie żadnych konkretnych przeciwwskazań), w Niemczech nie jest dostępna na zawołanie, ale lekarzy nietrudno przekonać argumentem takim jak paniczny strach (który w Polsce zostałby wyśmiany). Na kilkanaście kobiet, z którymi rozmawiałam, tylko jednej udało się wywalczyć cesarskie cięcie na życzenie, choć nie bez znaczenia pozostaje w tej historii fakt, że była w ciąży bliźniaczej, a jej ojciec, lekarz, miał znajomych na oddziale położnictwa. Znajomą, która miała problemy z urodzeniem (szpital św. Zofii w Warszawie) zaczęto siłą i wbrew jej woli przekładać do upokarzających w jej odczuciu pozycji (np. na czworaka) używając przy tym sformułowania „żeby to w końcu wyszło”. Inna koleżanka dosłownie zwymiotowała z bólu, ale znieczulenia nie dostała, bo „taka dziewczyna to się bólu przecież nie boi”. Znajomej nr 3 po 32 godzinach porodu w końcu zrobiono cesarkę, niemniej jednak trauma była tak silna, że po ocknięciu się nie chciała nawet widzieć swojego dziecka, więc lekarze przykleili jej, tu cytat, „plasterek szczęścia” – Prozac i siema nara. Dziewczyna miała taką depresję poporodową, że pierwszego roku życia swojego synka w ogóle nie pamięta, a więź z nim zaczęła czuć dopiero, jak skończył 3 lata.

Legend o koszmarnych warunkach, braku intymności i upokorzeniach spotykających kobiety w szpitalach nie chcę nawet przytaczać. Daruję sobie też szczegółowe porównanie opieki nad ciężarnymi i rodzącymi w Niemczech, gdzie sama zamierzam urodzić dziecko, z warunkami w Polsce, bo nie chcę, żeby zrobiło się jeszcze bardziej przykro, niemniej jednak zainteresowanym polecam sobie o tym poczytać. Kobieta, która chce być w Polsce potraktowana po prostu jak człowiek, może to marzenie zrealizować, niemniej jednak musi za taki „przywilej” sporo zapłacić prywatnej klinice. Ile? Medicover na przykład oferuje trzy opcje, z których najtańsza (poród z położną) kosztuje jedyne 6 tys. PLN, a najdroższa 16 tys. PLN (http://porody.medicover.pl/pakiety-porodowe/).

Wyjątkowo absurdalny wydaje się argument odwołujący się do tzw. natury: tak chciała natura, więc niech boli, zamknij oczy i myśl o Polsce. Idąc tym tropem: dlaczego w ogóle leczymy ludzi? Skoro chorują, to może natura chciała, żeby umarli? Rzecz w tym, że jeśli jakieś cierpienie nie jest konieczne, to powinno się robić, co się da, żeby je zminimalizować, szczególnie jeśli osoba go doświadczająca tego oczekuje. W tym kontekście również wyjątkowo oburzający wydaje się pomysł zmuszania kobiet do wydawania na świat dziecka, choćby miało ono żyć kilka dni, by można je było chociaż „ochrzcić, nadać imię, pochować”. Poród to nie jest czynność jak obieranie kartofli.

Najgorsze jednak jest to, że kobiety uwewnętrzniły tę pogardę i retorykę uświęcania cierpienia. Dodatkowo wzajemnie się oceniają, tak jakby suma poświęceń i cierpień czyniła je na starcie lepszymi matkami. Szkoda, że nie prześcigają się w tym, którą partner mocniej bije.

Nie mogłam uwierzyć w to, co przeczytałam, trafiając na artykuł dotyczący tego, czego NIE MÓWIĆ kobiecie po cesarskim cięciu.To naprawdę przykre, że trzeba kobietom tłumaczyć, żeby przestały mościć się wygodnie w nieuzasadnionej pozycji wyższości i nie przemawiały protekcjonalnym tonem do innych kobiet, mówiąc na przykład: „Przecież ty nie rodziłaś, ty miałaś cesarkę”, „Ciesz się, że dziecko jest zdrowe”, „Co Pani chodzi jak babka po chrust? Tu się nie ma co nad sobą litować!” czy „Miałam cesarkę i każdemu bym poleciła. Bułka z masłem!”. Podobnie sytuacja ma się w kwestii karmienia piersią. W tym zakresie kobiety również roszczą sobie prawo do kwalifikowania tych, które się na to nie zdecydują, do kategorii „wyrodnych matek”.

Zapadł mi w pamięć komentarz opublikowany przez pewną znajomą młodą matkę w odpowiedzi na wydarzenia związane z Czarnym Protestem: „Moje pokolenie – około trzydziestolatek, które najczęściej już mają dzieci, zbyt długo miało tłamszone myślenie o sobie jak o kobiecie. Macierzyństwo zmienia patrzenie na świat i daje dużo siły do przenoszenia gór, ale napełnia też często niezdrowym samozadowoleniem i dumą. A my matki jesteśmy bohaterkami tylko w swoim mikrokosmosie, bezpiecznym, miejskim, modnym, cool. W skali makro jesteśmy po prostu zwyczajne. I niestety jako pokolenie nie potrafimy wyjść poza te swoje bardzo ograniczone ramy”. I być może to jest klucz do zrozumienia takiej wyższościowej pozycji.

Osobiście wydaje mi się, że jeśli już koniecznie trzeba oceniać jakość czyjegoś macierzyństwa, to bardziej odpowiednim wskaźnikiem byłyby sukcesy wychowawcze niż suma poświęceń i cierpień związanych z wydaniem dziecka na świat.

Już nic więcej nie piszę, tylko zadam pytanie: dlaczego, świecie, pisząc teksty o kobietach, ja się zawsze muszę popłakać?

• • •

Czytaj także:

• • •

Dominika Dymińska (1991) – pisarka, językoznawczyni, tłumaczka kilku języków, w tym polskiego na polski, studentka gender studies IBL PAN, feministka. Debiutowała w 2012 książką Mięso (Wydawnictwo Krytyki Politycznej), w 2016 roku wydala książkę Danke.

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information