Portret rysowany cyrklem (Jan P. Matuszyński, "Ostatnia rodzina")

Gabriel Krawczyk

32-letni Jan P. Matuszyński swoim debiutem przypomina, że codzienność zawsze pisana jest prozą. Nawet ta przeżywana przez wielkich ekscentryków. Proza życia bywa wszelako mniej jednoznaczna niż najbardziej zagadkowa sztuka. Tę drugą można przecież wcisnąć w organizujące je cztery ramy. Życia, tego kalejdoskopu nie zawsze powiązanych ze sobą obrazów, w ten sposób zamknąć się nie da. Czasem nawet nie warto próbować.

Poświęcona trojgu Beksińskich Ostatnia rodzina poddaje w wątpliwość wyrażoną przez Hitchcocka konstatację o kinie jako życiu, z którego wymazano plamy nudy. U Matuszyńskiego wielopostaciowa nuda – klaustrofobiczna wegetacja tytułowej familii w czterech ścianach PRL-owskiego, tandetnego blokowiska na Służewiu; przygniatająca atmosfera rodzinna, która nie daje się przewietrzyć; pokręcony, pozbawiony drogi ucieczki labirynt zwany życiem – wyzwala sagę z okowów powszechnych w polskim kinie biograficznym hagiografii i panegiryzmu. Można sądzić, że chadzający własnymi drogami Zdzisław i Tomasz Beksińscy przyklasnęliby Matuszyńskiemu. Jego postawie daleko do padaniu na klęczki, trudno również oskarżyć go o odmalowywanie rodzinnego portretu metodą po bożemu. Może sobie na tę wolność pozwolić. Gorzki lejmotyw sagi, czyli fatum śmierci – która bywa dla bohaterów ciężarem, innym razem twórczą inspiracją, a jeszcze kiedy indziej wybawieniem – daje o sobie znać przy pracy nad samąOstatnią rodziną. Wymarła członek po członku familia nie pozostawiła po sobie nikogo, kto mógłby sprzeciwić się porażająco autentycznej, intymnej i charakterologicznie intensywnej jak mało która opowieści. Można zatem powiedzieć, że śmierć towarzysząca żyjącym wspólnie małżonkom Beksińskich i ich matkom przeniknęła z rzeczywistości na ekran, by znów zaciążyćna ich życiu i, zgodnie z paradoksem tej rodziny, stać się (tym razem dla filmowców) bodźcem wcale nie destrukcyjnym, lecz twórczym.

Reżyser zdaje sobie sprawę z braku rządzących gatunkową biografią nienaruszalnych i ściśle określonych prawideł. Pomija wszystko, co ma miejsce poza mieszkaniami Beksińskich, i scala kameralny paradokument z rozpisaną na trzy dekady fabułą. Odwzorowuje foto- i wideokronikę skrupulatnie prowadzoną przez Beksińskiego seniora i łączy ją z małżeńskim dziennikiem intymnym, przypominającym czasem rodzaj psychoterapii z kamerą zastępującą psychologa. Pedantyczną scenografią i charakteryzacją odnotowuje upływ czasu. Trzypokoleniową sagę zgrywa z potrójnym dramatem egzystencjalnym i dziwaczną konfesją straumatyzowanych życiem ojca, syna i matki. Snując historię wizjonerskiego malarza i jego rodziny, Matuszyński odrywa się od wielkich dokonań surrealisty. Te ostatnie, wiszące na ścianach domu niepokojące wizje, zaledwie akompaniują tykającej bombie – nierozwiązywalnej zagadce dziedzicznej depresji i brutalnej zagadce kryminalnej, która zakończyła istnienie klanu. Toksyny trawiące tytułową komórkę, ten pechowy determinizm rządzący nią swoją intensywnością wystarcza za – w premierowym dziele nieobecne – historię i politykę wydarzające się za oknem.

 

 

Największe dokonanie twórców polega jednak na tym, że ponura prywatność ekranowych Beksińskich nie wyklucza jaśniejszych, jaskrawszych nawet, barw. Całej ich palety! Wolność od intelektualnej rutyny pozwala Robertowi Boleście (Hardkor Disko, Córki dancingu), posiadaczowi być może najlepszego filmowego pióra ostatnich lat, zarysować rodzinny portret równocześnie niejednoznaczny i uniwersalny: w swojej prozaiczności komiczny, na zmianę radośnie ciepły, ekstatycznie (lub furiacko) emocjonalny, obfitujący w wisielczy humor, a czasem wywołujący ciarki. Choć niemal pozbawiona czułości miłość wcale nie przypomina tu samej siebie, oglądając Ostatnią rodzinę odczuwa się bliskość, intymność, naturalność, jakiej w rodzimym kinie ze świecą szukać. Ogromna w tym zasługa iskrzących dialogów, zasługujących na przenosiny do codziennych rozmów Polaków („To mnie zwilża!”, powtarza spijająca wszystkie coca-cole świata głowa rodziny).

Nie mniejsza jest zasługa nie bez powodu wychwalanej obsady. Andrzej Seweryn i Dawid Ogrodnik naśladują mowę, intonację, sposób poruszania się i gestykulację pierwowzorów. Ten pierwszy tonuje drugiego. Zasłania swojego bohatera wszechobecną kamerą, dystansuje go również wobec nas, pokazując, że z depresją radził sobie po cichu. Tym większe zasługi wspaniałego aktora, im subtelniejsze emocje manifestują się na jego twarzy, wyrażając te tłumione w środku. O ile oblicze Seweryna każe domniemywać, jaki mrok krył się w wielkim ekscentryku, o tyle fizyczność Ogrodnika jest jak ciągle buchający wulkan. Przesadna – powiedziałbym nawet, że obsceniczna – ekspresja filmowego Tomasza Beksińskiego zdaje się rozgrzewać do czerwoności domowe ognisko. Magnetyczny neurotyk gardzący życiem, popkulturowy geek, nieporadny w stosunku do kobiet słynny radiowiec i kultowy tłumacz inaczej niż ojciec (nie) radził sobie z lękiem i słabością.

Przedłużeniem dwóch charakterów jest słuchana przez nich muzyka. To ona daje nam wgląd w postaci i jednocześnie unaocznia kolejny rozziew – dzielący cichą opokę rodziny, delikatną, wyrozumiałą żonę i matkę, Zofię Beksińską, kreowaną równie udanie przez Aleksandrę Konieczną. Jej nieraz bezsilna i bliska załamania postawa okazuje się może tą najgodniejszą – daleką od infantylizmu i egoizmu mężczyzn. To ta postać najmocniej stoi na ziemi i nie pozwala ulecieć opanowanym przez demony mężczyznom. „Wy stoicie tak osobno, że ja nie mogę was objąć”, mówi do niemieszczących się w kadrze, pociesznie pozujących do zdjęcia ojca i syna. Rodzinne portrety nie były specjalnością Beksińskich. Wspólne życie także.

• • •

Gabriel Krawczyk – rocznik '91. Jeśli wierzyć opiniodawcom, był już błaznem, kombinatorem, niedoszłym księdzem, przyszłym jazzmanem, głuchą kurwą. Aktualnie rowerzysta, łasuch, student (w tej kolejności). Pisze o kinie (wszelakim). Publikował lub publikuje m.in. w „Kulturze Liberalnej”, „Ekranach”, na portalach O.pl, Esensja.pl. Prowadzi bloga http://kinomanhipomaniakalny.blogspot.com/

Projekt Petronela Sztela      Realizacja realis

Nasz serwis używa plików cookies do prawidłowego działania strony. Korzystanie z serwisu bez zmiany ustawień dla plików cookies oznacza, że będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Ustawienia te można zmieniać w przeglądarce internetowej. Więcej informacji udostępniamy w naszej polityce prywatności.

Zgadzam się na użycie plików cookies.

EU Cookie Directive Module Information